Każdego dnia do Ciechocinka przyjeżdżają kuracjusze i turyści. Wybierają to miasto nie tylko dla słynnych tężni, ale i festiwalowych wydarzeń. Od 17. lat dla Międzynarodowego Festiwalu Piosenki i Kultury Romów, który w tym roku odbył się 19 i 20 lipca.
W wakacje Ciechocinek nie narzeka na brak turystów. Ale są takie dwa dni, kiedy w hotelach trudno o wolne miejsca, a każdy punkt gastronomiczny jest oblegany do późnych godzin nocnych. To czas festiwalu Don Vasyla, Cygana urodzonego w Łodzi, ale z gorzowską kartą w swoim życiu, dziś najbardziej rozpoznawalnego artysty romskiego nie tylko w Polsce.
Od wielu lat Don Vasyl mieszka i pracuje w Ciechocinku. Tu też zaprasza artystów z Europy i świata, by bawili polską publiczność śpiewem i tańcem.
Skóra, złoto i jedwabie
W te dwa dni w roku niby wszystko w Ciechocinku płynie własnym rytmem, ale wszyscy wiedzą, że podporządkowane jest Romom. Tu zjeżdżają najlepsze samochody, najpiękniejsze kobiety i najbogaciej ubrani mężczyźni. Białe skórzane mokasyny z ozdobnym złotym łańcuszkiem, biało-czerwone lub czerwone z klamrą, spodnie z lampasami, złote bransolety, zegarki, pierścienie, wysadzane cyrkoniami pasy, zdobione kołnierzyki i koniecznie garnitury z błyszczących jedwabi to wymagana od artysty norma. Czasami strój jest oznaką ważności w rodzinie, ale kiedy w grę wchodzi występ przed kamerami – musi być kolorowy i błyszczący. Cyganie to kochają.
– Dla nas to egzotyka – mówi do mnie jeden z akredytowanych fotoreporterów. Fakt, ale egzotyczne wydają się nam nie tylko romskie stroje. W świecie, w którym zanika więź rodzinna, mężczyzna całujący z uszanowaniem dłoń starszyzny, jest widokiem rzadkim. Równie rzadkim, jak rozmowa dwóch młodych Romów żegnających się stwierdzeniem: „Bo rodzina jest najważniejsza.”
– Ta więź to u nich podstawa. Oni dzięki niej przetrwają najtrudniejsze chwile – mówi Andrzej Trzaskowski, który jest moim przewodnikiem po świecie festiwalu. To dzięki niemu rozmawiam z Don Vasylem, Vasylem Juniorem, Maksem ze Szczecina, Vasilijem Zhadanem z Ukrainy, urodzonym w Kazachstanie Żydem, który mówi o sobie, że jest obywatelem Europy Gienadijem Ischakowem, odwożę do domu żonę juniora Elzę, piję kawę u żony Don Vasyla Czarnej, dostaję opaskę złotego koloru, która otwiera mi wszystkie wejścia i pozwala robić zdjęcia, gdzie chcę, a kiedy siedzimy z Vasylem, Romowie kłaniają się nam z uśmiechem, choć my przecież nie ich.
Dziś dla Cygana wielki dzień
19 i 20 lipca to niby zwyczajne dni, ale nie w Ciechocinku. Tu już od dawna na każdym słupie ogłoszeniowym, przy każdej restauracji, kawiarni czy sklepie wisi plakat zapraszający na XVII Festiwal Piosenki i Kultury Romów.
W piątek i sobotę już przed południem, na stadionie pod Tężniami, obok cygańskich taborów ogromna scena i gdzieś w środku widowni Don Vasyl czuwający nad próbami. Dźwięki cygańskich melodii słychać w całym miasteczku. Na scenie pojawia się słynny solista ze Szczecina Makso:
– Dziś dla Cygana wielki dzień – śpiewa. – Byś pomyślał, dzień jak co dzień… dziś to jest właśnie ten dzień, by tu tańczyć, śpiewać, ile w piersiach czy też w nogach sił.
Energia, z jaką porusza się po scenie, gwarantuje, że wieczorem porwie wszystkich do zabawy. On wie, co zrobić, by ludzie, którzy przyjeżdżają do Ciechocinka z różnych stron, nie żałowali ani czasu, ani pieniędzy. I ci ludzie jadą, i płacą 50 zł za miejsce siedzące w piątek, a 70 zł w sobotę i przychodzą każdego wieczora. Kiedy telewizja transmituje koncert, przebierają się, wiwatują i tańczą pod sceną. Niektórzy przywożą transparenty z pozdrowieniami.
– Wie pani, przywiozłyśmy specjalne pozdrowienia, żeby pokazać to w telewizji, ale jakiś pan zdenerwował się, że mu zasłoniłyśmy widok i porwał. Ja go rozumiem, ale przecież to nie jest teatr i nic by się nie stało, gdybyśmy to przez chwilę pokazały. A przyjechałyśmy specjalnie na festiwal i jesteśmy bardzo zadowolone – mówiły miłośniczki kultury romskiej z Łodzi.
W takim tłumie, jaki przybywa na ciechociński festiwal, nietrudno o konflikty.
– Tam po mojej lewej stronie jacyś nieodpowiedzialni Cyganie się biją. Proszę wezwać policję. A wszyscy porządni Cyganie niech przejdą na moją prawą stronę. A co myślicie państwo, że tylko wy macie chuliganów? My też ich mamy i oni nam przynoszą wstyd – mówił ze sceny Don Vasyl, przerywając swój piątkowy występ. Pijani mężczyźni zostali spacyfikowani, a koncert trwał do północy.
Festiwal czy spotkania
Kiedy na Festiwal do Ciechocinka przyjeżdża się z Gorzowa, nie można uciec od porównań. One narzucają się same. I różnice widać już na pierwszy rzut oka. W Gorzowie mamy Spotkania, które właściwie są festiwalem, a w Ciechocinku – Festiwal, czyli największe spotkanie Romów, którzy nie tylko przyjeżdżają, by pochwalić się swoimi kompozycjami czy tańcami, ale przede wszystkim, by być razem i także pod sceną „tańczyć, śpiewać, ile w piersiach czy też nogach sił”.
Nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałam tyle romskich rodzin, które – bez względu na wiek – bawią się razem, a poznając w tłumie, krzyczą i pozdrawiają, choć nagłośnienie sceny nie pozwala nic zrozumieć. Festiwal to ich prawdziwe święto i za to kłaniają się Don Vasylowi, tak jak Wasilij Zhadan z partnerskich dla Gorzowa Sum na Ukrainie.
– Jestem tu (wyłączając 2011) każdego roku począwszy od 2005. To dla mnie wyróżnienie, bo Don Vasyl nie zaprosił mnie tylko raz, a to znaczy, że podoba się to, co śpiewam. Dla mnie to bardzo ważne i ciekawe doświadczenie, bo spotykam i poznaję ludzi i z Europy, i z Ameryki. Dzięki nim jestem szczęśliwy – mówił przed występem i zaznaczył, że chętnie przyjechałby do Gorzowa. – Jak zaproszą, to na pewno przyjadę – dodał i na wszelki wypadek zostawił mi swój numer telefonu.
Retoryczne pytanie: Czy w Gorzowie można by zrobić takie spotkania, łącząc siły Edwarda Dębickiego i Don Wasyla, towarzyszyło mi przez wszystkie dni pobytu w Ciechocinku.
Przy świadomości specyfiki i charakteru obu wydarzeń, dla mnie pewne jest to, że warto byłoby połączyć tradycję jednego i drugiego. Zachować je i dla tych, którzy wolą koncerty o spokojniejszym charakterze, i dla tych, dla których kultura cygańska to żywioł i temperament w jednym, mieszanina flamenco nawet z disco polo. Przekonali mnie o tym ludzie, na których twarzach widziałam szczęście. Bo oni przyjechali po nie z różnych stron Polski i zabrali je ze sobą, by żyć nim do następnego roku i następnego festiwalu.
Tekst i foto Hanna Kaup
PS
W tym roku po raz pierwszy Don Vasyl wyróżnił przyjaciół Festiwalu, którzy od lat wspierają jego realizację. Obok kierownik redakcji rozrywki TVP 2 Małgorzaty Ambroziewicz czy wicemarszałka Sejmu VI i VII kadencji Jerzego Wenderlicha, na scenie stanął gorzowianin witany jako przyjaciel – Andrzej Trzaskowski. W jego oczach też widziałam szczęście.
Fotorelacja:
http://www.egorzowska.pl/pokaz,galeria,0,0,2013-07-22_przyjechali_do_ciechocinka_po_szczesc,
http://www.egorzowska.pl/pokaz,galeria,0,0,2013-07-22_przyjechali_do_ciechocinka_,
http://www.egorzowska.pl/pokaz,galeria,0,0,2013-07-22_przyjechali_do_ciechocinka_2,
http://www.egorzowska.pl/pokaz,galeria,0,0,2013-07-22_przyjechali_do_ciechocinka_3,
« | kwiecień 2024 | » | ||||
P | W | Ś | C | P | S | N |
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 |
8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 |
15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 |
22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 |
29 | 30 |