Dzień babci i dziadka.
Oglądam zdjęcia, które wklejacie i czytam Wasze wspomnienia z serdeczną zazdrością. Babcia Was w dzieciństwie rozpieszczała smakołykami, dziadek trzymał na kolanach i wsunął czasami jakąś monetę... Kochali Was, i Wyście ich kochali. Symbolizowali bezpieczeństwo. A JA, I WIELU NAS TUTAJ, URODZIŁO SIE W OKALECZONYCH RODZINACH, gdzie dziadkowie i babcie to były tylko bolesne wspomnienia rodziców, postacie wyszeptane z pamięci... Może się zachowało jakieś zdjęcie... Myśmy mieli zdjęcie jednego dziadka, ojca Mamy – tyle przetrwało w syberyjskim łagrze.
Piszę o nim troche w mojej książce, ZAPISKI Z WYGNANIA (
https://austeria.pl/produkt/zapiski-z-wygnania/). I tym – moim całym bogactwem o babciach i dziadkach – tym się z Wami dzisiaj dzielę.
„W 1941 roku kazano Żydom z Nowosielec stawić się na dworcu w Sanoku. Jednym z wezwanych wtedy był SAMUEL GOLDMAN wraz z trojgiem ze swoich sześciorga dzieci – najmłodszą Esterą, Jankiem i najstarszym Zacharjem. Żona Samuela, SABINA HAAS GOLDMAN, moja babcia Goldmanowa, wierząca i tradycyjna, spakowała więc dla swojej Esterki – mojej mamy – rodzinne skarby: zestaw srebrnych sztućców, który miał być jej posagiem. Domowe świeczniki tez dołożyła, bo jak może porządna żydowska dziewczyna opuszczać dom bez świeczników? Nie dała tych najlepszych, na wielkie święta, tylko te zwykłe, szabasowe, z mosiądzu. Świąteczne srebrne świeczniki miała odziedziczyć, kiedy przyjdzie pora, starsza córka Chaja, która już była mężatką i miała własne dzieci.
I tak moja mama, dziewczyna z dobrego żydowskiego domu w Galicji, ruszyła ze swoim ojcem i z dwoma braćmi na dworzec w Sanoku, myśląc, że to się nie może dobrze skończyć. Nie miała pojęcia, dokąd ich wywiozą, ale rozumiała, że daleko od wszystkiego, co znała. I dźwigała ze sobą swój ciężki posag w walizce.
Babcia została. Została również Chaja ze swoją rodziną i jeszcze jeden brat, Froim. Czwarty brat, Hersz, był od 1937 roku oficerem w wojsku angielskim i walczył w Palestynie. Została też żona Zacharjego, Ita Winter z trojgiem ich dzieci. Potem żywych już ich nikt nie zobaczył.
Bardzo to było niezwykłe ze strony babci, że w takich czasach wysłała mamę z domu z posagiem. Ludzie zakopywali, co mieli, na polach i w lasach, a ona swoje srebra i mosiądze dała córce… Jakiż cud, że to zrobiła!
Trafili na Syberię, do Barnaułu koło Nowosybirska. Dziadek Samuel, jak opowiadała mama, chodził codziennie kilka kilometrów na dworzec kolejowy z nadzieją, że reszta rodziny też któregoś dnia wysiądzie z pociągu. Przyjeżdżali różni ludzie i opowiadali straszne rzeczy. Opowiadali o gettach, o obozach, o zagładzie… Dziadek wciąż chodził na dworzec, ale już bez nadziei. A jeszcze tak niedawno był głową pięknej rodziny, w Nowosielcach. Na Szabat zawsze zapraszał do domu biednych, bo wystarczało dla wszystkich.
Umarł dość szybko z głodu, zimna i nieszczęścia.
Mama z braćmi przetrwali cztery lata, ścinając drzewa w lasach, przemarzając i pisząc uparcie listy do babci i rodzeństwa. „Zmówiliśmy Kaddish za Ojca, ale my żyjemy z nadzieją znaku życia od Was”.
Listy może i dotarły, nie wiadomo – nikt nie przeżył, żeby o tym opowiedzieć”.
Sabina Baral
foto archiwum własne
Oni tu zostają
„Zostaję!” to hasło nowej kampanii promującej Gorzów, która ma zwrócić uwagę na zalety naszego miasta, dzięki którym jest ono doskonałym ...
<czytaj dalej>Pielgrzymki
Tegoroczna piesza pielgrzymka powołaniowa odbędzie się w sobotę w sobotę 27 kwietnia.
Wyjście pielgrzymki na trasę z Paradyża do Rokitna nastąpi ...
<czytaj dalej>200 lat dla pani Zofii
Nieczęsto zdarza się, aby tradycyjnie śpiewane „sto lat”, z racji chwili, modyfikowano w sekwencji życzeń na lat „dwieście”. Tak właśnie ...
<czytaj dalej>Prezydent w ministerstwie
Prezydent Gorzowa w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
- Z doświadczenia wiem, że najważniejsze są relacje bezpośrednie. Ustalenia, które zapadają wtedy ...
<czytaj dalej>