No i smuteczek. Kiedy we wtorkowy wieczór podziwialiśmy z zewnątrz kaplicę św. Leonarda w Busku-Zdroju, obok jego drzwi wisiała kartka z informacją: „Zapraszamy wtorek, piątek, sobota w godz. 14:00-17:00 (czerwiec, lipiec, sierpień); styczeń – maj, wrzesień – grudzień w godz. 14:00-16:00”. Szykowaliśmy się na ten piątek, jak na jakieś ważne wydarzenie, bo wnętrze kościółka kryje w sobie nadzwyczajne freski. Udało mi się przełożyć ostatni zabieg z 15:35 na wcześniejszą godzinę, uwinęliśmy się z obiadem i przed piętnastą byliśmy na miejscu. Drzwi zamknięte, po kartce ani śladu. Pomyślałabym, że mi się przywidziało, ale przecież zrobiłam zdjęcie, żeby nie zapomnieć.
No cóż, zamknięte na głucho (wielka szkoda), więc gdzie by tu dalej… może do Chmielnika? Do synagogi przekształconej w Ośrodek Edukacyjno-Muzealny „Świętokrzyski Sztetl”. Można tam zobaczyć jedyną na świecie szklaną bimę (miejsce, gdzie dawniej odczytywano Torę). I znowu klops. Nie zdążyliśmy, bo zamykają o 16:00. Gdybyśmy pojechali od razu, może by się udało. Trzeba przełożyć co najmniej na wtorek, ponieważ w najbliższą sobotę chmielnickie muzeum zamknięte.
Skoro już dojechaliśmy do Chmielnika, postanowiliśmy zobaczyć chociaż kościółek św. Trójcy stojący na wjeździe do miejscowości. Mapy Google meldowały wprawdzie, że jest tymczasowo zamknięty, ale to przecież nie przeszkadza w oglądaniu go z zewnątrz. Wiedzieliśmy, że jest najstarszym zabytkiem miasta, że pochodzi z początku XVI w. i stoi na miejscu wcześniejszej świątyni, konsekrowanej w 1354 r. przez samego biskupa Bodzantę. Jego sylwetkę widzieliśmy już z daleka, jednak widzieć, to co innego, niż dostać się za kościelny murek ciasno obudowany z dwóch stron domkami jednorodzinnymi, z trzeciej strony stacją paliwową, a z czwartej kompleksem marketów. Próbując go objechać, nie zauważyliśmy żadnej, nawet zamkniętej bramy, za to dojrzeliśmy nadkruszone ogrodzenie. Uszkodzenie nie było zbyt wielkie, ale wystarczające, by umożliwić nam przedostanie się na teren dawnego cmentarza. Kiepski przykład dajemy, wiem… to jednak było od nas silniejsze.
Świątynia prezentowała się pięknie nawet w deszczu, który dopadł nas chwilę wcześniej. Teren przykościelnego cmentarza zadbany, pozostałości nagrobków interesujące. Uwagę zwraca siedemnastowieczna kamienna kolumna opleciona wyrzeźbioną winną latoroślą, z figurą Matki Boskiej z Dzieciątkiem na szczycie, a w rogu cmentarza skromny pomnik z inskrypcją mówiącą o upamiętnieniu miejsca zbrodni niemieckiej. Pomnik ma z pewnością sporo lat, zdobi go sylwetka orła wycięta ręcznie z kawałka blachy. Dziś rzadko już widuje się takie.
No i w końcu znaleźliśmy bramę wejściową na plac przykościelny, nawet dwie bramy. Jedną – od strony marketów, gdzie zaparkowaliśmy samochód – prowadziła właściwie donikąd, czyli na skarpę, z której potem usiłowałam nie zjechać na pośladkach, a drugą – na krótkim, zastawionym samochodem podjeździe pomiędzy dwoma jednorodzinnymi domkami. Nie do zauważenia z głównej ulicy. Obie i tak były zamknięte na kłódkę.
Maria Gonta
foto Gontowiec Podróżny
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
Oni tu zostają
„Zostaję!” to hasło nowej kampanii promującej Gorzów, która ma zwrócić uwagę na zalety naszego miasta, dzięki którym jest ono doskonałym ...
<czytaj dalej>Pielgrzymki
Tegoroczna piesza pielgrzymka powołaniowa odbędzie się w sobotę w sobotę 27 kwietnia.
Wyjście pielgrzymki na trasę z Paradyża do Rokitna nastąpi ...
<czytaj dalej>200 lat dla pani Zofii
Nieczęsto zdarza się, aby tradycyjnie śpiewane „sto lat”, z racji chwili, modyfikowano w sekwencji życzeń na lat „dwieście”. Tak właśnie ...
<czytaj dalej>Prezydent w ministerstwie
Prezydent Gorzowa w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
- Z doświadczenia wiem, że najważniejsze są relacje bezpośrednie. Ustalenia, które zapadają wtedy ...
<czytaj dalej>