Gontowiec Podróżny BLOG

6 października. Dzień się dopiero budzi, jednak, żeby nie zapomnieć, rozpoczynam go od informacji o zjawiskach astronomicznych. Na dzisiejszym niebie do Orionidów dołączą Drakonidy. Przez cztery kolejne noce (ale z kulminacją ósmego października) można ich szukać na północny zachód od Gwiazdy Polarnej, czyli dyszla Małego Wozu. Poruszają się, jak na meteory, dość wolno, bo wpadają w atmosferę z prędkością 20 km/s. Dla porównania prędkość Orionidów to 60 km/s, a ulubione przez wszystkich Perseidy śmigają z różną prędkością. Przypominam, że Orionidy pozostaną z nami jeszcze dwa tygodnie.

Natomiast dzień nie dysponuje ani specjalnymi przysłowiami, ani obfitością świąt. Od 10 lat obchodzony jest Światowy Dzień Mózgowego Porażenia Dziecięcego, w kalendarzu ekologicznym występuje Dzień Borsuka, a w kalendarzu kulinarnym Dzień Makaronu. W naszym kraju borsuki powinny świętować raczej drugiego lutego, ponieważ z ludowych obserwacji wynika, że jeśli w Matki Boskiej Gromnicznej wychodzą z nory, żeby rozprostować kości, to znaczy, że mrozy szybko się skończą. W tym samym dniu Amerykanie wyciągają z nory świstaka Phila, żeby sprawdził, czy widzi swój cień. Jeśli go nie zobaczy, zima pójdzie precz, w przeciwnym wypadku, potrwa jeszcze sześć tygodni. Naszego wróżebnego borsuka moglibyśmy przez analogię nazwać Filipem. Nic z tego jednak. Borsuki świętują dziś, a w ogóle jesień spędzają raczej w zaciszu domowym i nie wróżą nic na nadchodzącą porę roku. Kiedy temperatura spadnie poniżej zera, zapadną w zimowy sen.

Z dzisiejszych ciekawostek wyciągnęłam informację, że równo 440 lat temu, papież Grzegorz XIII wprowadził do użytku kalendarz gregoriański. W wyniku tej zmiany, w roku 1582 r. zaraz po czwartym października nastąpił… 15 października i dzisiejszego dnia po prostu nie było. Nowy kalendarz zastąpił stary, obowiązujący od 45 r. p.n.e. kalendarz juliański, który z upływem lat coraz bardziej rozjeżdżał się z rzeczywistością i nawet pory roku nie zgadzały się już z datami kalendarzowymi.

Najszybciej wprowadziły tę reformę kraje katolickie (w tym Rzeczypospolita Obojga Narodów), później protestanckie (np. Anglia w 1752), jeszcze później prawosławne (Rosja dopiero w 1918), a najpóźniej Arabia Saudyjska (2016). Jedynie liturgia prawosławna nadal posługuje się kalendarzem juliańskim, który w dalszym ciągu spóźnia się o jeden dzień na 128 lat. Kalendarzowi gregoriańskiemu takie opóźnienie zdarza się raz na 3322 lata (czyli jeszcze ani razu nie nastąpiło).

Żeby tradycji stało się zadość, przytoczę na zakończenie jedno przysłowie i dwa powiedzenia, jakie udało mi się na temat kalendarza znaleźć.
„Kalendarz, wielki łgarz; kto w nim czyta, szelma bita”.
Taki mądry, rozumny, wykształcony, że „Choć kalendarze mu pisać”.
„Według swego kalendarza żyje”, a takim, co „nie obserwuje świąt, jest nic nabożny i nie wie, kiedy święta przypadają”.

Do tego ostatniego idealnie pasuje dzisiejsza fotografia przedstawiająca plac wiejski w Octon (południowa Francja, Oksytania). Rozchodzą się stąd cztery główne ulice, a centralne miejsce zajmuje zbudowany w 1901 r. pomnik „Le Griffe”, będący jednocześnie fontanną. Na kolumnie umieszczone są cztery tablice inskrypcyjne, wśród nich jedna z intrygującą datą „5 Bouc 109 r.” Kiedy po powrocie do domu zaczęłam szperać w Internecie, okazało się, że przedstawia ona datę budowy pomnika według francuskiego kalendarza rewolucyjnego. „5 Bouc” to piąty dzień miesiąca wietrznego (Ventôse) w 109 r. od daty ustanowienia pierwszej republiki francuskiej (czyli od 22 września 1792). W kalendarzu gregoriańskim data powinna wyglądać tak: „23 lutego 1901 r.”


Kalendarz rewolucyjny (republikański) funkcjonował tylko od 5.10.1793 r. do 9.09.1805 r. (zniósł go Bonaparte). Nazwy miesięcy i dni wymyślił poeta Philippe Fabre d’Églantine. Odnosiły się one do zwierząt, roślin, narzędzi pracy, minerałów, zjawisk atmosferycznych. Wszystkie miesiące miały równo po 30 dni i dzieliły się na trzy dekady; co 10 dzień był dniem świątecznym (niedzielą). Planowany był też podział doby na 10 godzin i godziny na 100 minut po 100 sekund, ale nic z tego nie wyszło.

Dziś więc – zgodnie z francuskim kalendarzem republikańskim – mamy 15 dzień, czyli równą połowę pierwszego jesiennego miesiąca o nazwie Vendémiaire (od łacińskiego vindemia = winobranie). Vendémiaire zaczynał się 22 września i trwał do 21 października. 15 Vendémiaire nosił poetycką nazwę Âne, oznaczającą osła. W skrócie szósty października to nic innego jak „ośle winobranie”. Czyż nie oryginalnie?

Tekst i foto Maria Gonta

Dodaj komentarz:

Przebudowa Spichrzowej

Ostatnie przygotowania do rozpoczęcia przebudowy ulicy Spichrzowej. Konsorcjum firm TORMEL i WUPRINŻ, przebuduje ostatni, półkilometrowy odcinek ulicy Spichrzowej. Pierwsze prace ruszą ... <czytaj dalej>

UMCS z Jazz Clubem Pod Filarami

80 lat UMCS w Lublinie z Jazz Clubem „Pod Filarami”. W dniach 14 -17 maja 2024 roku w Akademickim Centrum Kultury ... <czytaj dalej>

Remont schodów

Nowe schody na Piaskach, obok lecznicza zieleń. Rusza remont schodów przy ul. Bohaterów Westerplatte, zejście do ul. Sczanieckiej. Skarpa przy schodach ... <czytaj dalej>

Obchody 900-lecia jubileuszu

W sobotę 11 maja br. w Ośnie Lubuskim odbędą się uroczyste obchody z okazji dziewięćsetlecia ustanowienia biskupstwa lubuskiego. Przygotowania do tej ... <czytaj dalej>

«	czerwiec 2023					»
P	W	Ś	C	P	S	N
			1	2	3	4
5	6	7	8	9	10	11
12	13	14	15	16	17	18
19	20	21	22	23	24	25
26	27	28	29	30

Piękna inicjatywa w brzydkim mieście

aktualnie nie ma żadnej czynnej sondy

Blogujesz? Rób to lokalnie!
Wystarczy jedno kliknięcie w egoBlog

Masz problem?
Napisz do eksperta egoEkspert

Żadna sprawa nie zostanie bez odzewu. Daj znać na eGo Forum

Source:

xxx sites


crazyporn.fun <czytaj dalej>

Znowu " sami swoi". A wogóle czym oni się zajmują??? <czytaj dalej>

Tak miasto twój wójt sp...ł, że faktycznie rowerem lepiej jeździć, ale powstaje kolejne pole do....nadużyć/?/ Na początek, obowiązkowe kaski <czytaj dalej>

To proponuję jeszcze do każdego roweru, silnik odrzutowy, zestaw Wi-Fi, talerz satelitarny i co tam jeszcze w koszta można wrzucic :-) <czytaj dalej>

Ale pitolenie. Ani słowa o kolejce do "znachora" o bólu w krzyżu, o polityce i innych przyjemnościach wątpliwych u będących starymi l <czytaj dalej>