Lekcja ludzkiej tragedii
Obiecałam sobie, że nie obejrzę "Karbali". Mam dość obrazów zabijania, wojen i wszelkiej przemocy. Mam na to za dużo lat i zbyt serio traktuję temat. Kiedy jednak dyrektorka kina Helios Monika Kowalska zadzwoniła z zaproszeniem na spotkanie młodzieży z ppłk. Grzegorzem Kaliciakiem, dowódcą obrony City Hall, zdecydowałam, że idę i to nie tylko na debatę, bo żeby w niej uczestniczyć, muszę znać odniesienie.
Obejrzałam więc i dziewięciominutową prezentację złożoną z oryginalnych nagrań zrobionych w czasie walki w Karbali, i niemal dwugodzinny film w reżyserii Krzysztofa Łukaszewicza. Od pierwszej do ostatniej sceny towarzyszyły mi myśli dotyczące początku i końca, czyli przyczyny i skutku. Przyczyny pojawienia się polskich wojsk w Iraku i konsekwencji, jakie musieli ponieść uczestniczący w tej "pokojowej misji" żołnierze.
Z drżeniem w sercu obserwowałam to, co działo się na ekranie. Widziałam młodych i niedoświadczonych żołnierzy, którzy jadą w teren objęty walkami, by to doświadczenie żołnierskie zdobyć i - przy okazji - zarobić. Na życie, na kredyty, na farbę...
Widziałam i czułam, jak ich wyobrażenie o "pokojowych" działaniach w jednej sekundzie ulega tragicznej weryfikacji i jak to młodzieńcze wyobrażenie o byciu żołnierzem zmienia się w konieczność przetrwania w epicentrum piekła. Widziałam to, co działo się w Karbali ponad dziesięć lat temu (prawdziwość przedstawionych faktów potwierdził ppłk. Kaliciak), a czego do tej pory nie widziały i pewnie nie umiały sobie wyobrazić nawet rodziny żołnierzy.
Nie umiem o Karbali mówić z takim spokojem, jak sam bohaterski pułkownik, który nie chce, by go nazywać bohaterem. Nie umiem mówić o "Karbali" tylko w kategoriach filmu. Nie umiem poukładać tego świata, w którym zbyt wiele niewiadomych. Jedno jest tu pewne. Wojna to największe nieszczęście, jakie może zgotować człowiek człowiekowi. I choć historia zna tę prawdę, nie tylko ja nie potrafię powstrzymać zła, które prowadzi do jej wybuchu.
W spotkaniu z pułkownikiem Kaliciakiem wzięła udział młodzież ze szkół w Gorzowie i Sulęcinie. Po filmie zadawała różne pytania, ale mniejszość z nich dotykała sfery ludzkiej. Usłyszała od dowódcy, że trzeba szanować flagę narodową i mundur wojskowy, że żołnierz jest od wykonywania rozkazów, a od decydowania rząd i politycy.
Zwycięski dowódca z Karbali spełnił swoje dziecięce marzenie o byciu żołnierzem. Brał udział w niejednej misji, zdobywając konieczne dla obronności kraju doświadczenie. - Dziś potrafimy więcej. Gdyby wybuchła wojna, damy radę bronić granic od trzech do siedmiu dni. Potem konieczne są rezerwy, których niestety nie ma, bo nie ma zasadniczej służby wojskowej, która - moim zdaniem - powinna wrócić. Może nie w wymiarze dwóch lat, ale np. sześciu miesięcy - mówił w czasie debaty.
Każdy ze spotkania z filmem i jego żywym bohaterem głównym wyszedł z własnymi przemyśleniami i refleksjami. Dla mnie to była lekcja ludzkiej tragedii, takich samych decyzji i wyborów, podejmowanych w sytuacji nadzwyczajnej. "Karbala" to obraz, który pokazuje, jak naprawdę wygląda codzienność wysyłanych na pokojowe misje naszych sąsiadów czy bliskich, o których tak niewiele wiemy. Bo pułkownik Kaliciak był w Iraku nie tylko z żołnierzami z Międzyrzecza. Obok niego - jak mówił - walczyli też gorzowianie, a i on sam kiedyś był jednym z nas. W mieście nad Wartą do dziś ma mieszkanie.
"Karbala" to film, który wżera się w świadomość człowieka przywykłego do spokojnego życia w spokojnym kraju odłamkami pocisków i fragmentami ciał rozszarpanych przez bomby. Pokazuje różne strony rzeczywistości ogarniętej zbrojnymi działaniami, pokazuje nikczemność fanatyków i bezradność ludności cywilnej. Pokazuje wreszcie, jak bardzo powinniśmy nauczyć się cenić to, co mamy, a nie skakać sobie do gardeł o byle bzdurę, bo - jak powiedział ppłk. Kaliciak - wojna uczy odróżniania tego co ważne, od spraw błahych i nieistotnych.
Dobrze by było, żebyśmy nauczyli się tego odróżniania bez konieczności udziału w wojnie.
Hanna Kaup
redaktor naczelna/wydawca
23 września 2015 18:07, Hanna Kaup
Dodaj komentarz:
Komentarze:
Maria Konopnicka
A najdzielniej biją króle,
A najgęściej giną chłopy.
bytek, 24.09.2015, 10:18, 185.26.182.38 ##
Serwis www.egorzowska.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, które są wyłączną własnością ich autorów.
Przebudują Ikara
Przetarg na przebudowę ostatniego etapu ulicy Ikara rozstrzygnięty.
Kolejna osiedlowa uliczka zostanie w pełni przebudowana. Nowa nawierzchnia ul. Ikara ułatwi codzienne ...
<czytaj dalej>Oni tu zostają
„Zostaję!” to hasło nowej kampanii promującej Gorzów, która ma zwrócić uwagę na zalety naszego miasta, dzięki którym jest ono doskonałym ...
<czytaj dalej>Pielgrzymki
Tegoroczna piesza pielgrzymka powołaniowa odbędzie się w sobotę w sobotę 27 kwietnia.
Wyjście pielgrzymki na trasę z Paradyża do Rokitna nastąpi ...
<czytaj dalej>200 lat dla pani Zofii
Nieczęsto zdarza się, aby tradycyjnie śpiewane „sto lat”, z racji chwili, modyfikowano w sekwencji życzeń na lat „dwieście”. Tak właśnie ...
<czytaj dalej>
Anonim_2289:
Grochówki żadnej tam nie widziałem tylko długa kolejkę po watę cukrową.
Nowy wojewoda nowe porządki.
<czytaj dalej>
Anonim_2289:
Nie ma w Polsce wojska. Piknik 3majowy tylko to dowiódł żadnego czołgu ja płaci grunwaldzkim, bo wszystkie oddaliśmy Ukrainie. 2 taki i 2 Pilice
<czytaj dalej>
Anonim_6589:
Obchody na "bogato". Już nawet nielegalne, za "tamtej" Polski były z atrakcjami.
Jakieś orkiestry, występy, tance, a tu
<czytaj dalej>
Anonim_6589:
Pierwsze zdjęcie od gory:radny Kaczanowski, zobacz, tam jest pomnik Pioniera, nic nie zrobiłeś, aby nie był zaniedbaany. Następna sprawa, ile imp
<czytaj dalej>