
Spotkanie IV, 29.11.2014 –
WALDEMAR ŚWIĄTKIEWICZ.
– KiedyÅ› to ludzie byli zupeÅ‚nie inni. Nic nie mieli, a ze wszystkiego siÄ™ cieszyli. Spotykali siÄ™, taÅ„czyli, ciÄ…gle chciaÅ‚o im siÄ™ chcieć. A jak w coÅ› siÄ™ angażowali, to niekoniecznie dla pieniÄ™dzy – czasem wystarczyÅ‚a satysfakcja. Albo coÅ› do jedzenia lub dobre ubranie i buty. DziÅ› ludzie dużo majÄ…, a maÅ‚o siÄ™ z tego cieszÄ… – uważa Waldemar ÅšwiÄ…tkiewicz. NajmÅ‚odszy Pionier Gorzowa i najstarszy zawodowy gorzowski muzyk.
Waldemar ÅšwiÄ…tkiewicz – kipiÄ…cy werwÄ… i optymizmem, elegancki starszy pan – lubi to, co delikatne, piÄ™kne i ulotne. Zawsze marzyÅ‚ o tym, by – tak jak ojciec – zawodowo zajmować siÄ™ muzykÄ…. I dopiÄ…Å‚ swego, choć pierwsze lata w powojennym Gorzowie wskazywaÅ‚y, że bÄ™dzie miaÅ‚ do czynienia z zupeÅ‚nie innymi kruchymi „tematami”.
Kruche zajęcie
ByÅ‚ 29 kwietnia 1945 roku. Dla Waldiego i jego rodziny wÅ‚aÅ›nie rozpoczynaÅ‚o siÄ™ nowe życie. Marzyli o lepszym losie. Jednak najpierw sami musieli go sobie zbudować. Miasto byÅ‚o w opÅ‚akanym stanie. Nie przez front. To Rosjanie z hukiem zaznaczali swojÄ… obecność na „ziemiach odzyskanych”.
– Widać, że to miasto byÅ‚o kiedyÅ› piÄ™kne! Ulica Sikorskiego, na przykÅ‚ad. No, coÅ› piÄ™knego! Ale kiedyÅ› idziemy z kolegami, patrzymy, a przed nami pijani Rosjanie. Ot, dla zabawy wyciÄ…gajÄ… granat i już kamienica wylatuje w powietrze. CoÅ› siÄ™ pali… Co mieliÅ›my zrobić? SchowaliÅ›my siÄ™, by nas przy okazji nie zabili – wspomina Waldemar ÅšwiÄ…tkiewicz.
Choć marzył o muzyce, o karierze, razem z ojczymem niemal od pierwszych dni po przyjeździe zatrudnił się, jako szklarz. Oj, było tego szklenia, a było. Z szybami kłopotu nie mieli, bo w poniemieckich zakładach zostały ich pełne magazynki, tylko rąk do pracy było trzeba. Więc delikatne ręce skrzypka też się nadały.
– Praca byÅ‚a ciężka, w deszczu, chÅ‚odzie, mrozie, z pustym brzuchem. Ale trzeba byÅ‚o odbudować miasto. OszkliÅ‚em ElektrowniÄ™ przy Sikorskiego, nowo otwierane sklepy, mieszkania dla Pionierów, a nawet siedzibÄ™ Draguna. Choć byÅ‚em mÅ‚ody, to pracowaÅ‚em solidnie i szybko. Chyba siÄ™ spodobaÅ‚em Dragunowi – Komendantowi Miasta Wojsk Radzieckich. ZawoÅ‚aÅ‚ pewnego razu swoich i mówi do nich: A temu chÅ‚opakowi to jedzenia dajcie. Ależ to byÅ‚a radość! W domu bieda, a ja mogÅ‚em przynieść prawdziwe frykasy. Uczta byÅ‚a, że hej!
DziÅ› Waldemar ÅšwiÄ…tkiewicz z dumÄ… myÅ›li o tamtym czasie, swojej pracy, zaangażowaniu, poÅ›wiÄ™ceniu. Ale jest szczęśliwy, że mimo wszystko nie zostaÅ‚ szklarzem do koÅ„ca życia: – CaÅ‚y czas najważniejsze byÅ‚y skrzypce, ćwiczenia, wystÄ™py. W pewnym momencie, byÅ‚ to 1952 rok – zdecydowaÅ‚em siÄ™ na poważnÄ… rozmowÄ™ z rodzicami: Albo muzyka, albo zawód szklarza. Tego dÅ‚użej nie da siÄ™ pogodzić. ZwyciężyÅ‚a muzyka!
16-letni Waldi spełnia marzenie o scenie
Już w rodzinnym Inowrocławiu, jako dzieciak, stylizował się na artystę.
– Mamo, mamo, kupisz mi skrzypce? – dopytywaÅ‚.
– Nie kupiÄ™, bo nas na to nie stać – odpowiadaÅ‚a mama, przygotowujÄ…c ukochanemu synkowi kolacjÄ™.
– Ale mamo! To może chociaż sam futeraÅ‚?
– FuteraÅ‚? Dobrze, na tyle nas jeszcze stać.
No i dostał mały Waldi futerał od skrzypiec. Dumny, jak paw, przechadzał się z nim ulicami miasta. A niech zazdroszczą inne chłopaki. A niech dziewczynki wzdychają. A co!
W końcu przyszedł czas i na instrument. Był przeszczęśliwy. Rodzice też, bo ćwiczył pilnie i słychać było, że ma ogromny talent.
W kwietniu 1945 roku, kiedy z mamÄ…, ojczymem i siostrÄ… przyjechaÅ‚ do Gorzowa, byÅ‚ już nieźle zapowiadajÄ…cym siÄ™ muzykiem. Niemal natychmiast zapisaÅ‚ siÄ™ do szkoÅ‚y muzycznej przy ul. Moniuszki. Zaraz potem – do orkiestry symfonicznej.
– O proszÄ™, tu jest afisz. Skromny, bo wtedy nikogo nie byÅ‚o stać na wielkie plakaty, ale proszÄ™ przeczytać: „2-gi KONCERT Orkiestry Symfonicznej Ziemi Lubuskiej pod dyrekcjÄ… prof. Ludwika Kacperskiego odbÄ™dzie siÄ™ w Teatrze Miejskim w niedzielÄ™ 30 XII 1946 o godz. 16.00. W programie pieÅ›ni i taÅ„ce ludu rosyjskiego i polskiego. Bilety w cenie: 10, 20 i 30 zÅ‚. WczeÅ›niej nabywać można w Paszteciarni ul. W. Wasilewskiej, a w dzieÅ„ koncertu w kasie teatralnej.” W tej orkiestrze grali muzycy różnych narodowoÅ›ci. Bo w powojennym Gorzowie byli i WÅ‚osi, i Francuzi, i Niemcy – wspomina Waldemar ÅšwiÄ…tkiewicz.
Rozpromienia siÄ™ na myÅ›l o tamtych czasach. Bieda byÅ‚a, aż piszczaÅ‚o, ale humor dopisywaÅ‚ każdemu. I chęć do zabawy, spotykania siÄ™, dziaÅ‚ania. – Kto to wtedy w domu siedziaÅ‚? Najpierw siÄ™ caÅ‚y dzieÅ„ bardzo ciężko pracowaÅ‚o. I to nie za pieniÄ…dze, a za jedzenie albo odzież, a potem biegÅ‚o siÄ™ na próby, a czasem na potaÅ„cówkÄ™. Åšwietna sala byÅ‚a w szkole przy rondzie na Kosynierów GdyÅ„skich. Nie byÅ‚o żadnego picia, jedzenia, alkoholu. Wszyscy stali pod Å›cianami albo taÅ„czyli. Raz przyuważyÅ‚em piÄ™knÄ… dziewczynÄ™. To pÄ™dzÄ™ do niej przez salÄ™. Szybko, by nikt mi jej nie sprzÄ…tnÄ…Å‚ sprzed nosa, kÅ‚aniam siÄ™ i pytam, czy mogÄ™ jÄ… prosić do taÅ„ca.
– Przepraszam, ale z dzieckiem nie taÅ„czÄ™ – odpowiedziaÅ‚a. Nie zmieszaÅ‚em siÄ™, tylko odrzekÅ‚em: – A, to przepraszam. Nie wiedziaÅ‚em, że pani jest w ciąży.
Dorosły Waldemar uczy jak z nut
Jednak nie samÄ… zabawÄ… żyÅ‚ mÅ‚ody artysta w powojennym Gorzowie. Wszystko trzeba byÅ‚o budować od nowa. Także kulturÄ™. To budowaÅ‚. A w zasadzie graÅ‚. SpoÅ‚ecznie. W MaÅ‚ej Orkiestrze Symfonicznej (1947-52), w orkiestrze Liceum Pedagogicznego (1950-52). ProwadziÅ‚ chór przy LO dla dorosÅ‚ych (1950-52), chór żeÅ„ski przy Prezydium Powiatowej Rady Narodowej (1951)…
Wzorem i wyroczniÄ… w kwestiach muzyki byÅ‚ dla mÅ‚odego Waldemara wujek, który – jak ojciec – graÅ‚ w orkiestrze. Kiedy dostaÅ‚ angaż we WrocÅ‚awiu, zabraÅ‚ bratanka ze sobÄ…. ChÅ‚opak nie wahaÅ‚ siÄ™ ani chwili. Podobnie jak wtedy, gdy zaproponowano im nowe perspektywy w Szczecinie. Waldemar i tu graÅ‚ w orkiestrze, ale także zdobywaÅ‚ kolejne etapy muzycznego wyksztaÅ‚cenia. W miÄ™dzyczasie delikatne skrzypce zamieniÅ‚ na głęboko brzmiÄ…cÄ… wiolonczelÄ™.
MógÅ‚ zostać filharmonikiem szczeciÅ„skim, ale wybraÅ‚ Gorzów i zupeÅ‚nie inny rodzaj kontaktu z muzykÄ……
ByÅ‚ 1957 rok. Praca czekaÅ‚a na niego w PaÅ„stwowej Szkole Muzycznej I i II stopnia, której pozostaÅ‚ wierny aż do emerytury w 1988 roku. UczyÅ‚ gry na skrzypcach, wiolonczeli i kontrabasie. UchodziÅ‚ za bardzo wymagajÄ…cego i surowego nauczyciela, ale za to miaÅ‚ efekty. – Z każdego konkursu moich uczniowie wracali z nagrodami. RywalizowaliÅ›my z innymi szkoÅ‚ami muzycznymi w regionie. Czasem byÅ‚o i tak, że jak na konkursie nauczyciele dowiadywali siÄ™, że ÅšwiÄ…tkiewicz przyjechaÅ‚ z uczniami, to wycofywali swoich z konkursu, bo i tak byÅ‚o wiadomo, kto jest najlepiej przygotowany i kto wygra – mówi z dumÄ… pan ÅšwiÄ…tkiewicz. Dodaje, że w tej pracy nie można być zbyt Å‚agodnym, pobÅ‚ażliwym. Muzyka wymaga pracy, ćwiczeÅ„, zaangażowania, wyrzeczeÅ„. JeÅ›li nie jesteÅ› gotowy na peÅ‚ne poÅ›wiÄ™cenie, zrezygnuj. Ale jeÅ›li decydujesz siÄ™ na to, to na caÅ‚ego. – Ja uczyÅ‚em tak, by moi uczniowie pokoÅ„czyli potem inne szkoÅ‚y, poszli na studia i wrócili do Gorzowa uczyć muzyki... – dodaje.
DziÅ›, na emeryturze, Waldemar ÅšwiÄ…tkiewicz żyje spokojnie, cieszÄ…c siÄ™ każdym dniem. CzÄ™sto bywa w Filharmonii Gorzowskiej. – MarzyÅ‚em o jej powstaniu od kilkudziesiÄ™ciu lat. Dobrze, że jest. Szkoda tylko, że tak późno i nie dane mi bÄ™dzie już w niej zagrać – wzdycha.
Ale na brak zajęć nie narzeka. Czas wypeÅ‚nia mu żona. Bo 16 lat temu, w koÅ„cu siÄ™ ustatkowaÅ‚. – ByÅ‚em w Klubie nauczyciela na potaÅ„cówce. ZobaczyÅ‚em jÄ…. I… już nie pytaÅ‚em, czy mogÄ™ prosić do taÅ„ca, bo jeszcze by powiedziaÅ‚a, że ze starymi dziadami nie taÅ„czy. Po prostu porwaÅ‚em jÄ… na parkiet. I tak taÅ„czymy sobie do dziÅ›…
Agnieszka Kopaczyńska-Moskaluk
Waldemar ÅšwiÄ…tkiewicz
… to najmÅ‚odszy Pionier Gorzowa. CaÅ‚e swoje życie poÅ›wiÄ™ciÅ‚ muzyce i tworzeniu w Gorzowie Å›rodowiska muzycznego, za co kilka lat temu byÅ‚ nominowany do Motyla - Nagrody Kulturalnej Prezydenta Gorzowa. Przez wiele lat zwiÄ…zany z PaÅ„stwowÄ… Szkołą MuzycznÄ…. ByÅ‚ nauczycielem gry na skrzypcach, wiolonczeli i kontrabasie. DziÅ› jest na emeryturze.