W sobotę 29 października w Teatrze im. J. Osterwy odbyło się spotkanie dyskusyjne „Porozmawiajmy o Papuszy”. Spotkanie poprzedził spektakl „Papusza znaczy lalka”, czyli – jak mówią twórcy – rzecz inspirowana życiem i twórczością romskiej poetki Bronisławy Wajs (Papuszy), a przede wszystkim opowieść o walce ze słabościami i ograniczeniami społecznymi.
Premiera spektaklu „Papusza, czyli lalka” odbyła się 10 września. Od tej pory nie milkną echa dotyczące przedstawienia, które za kanwę przyjęło historię pierwszej cygańskiej poetki mieszkającej w Gorzowie. Poetki, której – co tu dużo mówić – jej cygańscy/romscy bracia długo nie akceptowali (żeby nie powiedzieć dosadniej). Dopiero ostatnie dziesięciolecia zainteresowania szerszego świata kultury i nauki sprawiły, że jej postać zaczęła być tu w Gorzowie niemal mitologizowana. Próba więc podjęcia się realizacji spektaklu opartego na życiu Papuszy, od początku skazana była na silną reakcję ze strony wielu odbiorców.
Tak się też stało. Fantastycznie – nie tylko moim zdaniem – pomyślany i zrealizowany oraz zagrany przez aktorów Teatru im. J. Osterwy spektakl jednych zachwycił, innych zniesmaczył, jeszcze innych pozostawił w niezrozumieniu idei czy symbolicznego zwielokrotnienia bohaterki i tego, że jej dzieje opowiada sześć aktorek. Wydaje się to dziwne, szczególnie wobec wyjaśnień publikowanych przez gorzowskie media przed premierą. I reżyser
Jacek Głomb, i autorka scenariusza
Katarzyna Knychalska wielokrotnie powtarzali, że to nie jest historia jeden do jednego, że to rodzaj przypowieści, rzecz o sprawach wciąż aktualnych, czyli sytuacji kobiet w świecie, także niewielkich społeczności, że nie ma w tym zamysłu pokazywania jedynej prawdy o Papuszy czy obrażania kogokolwiek.
I dla mnie jest oczywiste, że teatr – podobnie jak film – to dziedzina sztuki, która przetwarza świat i życiowe scenariusze na własne potrzeby. To – mówiąc naukowo – przekład intersemiotyczny, czyli z jednego języka na inny – to nowy sposób przełożenia jednostkowej sytuacji na losy ogółu i uczynienia z tej historii swoistego lustra, w którym może przejrzeć się każdy.
Pięknie przedstawiona historia została wpięta w ramy baśniowej opowieści snutej w ustnym przekazie nie tylko przez taborowych Cyganów przy ognisku. I ta opowieść wyczarowuje przed nami świat, który minął, a który znamy albo z osobistych doświadczeń, albo z przekazów starszych ludzi. I my w ten świat wnikamy, chłoniemy jego zwyczaje, ludzkie charaktery, piękno i jego brak, marzenia i rzeczywistość, szczęście i smutek, tęsknotę i poetycką wrażliwość, w opozycji do ludzkiej złości, zawiści i ułomności. To pokazują i przypominają nam symboliczni aktorzy na tle równie symbolicznej scenografii, która żyje razem z treścią snutej opowieści aż do finału, w którym budzimy się na widowni, niczym w nierzeczywistym lesie, w jakim zatrzymaliśmy się na chwilę. Opowieść się kończy. Aktorzy schodzą ze sceny. Muzyka przestaje grać. Wracamy do swoich światów. Jedni niosą zachwyt, inni oburzenie. I z tego właśnie powodu w sobotni wieczór można było posłuchać dyskusji zaproszonych gości o przedstawieniu i samej Papuszy. O Cyganach/Romach, o ich niełatwej wojennej i późniejszej historii, o ich zwyczajach, zasadach i zamknięciu.
Mówili o tym zaproszeni goście: dr
Piotr Krzyżanowski – autor książki „Między wędrówką a osiedleniem. Cyganie w Polsce w latach 1945-1964” i współautor „Cyganie. Mity i fakty”,
Tomasz Domagała – krytyk teatralny, Katarzyna Knychalska – autorka scenariusza „Papusza znaczy lalka” oraz była dyr. wydziału kultury
Lidia Przybyłowicz, która z Cyganami miała za czasów swojej pracy i wciąż ma z uwagi na sąsiedztwo, bezpośredni kontakt.
Rozmowę poprowadziła
Renata Ochwat, a w „Teatralce” pojawił się również reżyser Jacek Głąb, aktorzy i czuwający nad wszystkim dyr.
Jan Tomaszewicz. Padło wiele wyjaśnień – dla zainteresowanych oczywistych – kolejny raz usłyszeliśmy o idei spektaklu i co szczególnie ważne, o zapowiedzi książki, w której pojawią się wiersze nie tylko tłumaczone przez Jerzego Ficowskiego, ale w tzw. stosunku jeden do jednego.
Andrzej Trzaskowski skomentował na naszym forum rozmowę tak: „Byłem na spotkaniu po spektaklu o Papuszy. Najdosadniej podsumował reżyser. Reasumując: o czym, o kim my właściwie mówimy? Papuszy jest w jej (?) wierszach tyle, co kot napłakał. A Gorzowa to już wcale. A reszta? Reszta jest Tajemnicą, z której żyją co cwańszy Cyganie. I tyle.”
To duże uproszczenie, bo stwierdzenie Jacka Głomba o małości Papuszy w jej wierszach odnosi się właśnie do tłumaczenia Jerzego Ficowskiego. I to raczej oczywiste, że człowiek ze świata kultury przełożył poezję niewykształconej Cyganki tak, jak ona sam by tego nie zrobiła. Natomiast co do Gorzowa, mowa była o tym, że nie nazywa się go w spektaklu po imieniu. Pada tylko określenie „to miasto”, a my sami czytamy „Gorzów”. A że Papusza wciąż jest i chyba na zawsze pozostanie Tajemnicą, nie ma się co dziwić. I nie zmieni tego nawet książka, nad którą pracuje
Edward Dębicki, a która ma się nazywać „Papusza, historia prawdziwa”.
Sobotnie spotkanie było tym, czego w Gorzowie i współczesnym świecie brakuje – próbą dyskusji na argumenty. Dyskusji, w której każdy mógł wziąć udział. Wzięło jak zwykle niewielu.
Hanna Kaup
Foto Ewa Kunicka
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
200 lat dla pani Zofii
Nieczęsto zdarza się, aby tradycyjnie śpiewane „sto lat”, z racji chwili, modyfikowano w sekwencji życzeń na lat „dwieście”. Tak właśnie ...
<czytaj dalej>Oni tu zostają
„Zostaję!” to hasło nowej kampanii promującej Gorzów, która ma zwrócić uwagę na zalety naszego miasta, dzięki którym jest ono doskonałym ...
<czytaj dalej>Pielgrzymki
Tegoroczna piesza pielgrzymka powołaniowa odbędzie się w sobotę w sobotę 27 kwietnia.
Wyjście pielgrzymki na trasę z Paradyża do Rokitna nastąpi ...
<czytaj dalej>Prezydent w ministerstwie
Prezydent Gorzowa w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
- Z doświadczenia wiem, że najważniejsze są relacje bezpośrednie. Ustalenia, które zapadają wtedy ...
<czytaj dalej>