22 maja. Wczorajszy poranek zastał nas w Jaca, w Aragonii, 30 km przed granicą z Francją. Termometr wskazywał sześć stopni, przy temperaturze odczuwalnej wynoszącej cztery stopnie. Absolutnie nie zachęcało to do spacerów, wystarczyło jednak, by słonko oświetliło okoliczne góry, to i ochota się znalazła. Nasze miejsce noclegowe przeznaczone było tylko do spania. To pierwszy na naszej drodze parking oznaczony godzinami przebywania od 22:00 do 10:00. Drugi, położony w samym mieście i całodobowy, był zapełniony, ale na tym przynajmniej było spokojnie. Do godziny obowiązkowego wyjazdu zdążyliśmy nawet zjeść śniadanie.
Ostatnim planowanym punktem pobytu w Hiszpanii był wyjątkowej urody dworzec kolejowy Canfranc, nazwany swego czasu „eleganckim gniazdkiem Pirenejów” i „lśniącą perłą secesji”, a ostatnio „Titanikiem w górach”. Wszystkie określenia idealnie do niego pasują. Kiedy go otwierano w 1928 r., był najbardziej imponującym dworcem w Europie i chyba nawet największym: 241 m długości, 12 m szerokości, 365 okien (po jednym na każdy dzień roku), 150 drzwi (po 75 z każdej strony), salony, bary, restauracje i luksusowy hotel… dopóki się tego nie zobaczy na własne oczy, to nawet trudno go sobie wyobrazić (na zdjęciu zmieścił się tylko jego kawałek).
Już osiem lat po otwarciu został zamknięty z powodu hiszpańskiej wojny domowej, w trakcie II wojny kontrolę nad nim przejęli Niemcy i ruch pasażerski również zamarł, a po zakończeniu wojny definitywnie przestał działać w 1970 r. po wypadku pociągu towarowego, który zniszczył most po stronie francuskiej.
Opuszczone secesyjne cacko architektoniczne niszczało. To wtedy nazwano je Titanikiem. Na szczęście, jego los się odwrócił i dziś można je nazwać Feniksem. W 2013 r. rząd Hiszpanii odsprzedał dworzec władzom Aragonii, które rozpoczęły rewitalizację. Dziesięć lat później, w styczniu 2023 r., został w nim ponownie otwarty luksusowy hotel.
Pięciogwiazdkowy Royal Hideaway ma 104 pokoje, bibliotekę i strefę wellness z podgrzewanym basenem oraz niemałe ceny. W stojących obok wagonach kolejowych jest restauracja, a hotelowe lobby (jedyne miejsce, które można zwiedzać), przypomina kasę biletową. Można do niego dojechać koleją regionalną, dla której wybudowano na tyłach nową stację.
Kiedy już nasyciliśmy oczy piękną budowlą i jej nie mniej wspaniałym otoczeniem naturalnym, ruszyliśmy do Francji wybudowanym obok dworca Canfranc prawie dziewięciokilometrowym tunelem. Jazda z zalecaną prędkością 80km/h trwała 10 minut. Tunel Somport zaczyna się w Hiszpanii na wysokości 1180 m n.p.m., a kończy we Francji na wysokości 1116 m n.p.m. Dzięki niemu nie trzeba się wspinać na przełęcz położoną na wysokości 1632 m n.p.m, co zimą bywa bardzo utrudnione.
Francja przywitała nas Parkiem Narodowym Pirenejów, a w nim drogami pozapinanymi jak agrafki, pełnymi wolnych krów, szczęśliwych koni, zadowolonych owiec oraz równie uszczęśliwionych, pasących się na łanach rumianków osłów. Ich widok spowodował nagły przypływ Bodkowej weny i tak naprędce powstał slogan: „Chcesz być zdrowy jak osiołek, jedz rumianek – mówi Bodek”.
Średniowieczna wioska Borce zaprosiła nas sama ciekawym przydrożnym witaczem. Warto było zboczyć z trasy. Jej historia zaczęła się w XII w. Są tam wąskie uliczki, urocze kamienne domy i ciekawy stary kościół, w którym zachowało się romańskie aspersorium (misa na wodę święconą) z czarnego wapienia świadczące o tym, że już w XII w. wiodła tędy trasa pielgrzymki do Santiago de Compostela. Na ścianie misy wyraźnie widać płaskorzeźbioną muszlę, kostur pielgrzymi i brodatą twarz. Zamierzaliśmy też odwiedzić niedaleką XIII w. twierdzę, ale droga w jej kierunku była zamknięta. Kiedy opuszczaliśmy wieś, żegnano nas okrzykiem „Vive la Pologne!”.
Potem jeszcze zajechaliśmy na chwilę do Lourdes, 15 km wcześniej mijając piękne sanktuarium maryjne w Bettharam (Sanctuaire Notre-Dame de Bétharram). Według miejscowej legendy to właśnie tutaj, podając pomocną gałąź, Maryja miała uratować dziewczynkę od utonięcia w rzece Gave de Pau. Beth-arram w miejscowym dialekcie bearneńskim oznacza piękną gałąź. W ramach wdzięczności miejscowa ludność wybudowała kapliczkę pw. Matki Bożej od Dobrej Gałęzi, a na przełomie XVIII w. i XIX w. powstało w tym miejscu spore sanktuarium z okazałą i wpadającą w oko każdemu, kto tędy przejeżdża, Drogą Krzyżową. Cicho tu i spokojnie, nie ma tłumów ani mnóstwa sklepów wypełnionych po brzegi dewocjonaliami. W uliczkach Lourdes, utkanych ogromną ilością marketów pełnych figurek, wachlarzy, świec i innych krzyczących kolorami przedmiotów, można się zwyczajnie zgubić. O wiele spokojniej jest już przy samym sanktuarium, ale powiem szczerze, że cała ta infrastruktura pielgrzymkowo-turystyczna po prostu mnie przytłoczyła. Ani w Santiago de Compostela, ani w Covadondze tego nie czułam.
Na nocleg zatrzymaliśmy się w Valence-sur-Baïse, w Oksytanii. Jest tutaj parking przygotowany przez gminę dla kamperów i innych vanlifersów, ale byliśmy na nim kompletnie sami. Historycznie i kulturowo miasto położone jest w dawnym hrabstwie Gaskonia. Sprawdzimy dzisiaj, co w nim jest ciekawego.
Maria Gonta
Foto Gontowiec Podróżny
Przebudowa Spichrzowej
Ostatnie przygotowania do rozpoczęcia przebudowy ulicy Spichrzowej.
Konsorcjum firm TORMEL i WUPRINŻ, przebuduje ostatni, półkilometrowy odcinek ulicy Spichrzowej. Pierwsze prace ruszą ...
<czytaj dalej>UMCS z Jazz Clubem Pod Filarami
80 lat UMCS w Lublinie z Jazz Clubem „Pod Filarami”.
W dniach 14 -17 maja 2024 roku w Akademickim Centrum Kultury ...
<czytaj dalej>Remont schodów
Nowe schody na Piaskach, obok lecznicza zieleń.
Rusza remont schodów przy ul. Bohaterów Westerplatte, zejście do ul. Sczanieckiej. Skarpa przy schodach ...
<czytaj dalej>Obchody 900-lecia jubileuszu
W sobotę 11 maja br. w Ośnie Lubuskim odbędą się uroczyste obchody z okazji dziewięćsetlecia ustanowienia biskupstwa lubuskiego.
Przygotowania do tej ...
<czytaj dalej>