6 kwietnia. Wprawdzie pełnia dopiero dziś ma się objawić w całej okazałości, ale już wczorajszy księżyc, okrągły jak patelnia, pięknie nawiązywał do swojej nazwy. To nic, że Różowa Pełnia oznacza kwitnące właśnie gdzieś w Ameryce floksy, bowiem ten wczorajszy pokazał się nam na tle wybarwionych zachodzącym słońcem śniegów na szczytach Alp. Śniegi po prostu zaróżowiły się z emocji, że to taka wyjątkowa pełnia. Pierwsza wiosenna i w dodatku wyznaczająca datę Wielkanocy.
Tymczasem mamy już Wielki Czwartek. W ludowej tradycji od dziś aż do Wtorku Wielkanocnego (który dawno temu również był świętem) nie wolno było hałasować, a co za tym idzie orać, kopać, rąbać drzewa, młócić, prząść, prać kijanką. Z rozpędu, a właściwie z nadmiaru różnych i podróżnych wrażeń, zapomniałam wczoraj wspomnieć o zwyczajach związanych z Wielką Środą, bowiem był to pierwszy z dni Wielkiego Tygodnia, który mógł się pochwalić własnymi obrzędami i przesądami.
Od Wielkiej Środy zaczynało się określanie pogody na nadchodzące pory roku: dzisiejsza aura odpowiada za trwającą wiosnę, Wielki Czwartek opisze nam lato, Wielki Piątek wywróży, co czeka nas jesienią, a Wielka Sobota przyniesie prognozę na zimę.
W Wielkim Tygodniu zresztą wszystko było wielkie, także wielkoponiedziałkowe i wielkowtorkowe wielkie porządki z bieleniem ścian w chałupach, chlewikach i oborach na czele. Szorowano niemal do białości podłogi, ławy i stoły, myto okna, odkurzano obrazy, prano chodniki, obrusy, zasłony, wietrzono pościel, sienniki moszczono świeżym sianem, łatano dziury w płotach i na koniec zamiatano podwórze. Od Wielkiej Środy jednak gospodynie powinny zabrać się już za wypiekanie chleba i ciast, a gospodarze za święcenie pól zeszłoroczną wodą święconą (zapewniało to obfite plony).
Wśród niewielu wielkośrodowych przesądów można znaleźć takie smaczki:
- kury znosiły w ten dzień krzywe jajka,
- wieczorne dojenie wymagało takiego ustawienia mućki, by na jej czoło nie padało żadne światło, w przeciwnym wypadku krowa mogła „zmądrzeć” (?!) i przestać dawać mleko. Na wszelki wypadek gospodynie zakrywały im oczy, a co przezorniejsze, nawet całą głowę,
- dla symbolicznej ochrony przed pożarami, na granicy wsi rozpalano siedem ognisk, po czym zabierano do domów szczapy z zarzewiem ognia i odpalano od nich na nowo wygaszone wcześniej paleniska.
Natomiast w Wielki Czwartek w wielu regionach naszego kraju palono kukły Judasza. W domach zasłaniano (na znak smutku) obrazy i lustra. Bywało też, że w ogóle zabraniano dziewczętom zaglądania tego dnia do lusterka.
- na Śląsku nie zmieniano pościeli (w obawie przed plagą pcheł),
- na Śląsku Cieszyńskim nie pozwalano ciężarnym wychodzić poza obejście. To tak na wszelki wypadek, bo gdyby komukolwiek wpadło do głowy się z niej naśmiewać, wówczas dziecko urodziłoby się gamoniowate,
- na Lubelszczyźnie zabraniano prać, bo „z tego powstawały w chmurach grady”,
- ściągnięty tego dnia sok brzozowy działać miał zbawiennie na wszelkie dolegliwości,
- postna polewka ugotowana z młodych pokrzyw, kurdybanku i innych wczesnowiosennych ziół także nabierała właściwości przeciwchorobowych,
- solidne potrząsanie drzewkami owocowymi (jeszcze przed zamilknięciem dzwonów) gwarantować miało obfite zbiory na jesieni,
- chodzenie boso i uderzanie w ziemię drewnianym drągiem pozwalało definitywnie pozbyć się kretów.
Warto też wiedzieć, że Wielki Czwartek bywa nazywany Zielonym Czwartkiem. Zgodnie z ludowymi wierzeniami, warto dziś zasiać coś w ogrodzie albo chociaż przesadzić rośliny doniczkowe. Aha! I trzeba uważać na czarownice! Ponoć właśnie dziś są szczególnie aktywne; na szczęście, interesuje je głównie bydło domowe, któremu mogą „odebrać wszelki pożytek”.
Wczoraj powinnam zacytować przysłowie: „W Wielką Środę po kołaczach, gdy żaba zakuka, już nas zima mrozami pewnie nie oszuka”. Żab wprawdzie jeszcze w tym roku nie słyszeliśmy, ale kukułka to się chyba wczoraj zacięła. Okukała cały krajobraz kolejnych francuskich parków krajobrazowych, których serpentynami podróżowaliśmy. Dawno już mieliśmy być w Hiszpanii, bo tam obrzędy Wielkiego Tygodnia są szczególnie widowiskowe, tymczasem dotarliśmy dopiero do Oksytanii. Jak dobrze pójdzie, do soboty opuścimy Francję, ale z racji, że ciągle tu jesteśmy, a czas świąteczny coraz bliżej, dzisiejsza fotka przedstawia jedną z ogromnej liczby wielkanocnych dekoracji, których pełno tu w oknach i na ulicach. Zajączki, kurki, gąski, pisanki, baranki i mnóstwo kolorowych kwiatów. No i kwitnące drzewa owocowe. I rzepaki już tak duże (choć jeszcze nie wszędzie), że nadają się na rzepiarskie portrety.
Tekst i foto Maria Gonta
Przebudowa Spichrzowej
Ostatnie przygotowania do rozpoczęcia przebudowy ulicy Spichrzowej.
Konsorcjum firm TORMEL i WUPRINŻ, przebuduje ostatni, półkilometrowy odcinek ulicy Spichrzowej. Pierwsze prace ruszą ...
<czytaj dalej>Remont schodów
Nowe schody na Piaskach, obok lecznicza zieleń.
Rusza remont schodów przy ul. Bohaterów Westerplatte, zejście do ul. Sczanieckiej. Skarpa przy schodach ...
<czytaj dalej>