1 maja przynosi nam pierwsze pogodowe wieszczby:
„Na pierwszego maja szron obiecuje hojny plon”.
„Na pierwszy maj ostatek bydłu daj, ale jeszcze się oglądaj: w piecu sobie napal, za niego się wwal”.
„Pierwszego maja deszcz, nieurodzaju wieszcz”.
„Kiedy pierwszy maj płacze, będą chude klacze”.
Chociaż dzisiejsza noc nie poszroniła, to jednak nie pada i na razie nawet się nie zanosi, więc może z tym urodzajem najgorzej nie będzie?
W staropolszczyźnie maj znany był także pod nazwą „trawień”, co w żaden sposób nie odnosi się do spraw kulinarnych i procesów trawiennych, tylko do bujnego wzrostu traw, za to miniony już kwiecień zwano łżykwiatem, łudzikwiatem albo łżekwiatem. Pewnie nasi przodkowie chcieli w ten sposób zaznaczyć chwiejną i dwoistą naturę miesiąca, bo „wyłudzone” na powierzchnię kwiaty często musiały tulić z zimna płatki.
Czesi z kolei nazywają maj kwietniem. Oczywiście tak się wydaje z naszego punktu widzenia, ponieważ dla Polaka „květen“ brzmi jednoznacznie, jednak nie od dziś wiemy, że bezpośrednie tłumaczenie naszych języków i to w obie strony, bywa zabawne, ale... potrafi wyprowadzić w pole. Z drugiej strony trzeba im przyznać rację, w końcu to właśnie maj jest miesiącem powszechnego kwitnienia. W dodatku jego pierwszy dzień, to u naszych południowych sąsiadów „lásky čás“, czyli „czas na miłość“, takie czeskie walentynki (svátek zamilovaných).
Całe tłumy zakochanych można wtedy spotkać wszędzie, gdzie rosną czereśniowe drzewka. Wszyscy się całują, jednak tylko pocałunek prawdziwej miłości gwarantuje, że do kolejnego pierwszego maja nie uschnie ani czereśnia, ani dziewczyna, ani miłość. Uczciwie trzeba przyznać, że współcześnie trochę sobie ten zwyczaj uproszczono i właściwie wystarczy pocałunek pod jakimkolwiek kwitnącym drzewem, ale największą mocą dysponuje nadal czereśnia. Co ja mówię „wystarczy“; dla zakochanej pary to właściwie obowiązek!
A wszystkiemu podobno „winien” Karel Hynek Mácha i jego poemat „Máj”, którego pierwsze wersy potrafi zacytować każdy Czech: „Byl pozdní večer – první máj – večerní máj – byl lásky čas. Hrdliččin zval ku lásce hlas, kde borový zaváněl háj” (Był późny wieczór – pierwszy maj – wieczorny maj – miłości czas. Synagorlicy głos do miłości wzywał tam, gdzie sosnowy pachniał gaj). Wydany zaledwie pół roku przed śmiercią autora utwór uważany jest za jedyny prawdziwie czeski poemat romantyczny, a samego autora uznano jednym z najwybitniejszych i najosobliwszych dziewiętnastowiecznych poetów czeskich w literaturze światowej.
To w końcu „máj” czy „květen“ zapytacie. Otóż i to, i to, ale pierwsze słowo jest przede wszystkim wyrazem neutralnym, poetyzmem.
„Pierwszego maja poranek jest nader tęskliwym dla kochanek” – może to właśnie południowym sąsiadom zawdzięczamy kolejne z dzisiejszych przysłów?
Poza tym dziś Międzynarodowy Dzień Partyzanckiego Sadzenia Słoneczników, więc… do dzieła.
A fotka… jak zwykle odbiega nieco od wiodących tematów dnia. Słoneczników tegorocznych jeszcze nie ma, ale spodobało mi się czeskie święto miłości, więc zdjęcie wybrałam trochę liryczne, z najbardziej niezwykłej galerii rzeźb, jaką spotkaliśmy na swojej drodze. Lubię ją odwiedzać. Ładuję w niej własne akumulatory.
Tekst i foto Maria Gonta
« | maj 2024 | » | ||||
P | W | Ś | C | P | S | N |
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | ||
6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 |
13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 |
20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 |