VII Międzynarodowe Spotkania Orkiestr Dętych „Alte Kameraden” już za nami. Jak wypadły? Koncertowo!
Spotkania tegoroczne potwierdziły sprawdzoną regułę dotyczącą organizacji zdarzeń cyklicznych – prawo sinusoidy. Na pierwszą, dobrze przygotowaną i rozreklamowaną edycję przychodzą zazwyczaj tłumy. A wśród nich wiele tak naprawdę niezainteresowanych, towarzyszących czy przypadkowych osób. Na drugą już mniej, ale tych żywotniej zainteresowanych. Na trzecią jeszcze mniej i tutaj robi się „siodełko”, którego organizatorzy zazwyczaj nie wytrzymują i odpuszczają – no, bo jak zainteresowanie malejące… A to błąd i marnotrawstwo trudu oraz pieniędzy zainwestowanych w poprzednie edycje. Błąd nagminnie popełniany przez nieświadomych reguł, niedoświadczonych organizatorów. Bo właśnie wytworzył się „zacier”, ta docelowa grupa uczestników i odbiorców, która – przy dobrej organizacji i odpowiednim nagłaśnianiu imprezy – będzie nabierała jak kula śnieżna, stanowiła o masowości imprezy. I zapewni zakładany od początku sukces.
Tak się właśnie z naszymi „Alte Kameraden” stało. Impreza okrzepła. Stała się rozpoznawalna w świecie, stała się marką Gorzowa – imprezą masową.
Zgłosiło się na nią około setki chętnych orkiestr, przyjechała wyłoniona jedenastka (około 600 uczestników!), w konkursie wzięło udział dziewięć orkiestr – tych najlepszych. Piszę te słowa nieświadom jeszcze wyników pracy komisji konkursowej, nazwy zwycięskiej orkiestry. Bo chcę pisać o sukcesie samej imprezy, o naszym, Gorzowa, sukcesie. Bo w tzw. przestrzeni publicznej udało się wykreować zdarzenie będące usprawiedliwieniem i spoiwem chaotycznych i nieprzemyślanych do końca działań, które – szczęśliwym zbiegiem okoliczności – zaowocowały tym, że miasto ożyło, bulwary (obydwa!) się zapełniły, ludzie wyszli z domów, aby razem bawić się i oglądać te niezwykle widowiskowe zdarzenia: przemarsze grających orkiestr, pokazy musztry paradnej i koncert konkursowy na bulwarze. l to wszystko tak pomyślane, aby zagospodarować całą miejską przestrzeń: osiedla, rynek, ulice śródmiejskie, bulwary.
Nie byłoby sukcesu VII „Alte Kameraden” bez pracy zespołu (podkreślam: zespołu) pracowników MCK – pod dyrekcją i bacznym okiem nowej dyrektor Sylwii Beech. Imprezy będącej ich wspólnym przecież debiutem – perfekcyjnie przygotowanej i zrealizowanej w każdym calu: od oprawy graficznej wspartej wydawnictwem okazjonalnym, pozyskanymi do współpracy, świetnie sobie radzącymi z prowadzeniem imprezy dziennikarzami lokalnych stacji telewizyjnych, aż do wzorcowej współpracy ze służbami miejskimi, ochroną i policją. Słowem: koncertowy debiut skonsolidowanego na nowo zespołu MCK – z brawurową, wspaniałą rolą Czesława Gandy, spinającego i koordynującego wszystkie niełatwe przecież do ogarnięcia, poszczególne elementy tej wielowątkowej i wielobarwnej układanki. No, ale te roczniki tak mają…
Co mi się marzy? Ano to, aby następna edycja gorzowskich „Alte Kameraden” poprzedzona została „zajawką”, przemarszem i krótkim koncertem polskich orkiestr (drezdeneckiej młodzieżówki!) w Berlinie, pod Bramą Brandenburską – w będącym tam świętem, Dniu Zwycięstwa, 9 maja. Po to, aby bezpośrednim już pociągiem z Berlina zjechały na nasze, gorzowskie święto tłumy berlińczyków, rodaków Carla Teike, tego skromnego orkiestranta w dawnym Landsbergu, tego, od którego to się wszystko przecież zaczęło…
Andrzej Trzaskowski
Foto Hanna Kaup
Fotorelacje: http://www.egorzowska.pl/pokaz,galeria,0,0,2013-05-14_egzamin_zdany_koncertowo_z_marszu__,
http://www.egorzowska.pl/pokaz,galeria,0,0,2013-05-14_najlepsi_alte_kameraden,
http://www.egorzowska.pl/pokaz,galeria,0,0,2013-05-13_drezdenko_najlepsze_w_marszu,
http://www.egorzowska.pl/pokaz,galeria,0,0,2013-05-12_muzyka_na_osiedlach,
« | październik 2023 | » | ||||
P | W | Ś | C | P | S | N |
1 | ||||||
2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 |
9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 |
16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 |
23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 |
30 | 31 |