Tyle się dzisiaj mówi o rozrzutności Rządu słusznie minionego, o „terrorze praworządności” w wykonaniu obojętnie której ze stron naszego życia politycznego, o milionowych wsparciach dla agend rządowych i nowo powoływanych fundacji, o braku, niemożności rozliczeń.
I prawie każdy ma swoją opowieść… Mam i ja. Ale po kolei.
Jestem zaprzyjaźniony z bodaj najsłynniejszą rodziną Romów w Polsce, z jej nestorem Don Vasylem. Od jego najwcześniejszych kroków na estradzie wspierałem go, organizując jego koncerty, a w trudnych dla niego czasach, po niesłusznych pomówieniach, broniłem jego dobrego imienia. Byłem przy narodzinach Międzynarodowego Festiwalu Piosenki i Kultury Romów w Ciechocinku, pomagałem, jak mogłem przy jego kolejnych edycjach. To wszystko półoficjalnie, bez wynagrodzenia, z potrzeby serca, służąc pomocą jego pomysłodawcy Don Vasylowi.
Współpraca z Romami wymaga zrozumienia dla ich odrębności myślenia, dla poszanowania ich często ponad miarę wynoszonego ego, dla ich tradycyjnego podziału ról w rodzinie, niechęci i dystansu do zawiłych procedur urzędniczych wspomagających i oceniających przedsięwzięcia kulturalne Romów.
Ta niechęć, a właściwie obawy, skutkowały tym, że – w odróżnieniu od innych – powołane przez Don Vasyla i jego przyjaciół już w 2006 roku, Europejskie Towarzystwo Edukacji i Kultury Romów nie występowało o wsparcie z utworzonego przy Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji programu wspierania romskich przedsięwzięć w zakresie zachowania kultury i odrębności języka tej mniejszości etnicznej, borykając się po drodze z problemami w finansowaniu kolejnych, tłumnie odwiedzanych (przez przybyłych z całego kraju i z zagranicy Romów) Festiwali.
I tak aż do roku 2017, kiedy to zorganizowanie XXI już Festiwalu w Ciechocinku – z braku funduszy – stanęło znów pod znakiem zapytania. I przyznam się, że to za moją namową rozpoczęło wtedy aktywną działalność Towarzystwo, przejmując organizację Festiwalu, podpisując umowy z podwykonawcami i dbając o ich sfinansowanie.
Było to możliwe dzięki wsparciu udzielonemu przez Ministerstwo, które to wsparcie zostało spożytkowane i skrupulatnie rozliczone. Idąc tym śladem, Towarzystwo wystąpiło o wsparcie Festiwalu w następnym 2018 roku i wsparcie to otrzymało. Wprawdzie znacznie mniejsze niż inne stowarzyszenie romskie, które organizuje równolegle podobny Festiwal, ale o znacznie mniejsze zasięgu oddziaływania, nazwany Spotkaniami. Te niezrozumiałe faworyzowanie Spotkań o znacznie mniejszej publiczności i zasięgu oddziaływania zdenerwowało Don Vasyla, który w rozmowie z urzędnikiem ministerstwa dał temu wyraz. A co na to urzędnik, który arbitralny jednoosobowo, w sposób nieznoszący sprzeciwu określał wysokość przyznawanych dotacji? Obraził się i zrezygnował ze współpracy…
I się zaczęło… Sprawę rozliczenia dotacji otrzymanej w 2018 roku Ministerstwo przekazało innemu urzędnikowi (urzędniczce), która nie rozumiejąc albo nie chcąc zrozumieć specyfiki przedsięwzięć romskich, posiłkując się tylko skomplikowanymi uwarunkowaniami zawartymi w umowie przyznającej dotację (będącej swego rodzaju dyktatem – albo podpiszesz umowę w takiej formie i skomplikowaniu, albo z dotacji nici) wykorzystując odstępstwa od skomplikowanej struktury kosztów zgłoszonych we wniosku o dotację uznała, że część dotacji – jako (sic!) nienależnie spożytkowaną, należy ministerstwu zwrócić.
Bo:
- określony we wniosku przychód własny (ze sprzedaży biletów wstępu na Festiwal) nie został osiągnięty, jakby to tylko od Towarzystwa zależało, ilu widzów i jakie bilety wstępu kupi,
a
- określone we wniosku koszty zostały przekroczone (bo TVP2, krótko przed telewizyjną emisją zażądało, aby Towarzystwo pokryło koszty zatrudnienia reżysera transmisji telewizyjnej), a tego nie uwzględniono we wniosku pisanym przecież na wiele miesięcy przed Festiwalem.
A skorygowany wniosek – zgodnie z wymogami umowy – Towarzystwo wysłało do ministerstwa, niestety, tylko pocztą elektroniczną i listem zwykłym, a ten (podobno) do Ministerstwa nie dotarł (?).
I urzędniczka, w „terrorze praworządności” tamtych lat wyliczyła, a Ministerstwo określiło to w Postanowieniu, że Towarzystwo powinno zwrócić znaczną część otrzymanej dotacji.
Na nic zdały się wielokrotnie ponawiane wyjaśnienia poparte przedłożeniem stosownych, opisanych faktur i rachunków, że przecież dotacja została wydatkowana zgodnie z intencją jej przyznania, tylko i wyłącznie na cel określony w umowie o dotację, a zarzuty są całkowicie bezpodstawne.
W tej sytuacji i zagrożeniu Towarzystwo współorganizujące Festiwal w 2018 roku, decyzją Nadzwyczajnego Zebrania Członków Towarzystwa – wobec braku funduszy na działalność i spłatę rzekomego zadłużenia – zostało zlikwidowane, a Zarząd otrzymał Absolutorium.
I to by było na tyle? Nic bardziej błędnego! Ministerstwo, po latach bezowocnych wyjaśnień i starań ze strony Towarzystwa, postanowiło właśnie, że… obowiązkiem zwrotu dotacji z 2018 roku obciąży, wobec jego likwidacji… członków Zarządu zlikwidowanego Towarzystwa!
I to jest ten „terror praworządności” sprzed lat w rozumieniu i wykonaniu słusznie minionej władzy. Tam miliony dla lipnych agend rządowych i nowo powoływanych fundacji i stowarzyszeń, a tutaj przedstawiane z uporem maniaka żądanie zwrotu słusznie i zgodnie z umową spożytkowanej dotacji.
Z przynależnymi od 2018 roku odsetkami za zwłokę, oczywiście… Od tych, którzy w pocie czoła, bez należnego wynagrodzenia przygotowali, zorganizowali i rozliczyli XXII Festiwal Romski w Ciechocinku, w 2018 roku. A to tylko dlatego, że wydatkowane kwoty w rubryczkach się nie zgadzały!
Cóż… Konia z rzędem (i cygański wóz taborowy) temu, kto organizując wielki Festiwal z dziesiątkami koniecznych w służbach porządkowych osób, koniecznością sfinansowania budowy wielkiej sceny, zapewnienia nagłośnienia, siedzeń dla wielkiej widowni największego na świecie Festiwalu Romskiego przewidzi wszystkie bieżące wydatki! Temu, który wszystkie wydatki zamknie kwotą 60 tysięcy złotych. Tych 60. tysięcy złotych z ministerialnej dotacji, której część mają teraz zwrócić Ministerstwu (z odsetkami liczonymi od 2018 roku) członkowie zlikwidowanego Towarzystwa – bezrobotni Romowie, no i ja, odpowiedzialny za całość rozliczeń, emeryt.
Taki to jest „terror praworządności” w oparciu o sucho interpretowane przepisy umowy o przyznaniu dotacji stowarzyszeniu romskiemu. Bo przecież „winien” musi się zgadzać z „ma”.
Tylko kto tu jest winien, a kto ma? Bo na pewno nie ja. I z obawą czekam, aż przyjdzie komornik i zechce mi – z głodowej emerytury – potrącać dług pozostały (?) po zlikwidowanym stowarzyszeniu romskim.
Za co? Ano za ciężką pracę przy organizowaniu znaczącego, największego na świecie, wspaniałego, transmitowanego przez telewizję na żywo na cały świat, kultywującego kulturę i język Romów, Międzynarodowego Festiwalu Piosenki i Kultury Romów w Ciechocinku, w 2018 roku. Teraz, po tylu latach, z odsetkami za zwłokę. Czyją zwłokę?
Ale machina „sprawiedliwości”, tak pojmowanej przez urzędników minionego Rządu, już ruszyła i właśnie zostałem poinformowany, że jeszcze za rządów tamtego składu Ministerstwa, w ubiegłym roku, wpisany zostałem do rejestru prowadzonego przez Główną Komisję Orzekającą w Sprawach o Naruszenie Dyscypliny Finansów Publicznych. Jeszcze i to. Z takiej małej chmury taki wielki deszcz? No, cóż…
Pozostaję z nadzieją na zmiany.
Były członek Zarządu zlikwidowanego
Europejskiego Towarzystwa Edukacji i Kultury Romów
Andrzej Trzaskowski
foto Hanna Kaup