Trzy dni trwała trzecia konferencja ultrasonografii kontrastowej z warsztatami, organizowana przez szefa oddziału chorób wewnętrznych w Wielospecjalistycznym Szpitalu Wojewódzkim w Gorzowie lek. med.
Romana Kołodziejczaka.
Co pan zakładał, organizując po raz pierwszy konferencję na temat ultrasonografii kontrastowej?
– Zakładałem spopularyzowanie tej metody i ściągnięcie ludzi, żeby wymieniali się doświadczeniami, żebyśmy się jej nauczyli i na co dzień wykorzystywali ją w diagnostyce.
Dlaczego ta metoda jest taka ważna?
– Ultrasonografia kontrastowa umożliwia prostszą i szybszą diagnostykę w wielu chorobach różnych narządów, od serca i tętnicy po nerki. Jej stosowanie zaczęło się od chorób wątroby, a wcześniej była znana w echokardiografii. Niestety, jakoś wciąż nie znajduje rozpowszechnienia.
Mówimy głównie o finansowaniu metody czy o podejściu lekarzy?
– O podejściu lekarzy głównie. Sprawa finansowania w każdym kraju jest jakaś, ale rzeczywiście ta metoda nie jest w Polsce odrębnie finansowana. Firma, która zarejestrowała lek, stara się z Polskim Towarzystwem Ultrasonograficznym, żeby w jakiejś formie był on refundowany, ale to wszystko na razie trwa i jest rozważane. W Ministerstwie Zdrowia decyzji nie ma.
Wspomniał pan o dwóch cechach tej metody, która jest prosta i szybka, ale często na konferencji była mowa o trzeciej, czyli o dokładności.
– Każda metoda swoją dokładność opiera na tym, że osoba wykonująca, nauczy się jej. Ta metoda jest w wielu sytuacjach dokładniejsza i prostsza do zastosowania niż tradycyjna tomografia czy rezonans magnetyczny. Można badanie wykonać przy łóżku chorego. Nie trzeba go transportować. Można ją przeprowadzić u ciężko chorego pacjenta i bez jakiegokolwiek narażenia na promieniowanie rentgenowskie. Kontrast nie jest toksyczny dla nerek, odpada wiele ograniczeń, które powodują, że nie można lub utrudnione jest wykonanie innych badań w związku z uszkodzeniem nerek. Tu nie ma takich ograniczeń.
Czy za pomocą tej metody można zbadać każdy wewnętrzny organ człowieka?
– Oczywiście zbadać można, ale nie jest to jakieś panaceum, które wszystko rozstrzyga. Są określone sytuacje, w których jest sens zastosowania tej metody. Kluczowa jest szybka odpowiedź pacjentowi, który np. przychodzi przerażony i mówi, że ma guza – załóżmy – w wątrobie. Po takim badaniu możemy mu powiedzieć, że to jest zdecydowanie łagodna sprawa i nie ma się czym stresować, że to jest wyłącznie do obserwacji, a pacjent może spokojnie żyć. Więc moim zdaniem to szybka i bezcenna informacja dla niego. Ale bywa też odwrotnie, gdy widać zdecydowanie zmiany przerzutowe i właściwie żadnych innych pytań i nie musimy zadawać. Trzeba to potwierdzać, wykonywać biopsję, ale rozpoznanie bardzo istotne już mamy.
30 lat temu przy diagnostyce nadczynności przytarczyc robiło się scyntygrafię. Jak ona się ma do ultrasonografii kontrastowej?
– Tutaj pani doktor z Warszawy z Instytutu Onkologii dokładnie przedstawiła taki stan. To jest wiedza dość sprawdzona. Tarczyce czy przytarczyce w ultrasonografii kontrastowej mają bardzo charakterystyczny przebieg kontrastowania i uważa się, że czułość tej metody w sensie poszukiwania czy coś jest gruczolakiem przytarczyc, czy nie, jest taka sama lub większa jak w scyntygrafii, z której wykonaniem w naszych warunkach jest generalnie problem, bowiem Zakładów Medycyny Nuklearnej jest stosunkowo niedużo.
Na tegorocznej trzydniowej konferencji widziałam sporo młodych twarzy. Kim są i skąd przybyli ci ludzie?
– Muszę powiedzieć, że jest to bardzo budujące, bo to rzeczywiście młodzi lekarze z całej Polski, od Rzeszowa przez Lublin, Warszawę, po Zieloną Górę i Szczecin. Zainteresowanie tą metodą i chęcią zapoznania się z jej stosowaniem z roku na rok rośnie.
Trudno organizuje się takie konferencje?
– Właściwie powiedziałbym, że nie. Jest oczywiście kwestia decyzji, że się chce, a poza tym – nie wiem, jak to powiedzieć, żeby nie przechwalić – zespół, który teraz pracuje na oddziale chorób wewnętrznych, zdjął ze mnie ogrom organizacyjny. W poprzednich konferencjach wszystko było przeze mnie wymyślone, a moi ludzie towarzyszyli mi pół kroku z tyłu i korygowali błędy. Teraz już byli wyczuleni, że trzeba to robić inaczej i z góry zarządzili, że będzie inaczej. I to oni nad tym panują.
I pan się temu podporządkował?
– Oczywiście. Bo jak się nie pozwoli ludziom działać, to nic nie będzie.
Ultrasonografia to pana chleb powszedni. Czy w czasie takiej konferencji pan też czegoś się uczy?
– Oczywiście. Przyjeżdżają tu wykładowcy, słuchamy o czym mówią, a to bardzo doświadczeni ludzie, którzy stosują te metody na co dzień. W ogóle słuchanie człowieka, który ma doświadczenie w ocenie ultrasonografii z kontrastem nerek, guzów czy refluksu, to jest dodatkowa wiedza, która niespodziewane potem się przydaje. Za kilka dni może się okazać, że jakiś pacjent będzie bardzo podobny do prezentowanego tutaj przypadku.
Dziękuję.
Rozmawiała Hanna Kaup
Foto Hanna Kaup
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
Przebudują Ikara
Przetarg na przebudowę ostatniego etapu ulicy Ikara rozstrzygnięty.
Kolejna osiedlowa uliczka zostanie w pełni przebudowana. Nowa nawierzchnia ul. Ikara ułatwi codzienne ...
<czytaj dalej>Oni tu zostają
„Zostaję!” to hasło nowej kampanii promującej Gorzów, która ma zwrócić uwagę na zalety naszego miasta, dzięki którym jest ono doskonałym ...
<czytaj dalej>Pielgrzymki
Tegoroczna piesza pielgrzymka powołaniowa odbędzie się w sobotę w sobotę 27 kwietnia.
Wyjście pielgrzymki na trasę z Paradyża do Rokitna nastąpi ...
<czytaj dalej>200 lat dla pani Zofii
Nieczęsto zdarza się, aby tradycyjnie śpiewane „sto lat”, z racji chwili, modyfikowano w sekwencji życzeń na lat „dwieście”. Tak właśnie ...
<czytaj dalej>