Niewielka wyspa Mauritius poprzecinana jest drogami i dróżkami wzdłuż i wszerz. Ich jakość pozostawia wiele do życzenia. Poza kilkoma głównymi drogami szybkiego ruchu, większość nie spełniałaby w Europie żadnych standardów.
Podróżowanie autem po Mauritiusie to nowe doświadczenia, z którymi nawet najstarsi Polacy nie mieli do czynienia, bo za czasów ich młodości, gdy drogi były wąskie i złej jakości, nie jeździło po nich tyle samochodów. Wyspa przypominająca owal to ok. 61 km z północy na południe i 47 km z zachodu na wschód. Linia brzegowa liczy 161 km. Zróżnicowanie terenu to zasługa erupcji wulkanicznych, w wyniku których wyspa powstała miliony lat temu.
Rozwój turystyki, z której tu się żyje (poza uprawą trzciny cukrowej często zbieranej tradycyjną metodą – patrz zdjęcie trzech mężczyzn – czy przemysłem tekstylnym) sprawił, że o Mauritiusie mówi się jak o rajskiej wyspie. I tak w rzeczywistości jest, gdy mówimy o tym, co dla turysty jest ważne i dlaczego wybiera ten kierunek. Mnie jednak przede wszystkim interesuje człowiek, który musi tu mieszkać na co dzień i czerpać z takiego życia radość. Nie wiem, czy tak jest, choć bez wątpienia mieszkańcy wyspy są serdeczni, uprzejmi i uśmiechnięci. Łatwo jednak nie mają.
Wracając do dróg. Poruszają się nimi najróżniejsze pojazdy. Nissan ma tu swoją autobusową flotę, ale ta pewnie pamięta jeszcze XX wiek. Popularne są busiki na kilka osób, które wynajmują głównie turyści – tu króluje toyota też o słusznym wieku. Są oczywiście taksówki i prywatne auta, ale to nie to samo co choćby w Gorzowie. Jest biednie. Na drogach i ulicach miasteczek ledwie mijają się większe auta, ale to nie przeszkadza stawać tam, gdzie kierowca potrzebuje. Nikt tu nie zwraca uwagi na skrzyżowanie, przed którym u nas nie wolno parkować, na linię ciągłą czy rondo, przy którym akurat usadowił się sprzedawca warzyw i owoców i te ktoś potrzebuje kupić. Po prostu się zatrzymuje. A jak zdarzy się, że w potrzebie jest kilka osób, wtedy robi się istny kocioł, ale – o dziwo – wszyscy z tego wychodzą bez szwanku. Na kilka wyjazdów wzdłuż i wszerz wyspy zauważyłam tylko jedno zdarzenie drogowe, ale było ono wynikiem niedostosowania prędkości na drodze, która przypomina wydłużony ministok narciarski z hopkami. Na jednym kierowca nie opanował auta, wystrzelił w powietrze i wylądował na dachu pobliskiego pola.
Egzotyczne są również stacje benzynowe, które spotyka się na bocznych trasach. Takich nie pamiętam nawet z lat 90. minionego wieku z terenu dotkniętej wojną byłej Jugosławii. Ot, stoi w centrum miasteczka – obok najróżniejszych bud, które robią za sklepiki – mężczyzna oparty o… dystrybutor, wlewa żądaną ilość paliwa, odbiera kwotę i nie myśl, że dostaniesz jakikolwiek dowód zakupu. No, kto pamięta te czasy…
Dziś pokażę Wam więc nie rajski Mauritius, ale ten prawdziwy, w którym swoją codzienność wiodą tubylcy.
Tekst i foto Hanna Kaup
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
« | kwiecień 2024 | » | ||||
P | W | Ś | C | P | S | N |
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 |
8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 |
15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 |
22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 |
29 | 30 |