Bradley Cooper może się podobać współczesnej kobiecie zarówno na czerwonym dywanie jak i w najnowszym filmie „Jestem Bogiem”.
Stworzył tam od podstaw kreację, która cieszy oko i jest przekonująca. Szkoda, że jego postać ma dwie twarze. Jedną smutną – ta należy do młodego człowieka na skraju załamania nerwowego, nieudacznika, od którego odchodzi miłość jego życia. Dlaczego? Bo ma dość. Dość utrzymywania faceta – choć żywi do niego szczere uczucie – który zatraca się w użalaniu nad sobą i wyglądem przypomina bezdomnego. Wie, że nie może mu pomóc.
W końcu facet zdaje sobie sprawę, że sam musi uporać się z bałaganem w życiorysie. No i – jak to w życiu bywa – jedno przypadkowe spotkanie odmienia jego sytuację, daje szansę i pozwala przybrać nową twarz. Malowaną sukcesem rekina giełdy nowojorskiej, superinteligentnego, przystojnego, zdolnego – króla salonów i ulubieńca największych potentatów biznesowych.
Pewność siebie i coś jeszcze – o czym później – pozwala mu ryzykować i wygrywać. Inwestuje niewielkie pieniądze i przez rok dorabia się milionów. I wszystko jest pięknie. Uwielbiamy zestawy czerni i bieli. Dobra i zła. Tu: piękna i sukcesu z goryczą przegranego życia.
Tylko jak to się dzieję, że bohater dostaje taką szansę? To trzy literki składające się na NZT… zwykły „niezwykły” narkotyk, który daje władzę, pełną jasność umysłu, napęd, pewność siebie, poprawia zdolność pamięci i koncentracji, taka amfetamina XXI wieku. I to chyba najgorszy pomysł w całej fabule, który tworzy podstawę filmu – szkoda.
Bo po 15 minutach zaczyna się poradnik dla narkomana. Jak brać, żeby nie przedawkować? Jakie mogą być skutki uboczne – od tych najlżejszych, czyli bólu głowy i wymiotów, przez bolesne skurcze jelit i przyspieszenie bicia serca, po totalne wyniszczenie organizmu i śmierć. Po kolejnych 45 minutach wiemy już, jak porcjować partię towaru, by wyszło jak najwięcej działek, a moc narkotyku pozostała taka sama.
Niepokoi fakt, że ten film mogą oglądać młodzi ludzie od 15 roku życia, a niepokoi tym bardziej, że po zażyciu przezroczystej tabletki nasz bohater odnosi sukcesy i to właśnie branie odmienia jego życie na lepsze. Nijak nie można się z takim przedstawieniem sprawy zgodzić.
Film ogląda się lekko i przyjemnie, nie zanudza, nie jest za szybki ani za wolny. Składny i dość misternie opatrzony w drobne zagadki układające się w całość.
Obraz rozpoczyna jedna z finałowych scen, do której retrospektywnie powracamy z bohaterem. To dość typowe ostatnimi czasy, zwłaszcza w filmach akcji, choć mi trudno ten film wstawić w ramy gatunku. Coś pośredniego między sensacją a obyczajówką.
Dla kogoś, kto nie lubi głupawych strzelanin, ale dynamiczne sceny wyrzucane salwami z ekranu, film może być ciekawy.
Obok Coopera, w filmie – starego mądrego wyjadacza – gra Robert De Niro. W roli jest Bogiem ekonomicznym, nawet naszprycowanemu Bradley’owi nie udaje się tak łatwo wyprowadzić go w pole. Miło było patrzeć na starcie dwóch znakomitych aktorów należących do różnych pokoleń.
Na koniec nie mogę się powstrzymać, by nie wspomnieć o przetłumaczeniu angielskiego tytułu filmu, gdyż jak zwykle ciut przesadziliśmy z interpretacją. „Jestem Bogiem”. Może uznano, że słowo „Bóg” w społeczeństwie polskim po prostu przyciąga, ale w zestawieniu „jestem” może budzić kontrowersje. No nic, angielski tytuł brzmi „Limitless”, co w najprostszym tłumaczeniu znaczy tyle, co nieograniczony, bezgraniczny.
Jak zwykle czekamy na Wasze opinie, zawsze możecie podzielić się z nami swoimi opiniami, a co więcej, nawet się z nimi nie zgodzić ;]
Karolina Perska
Przebudują Ikara
Przetarg na przebudowę ostatniego etapu ulicy Ikara rozstrzygnięty.
Kolejna osiedlowa uliczka zostanie w pełni przebudowana. Nowa nawierzchnia ul. Ikara ułatwi codzienne ...
<czytaj dalej>Oni tu zostają
„Zostaję!” to hasło nowej kampanii promującej Gorzów, która ma zwrócić uwagę na zalety naszego miasta, dzięki którym jest ono doskonałym ...
<czytaj dalej>Pielgrzymki
Tegoroczna piesza pielgrzymka powołaniowa odbędzie się w sobotę w sobotę 27 kwietnia.
Wyjście pielgrzymki na trasę z Paradyża do Rokitna nastąpi ...
<czytaj dalej>200 lat dla pani Zofii
Nieczęsto zdarza się, aby tradycyjnie śpiewane „sto lat”, z racji chwili, modyfikowano w sekwencji życzeń na lat „dwieście”. Tak właśnie ...
<czytaj dalej>