Co wspólnego mają Dni Województwa Lubuskiego z wrocławską strefą kibica? Oczywiście że nic, bo gdyby miały, w Drzonkowie tłumy ludzi bawiłyby się doskonale.
Wrocławska strefa kibica i Dni Województwa Lubuskiego zostały zorganizowane, by przyciągnąć tłumy ludzi. I jeśli w stolicy Dolnego Śląska to się udało, to w Drzonkowie niekoniecznie.
Pierwsze oblężenie wrocławski rynek przeżył w piątkowy wieczór 8 czerwca. Dziesiątki tysięcy ludzi kibicowały polskiej drużynie w meczu otwarcia. Podobnie było tydzień później, w smutną dla nas sobotę czeskiego pogromu. Ale nie o meczach chcę pisać. W końcu ci, którzy chcieli, widzieli je i doskonale wiedzą, co zaszło. Chcę pisać o organizacji przedsięwzięcia skierowanego do konkretnego odbiorcy.
Strefa kibica na wrocławskim rynku budziła wiele kontrowersji zanim jeszcze powstała. Ludzi irytowały głównie poustawiane toy-toye. Służą one jednak porządkowi i co by nie mówić, wcale nie rzucają się w oczy. Są odpowiednio osłonięte, a rozliczne stoiska, reklamy i atrakcje sprawiają, że w ogóle ich nie widać. W czasie meczu otwarcia lały się hektolitry piwa i nie wyobrażam sobie, co by było, gdyby zabrakło tych przenośnych sanitariatów.
Ale choć piwo lało się strumieniami, sytuacji niebezpiecznych i nieprzyjemnych nie widziałam. Było tak, jak mówił jeden z rosyjskich kibiców, którego spotkałam koło Fredry.
– Polacy są super, bardzo gościnni i serdeczni. Zazdroszczę wam, że macie takie święto. My przyjechaliśmy z Moskwy tylko na trzy dni i musimy wracać do pracy. Dzisiaj jesteśmy na stadionie we Wrocławiu, potem w Warszawie. Życzymy wam „pabiedy”.
Ten sam moskwiczanin chwilę wcześniej zwrócił uwagę jednemu Polakowi, by nie palił przy nim papierosów. Niestety, nie robiła tego ochrona, a zbyt wielu ludzi – mimo że w miejscach publicznych obowiązuje zakaz palenia, mimo że na Rynku był ścisk i duchota – zaciągało się w najlepsze, zasmradzając najbliższe otoczenie i machając petami w lewo i w prawo.
Ta zbytnia swoboda wprawiła mnie w zdumienie, gdy w niedzielę stanęłam wobec zakazu wejścia w strefę z powodu… gałki cytrynowego sorbetu. Zostałam zatrzymana słowami:
– Z lodem nie wolno.
Dziennikarska dociekliwość kazała mi drążyć temat, by zrozumieć, czym i komu zagraża moja niedokończona gałka albo kanapka pana obok.
– Proszę pani, sam Bareja wobec tych przepisów wysiada – usłyszałam od jednego z wolontariuszy.
– My też musieliśmy wciągnąć wszystko, co mieliśmy, albo wyrzucić – dodał młody mężczyzna zdziwiony sytuacją podobnie jak ja.
Jakie jednak było moje zdziwienie, gdy w czasie wymiany zdań z wolontariuszem, ktoś w imieniu organizatora podszedł do nas i powiedział:
– Organizator właśnie wycofał się z tego zakazu. Możecie państwo wejść.
No i to by było na tyle krytyki. Poza tym, organizacja strefy świetna, do współpracy precyzyjnie wybrani partnerzy, których – by nie robić reklamy – nie wymienię.
A w Drzonkowie? Mydło i powidło, czyli wszystko i nic.
Najpierw wybór miejsca. Nietrafiony.
– To pomyłka – powiedział w sobotę aktor gorzowskiego teatru Cezary Żołyński. – Rok temu w Łagowie było pięknie. To jest jakieś miejsce, a Drzonków? Tam mogą odbywać się imprezy o charakterze sportowym, a nie takie jak Dni Województwa.
W niedzielę podobną opinię powtórzyło wielu drobnych przedsiębiorców i straganiarzy, którzy przyjechali do Drzonkowa, by po prostu zarobić.
– Wczoraj przez cały dzień sprzedałam tylko jednego anioła, a opłaty za miejsce były bardzo wygórowane – żaliła się kobieta, która swoją szklaną produkcję przywiozła spod Gorzowa. – Na koncercie zespołu Hey też były właściwie pustki, bo co to jest kilkaset osób na województwo. Jak się kogoś takiego zaprasza, to trzeba zapewnić przynajmniej jakąś publiczność – mówiła. Swoją drogą, Urząd Marszałkowski na swojej stronie napisał, że koncert obejrzało kilka tysięcy (sic!) ludzi. Zapomniał tylko, że ze zdjęć, będących dowodem rzeczowym wynika, że rzeczywiście co najwyżej kilkaset.
Lubuszanie najzwyczajniej nie dopisali. Podobnie było w niedzielę, kiedy po kilku godzinach od rozpoczęcia ostatniego dnia świętowania do punktu krwiodawstwa zgłosiło się… siedem osób. I nie przekonuje mnie fakt, że obsługa krwiobusu już przyzwyczaiła się do tych sytuacji i wie, że najlepiej wypadają akcje celowane, czyli skierowane np. do szkół czy innych grup, bowiem tę wiedzę należało wykorzystać i inaczej rzecz zorganizować. A tak, najzwyczajniej szkoda ludzkiego czasu i wywalonych pieniędzy, bo nikt DWL za DARMO NIE ROBI.
Wioska zdrowia też przez ponad pół dnia świeciła pustkami. Przed sceną główną – aż przykro – puste ławki, do których śpiewali niepełnosprawni. Zapowiadanej w programie konferencji o zdrowiu nie było. Najpierw nachodziłam się po ośrodku, zanim znalazłam miejsce, w którym miała być, a potem – z jakiejś minitabliczki – dowiedziałam siię, że jednak była tylko… dzień wcześniej.
Oznakowanie prawie nie istniało. Najgorzej mieli ochroniarze na parkingu. Nikt z organizatorów nie wpadł na pomysł, by wstawić tabliczki z napisem „WJAZD” i „WYJAZD”, przez co nie tylko sami pracownicy co chwilę nerwowo nie wyciągaliby papierosa, ale i kierowcy nie byliby narażeni na niebezpieczne sytuacje.
Co z tego, że na odkrytym basenie trwały zawody, kiedy uczestnikami i widzami byli ci sami? Co z tego, że w stadninach ujeżdżano jakieś koniki, jak same stadniny – bądź co bądź świadome przybycia nowych gości – brudne, jakby nie widziały miotły ruski rok? Co z tego, że to teren promowanego przez Urząd Marszałkowski ośrodka sportowego, jak ni to obiekt sportowy, ni agroturystyczny. Ot, wiejskie podwórko sprzed 20 lat z niekoniecznie dbającym o ład gospodarzem.
Organizator powie, że frekwencji nie służyło Euro 2012, że może i pogoda nie była najlepsza, że 25 kilometrów dalej w Nowej Soli wszyscy bawili się na święcie miasta. Jeśli jednak pojawi się takie tłumaczenie, to mam nadzieję, że radni wojewódzcy postawią na sesji pytanie: Ile to kosztowało i po co było wydawać naszą wspólną kasę na kolejny wiadomy niewypał.
Może warto, by władze w końcu dokonały rachunku zysków i strat i wprowadziły tak modną nową jakość w organizację Dni Województwa Lubuskiego. Może trzeba skończyć z imprezą, na której jest wszystko i nic, a stworzyć program, który ściągnie do siebie ludzi nawet wtedy, kiedy nie będą mieli podstawionych darmowych autobusów.
Hanna Kaup
Fotorelacja z Drzonkowa:
http://www.egorzowska.pl/pokaz,galeria,0,0,2012-06-19_Drzonk%C3%B3w_17_czerwca_2012,
Fotorelacja z Wrocławia:
http://www.egorzowska.pl/pokaz,galeria,0,0,2012-06-19_Strefa_Kibica_Wroc%C5%82aw,
http://www.egorzowska.pl/pokaz,galeria,0,0,2012-06-19_Strefa_Kibica_Wroc%C5%82aw_2,
« | maj 2024 | » | ||||
P | W | Ś | C | P | S | N |
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | ||
6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 |
13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 |
20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 |