W dzisiejszym świecie fast fashion rządzi, ale z niszczącym skutkiem dla środowiska.
Gdy Zachód stroi się i śmieci na potęgę, kraje globalnego południa codziennie przyjmują tysiące kontenerów zużytych szmat i starych, podartych lub zwyczajnie niemodnych ubrań, które bogaci Europejczycy i mieszkańcy Stanów Zjednoczonych wyrzucają masowo każdego roku.
Skala zjawiska tzw. fast fashion – czyli masowej nadprodukcji tanich i mało wytrzymałych ubrań – i jego wpływ na środowisko, są zatrważające. Kilkanaście ton na sekundę – w takim tempie wysypiska śmieci w rozwijających się krajach zasypywane są kolejnymi hałdami zużytych tekstyliów, które średnio w jednej trzeciej przypłynęły na drugi koniec świata prosto z Europy. To szacunki Ellen MacArthur Foundation, która wyliczyła również, że więcej niż połowa naszych ubrań trafia na śmietnik w ciągu niespełna 12 miesięcy.
Niestety, im więcej tanich i słabych jakościowo produktów trafia na rynek, tym gorzej dla środowiska. Większość produkowanych i wyrzucanych w ostatnich latach tekstyliów to materiały będące połączeniem bawełny i włókien syntetycznych, które nie ulegają biodegradacji. Innymi słowy, są to odpady, które pozostawione same sobie będą rozkładać się przez wiele lat, zanieczyszczając środowisko mikroplastikiem. W przemyśle tekstylnym używanych jest też ponad 1900 barwników i substancji chemicznych, które w procesie produkcji, w tym np. barwienia, trafiają do wody – punktuje Europejska Agencja Środowiska (EEA).
W pułapce nadmiaru
Trendy nie napawają optymizmem. Komisja Europejska przewiduje, że do 2030 r. sprzedaż odzieży i obuwia wzrośnie aż o 63 proc. Z kolei z wyliczeń przedstawionych w raporcie McKinsey & Company tylko w latach 2000-2015 światowa produkcja tekstyliów niemal się podwoiła i jest szacowana na 100 mld sztuk odzieży rocznie. Przy czym, co ciekawe, średnie zużycie jednej sztuki odzieży spadło.
Odpowiedzialne za to, poza bogaceniem się społeczeństwa i coraz łatwiejszym dostępem do dóbr, jest właśnie zjawisko tzw. szybkiej mody, która stała się dominującym (i niezwykle lukratywnym) modelem funkcjonowania wielu największych firm odzieżowych na rynku. W skrócie polega on na szybkim kopiowaniu trendów z wybiegów uznanych projektantów i odtwarzaniu go po kosztach, w ogromnych ilościach i bez żadnego umiaru. Im więcej różnych kolekcji, rodzajów i wariantów – tym lepiej. Dobitnie pokazują to statystyki zebrane przez EEA: w 2000 r. standardem w sklepach były dwie kolekcje (lato-zima), a nieco ponad dekadę później – nową normą było już pięć kolekcji rocznie. Rekordziści, a przy tym jedni z największych graczy na rynku, mieli w swojej ofercie jednak nawet po kilkanaście, niekiedy nawet 24 kolekcji.
(Nie)gotowi zmierzyć się z problemem fast fashion
Liczby te, choć spektakularne, same w sobie nie zwiastują jeszcze nieuchronnej katastrofy. Wypadają jednak dużo gorzej, gdy zdamy sobie sprawę, jak bardzo jesteśmy nieprzygotowani, by cały ten strumień odpadów tekstylnych przetworzyć. Sama Europejska Agencja Środowiska nie kryje, że w całej UE brakuje dziś specjalistycznych zakładów, które nadążyłyby z recyklingiem odpadów tekstylnych. A to skłania przedsiębiorców z branży odzieżowej, by szukać innych sposobów na pozbycie się nagromadzonych i niesprzedanych ubrań.
Biznes nie znosi próżni. Szkoda tylko, że poszukiwania lepszych, proekologicznych rozwiązań zazwyczaj kończą się, gdy tylko znajdą się chętne kraje rozwijające w Afryce, Azji lub Ameryce Południowej, które za grosze przyjmą kontenery pełne tekstyliów.
Doprowadziło to do fatalnej sytuacji, w której musimy ratować się eksportem tekstyliów poza granice UE. Z danych EEA wynika, że w ciągu ostatnich dwóch dekad ilość używanych tekstyliów wywożonych z Unii Europejskiej potroiła się, z nieco ponad 550 tys. ton w 2000 r. do prawie 1,7 mln ton w 2019 r. Oznacza to, że statystyczny mieszkaniec Europy wyrzuca każdego roku prawie 4 kg odzieży. To jedna czwarta wszystkich kupionych w danym roku produktów tekstylnych (nie tylko ubrań, ale również produktów domowych, np. obrusów, pościeli).
Czego oczy i procedury nie widzą
Jaki jest dalszy los odpadów, gdy już dopłyną do afrykańskiej lub azjatyckiej ziemi? Zdecydowana większość trafi na legalne lub półlegalne wysypiska, co w warunkach krajów globalnego południa oznacza najczęściej prowizorycznie zabezpieczone góry piętrzących się śmieci, które pozostaną z mieszkańcami przez dziesiątki, jak nie setki lat.
Popularne są też przypadki spalania śmieci, często bez jakiegokolwiek zabezpieczenia przed dymem i bez pomysłu jak bezpiecznie utylizować tony toksycznych popiołów, które zostały po procesie. Taki proceder został nagłośniony chociażby przez organizacje pozarządowe w Kambodży, które wykryły, że odpady tekstylne największych odzieżowych marek świata były wykorzystywane przy produkcji cegieł w fabrykach jako wysokokaloryczny wsad do pieców. Palono jednak nie tylko ubraniami, ale też gumą czy plastikami, wystawiając pracowników na wdychanie szkodliwych oparów.
Więcej przeczytasz tu:
https://ekobezkantow.pl/blog/fast-fashion/
Obchody 900-lecia jubileuszu
W sobotę 11 maja br. w Ośnie Lubuskim odbędą się uroczyste obchody z okazji dziewięćsetlecia ustanowienia biskupstwa lubuskiego.
Przygotowania do tej ...
<czytaj dalej>Przebudują Ikara
Przetarg na przebudowę ostatniego etapu ulicy Ikara rozstrzygnięty.
Kolejna osiedlowa uliczka zostanie w pełni przebudowana. Nowa nawierzchnia ul. Ikara ułatwi codzienne ...
<czytaj dalej>Oni tu zostają
„Zostaję!” to hasło nowej kampanii promującej Gorzów, która ma zwrócić uwagę na zalety naszego miasta, dzięki którym jest ono doskonałym ...
<czytaj dalej>Pielgrzymki
Tegoroczna piesza pielgrzymka powołaniowa odbędzie się w sobotę w sobotę 27 kwietnia.
Wyjście pielgrzymki na trasę z Paradyża do Rokitna nastąpi ...
<czytaj dalej>