7XI2020.

Jesteśmy zmuszeni do izolacji. Jedni znoszą ją lepiej, inni gorzej. Należę do takich, którzy nie potrafią spędzić dnia w czterech ścianach, więc znajduję powody, by je opuścić. Spacer, drobne uczynki, chodzenie po lesie, poszukiwanie miejsc związanych z historią, fotografowanie – to wszystko pozwala wypełnić czas, nie zgnuśnieć i uznać dzień za niestracony.

Nie każdy może wyjechać za miasto, ale każdy może po tym mieście spacerować. To jeszcze nam wolno. Dlatego dzisiaj zachęcam do wizyty na Starym Rynku. Co prawda wystawa, którą polecam, ma być oficjalnie otwarta w przyszłym tygodniu, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by zajrzeć tam choćby jutro. Nikt „Niepodległej…” nie zasłonił, wręcz przeciwnie, jest świetnie ustawiona i zachęca do oglądania. Niestety, kiedy dziś przez ponad pół godziny śledziłam utrwalone tam losy, jedynie garstka ludzi podeszła, by zainteresować się prezentacją. Jacyś ludzie przystanęli na moment przy jednaj z tablic, by zaraz potem odejść i robić sobie zdjęcia w innym miejscu.

A „Niepodległa. Historie z rodzinnych archiwów” to wystawa pięknie zrealizowana przez Archiwum Państwowe w Gorzowie.

(O szczegółach przeczytasz tu:
http://www.egorzowska.pl/pokaz,kultura,10447,historie_z_rodzinnych_archiwow,)

Na 20 planszach zobaczycie rodzinne historie ułożone z dokumentów, zdjęć, wierszy czy korespondencji i odznaczeń. Są tam wspomnienia rodzin: Saturn-Błażewiczów, Kirkorów, Jóźwiaków, Baranowskich, Kwiatkowskich, Biernackich i Tyszkowskich, Jerzego Wygnańca, Stefana Szymanka, Józefa Wasilewskiego.

I choć wszyscy ci ludzie przybyli z terenów Wołynia, z Białorusi, Przemyśla czy Wielkopolski, to po II wojnie światowej związali się z Gorzowem lub najbliższą okolicą.

Z założenia wystawa ma zachęcać do szukania rodzinnych dokumentów i tworzenia domowych archiwów, może więc po jej obejrzeniu sami – w tym okresie zamknięcia – znajdziecie czas na uporządkowanie swoich pamiątek, które z pewnością stanowią ważny ślad w Waszej historii.

Hanna Kaup