Nie milkną dyskusje na temat gorzowskiego Kwadratu po rewitalizacji. I jak zawsze, gdzie dwóch Polaków, tam trzy zdania. Jedni bronią pomysłu i realizacji jak lwice maleństwa, inni - nie wytaczają dział, ale ich zdawkowe opinie więcej mówią, niż niejeden elaborat. Po długim majowym weekendzie temat znów stał się gorący - jak nie przymierzając - pogoda.
Nie uczestniczyłam w majówce. Śledziłam oczywiście wypowiedzi ludzi oraz fotorelacje. Jedno zdjęcie
Krystyny Zwolskiej, przedstawiające - w jej podpisie - coś na kształt kadryla, zbiło mnie z nóg i dziękuję Bogu, że nie mogłam być wówczas w Gorzowie. Takiej żenady w wykonaniu przedstawiciela władzy i przedstawicielki rady miasta, prowadzonych przez ni to wodzireja, ni trefnisia w niebieskim gajerku w różowe tulipany nie widziałam na żadnej wioskowej imprezie. I nic to, że pan zabawiał dzieci. Współczuję młodemu pokoleniu oswajania z taką estetyką.
Foto Krystyna Zwolska
Poza tym obstawiony budami z szybkim jedzeniem Kwadrat to nie moja bajka. Wolałabym - jak np.
Renata Ochwat, która jako wzór dla miasta pokazała piękne zielone tereny niedaleko Gorzowa - żeby ta obiecana trawa wyrosła, by mniej było kamieni, a więcej roślinności, by pomnik pozbawiony tła z okazałych tui nie straszył, a radochę z tego miejsca miało wielu. By wreszcie nie cieszyć się, bo lepiej niż było, tylko wymagać, by było, jak trzeba. A jeśli jest takie zróżnicowanie opinii, to znaczy, że dobrze nie jest.
I choć
Krzysztof Olechnowicz broni tej koncepcji do upadłego, nie zgadzam się z nim i z wszystkimi, którzy cieszą się, że coś jest. Dzisiejszy Kwadrat to dla niektórych symbol nowoczesności. Dla mnie od początku był, jest i będzie dowodem na niegospodarność i brak wyczucia potrzeb mieszkańców. I rację muszę przyznać Krystynie Zwolskiej, że dziś to spacerniak, miejsce bez klimatu, do którego zbyt dużymi nakładami próbuje się przekonać zbyt wielu niezadowolonych.
Majówkowe wędrowanie i mnie przypomniało miejsce, które władze Gorzowa mogłyby brać za wzór. Dodam, że zajmuje co najwyżej jedną czwartą przestrzeni naszego Kwadratu - a może nawet mniej. Znajduje się we wrocławskim Ogrodzie Staromiejskim przy Teatrze Lalek. Jest bezpieczny dla najmłodszych, ogrodzony, wyłożony gumową powierzchnią (nie wolno tu chodzić w szpilkach), ma piaskownicę, huśtawki, wspinaczkowe liny, domek ze zjeżdżalnią. Do pełni szczęścia, tuż obok działa odnowiona karuzela, na której każde dziecko może jeździć do woli. Obsługujący pan zarabia na wacie cukrowej.
Gdy w kontekście tego miejsca jak z bajki myślę o części Kwadratu przeznaczonej dla dzieci, smutno mi się robi. Kiedy patrzę na całość źle zagospodarowaną, zrobioną - sorry, ale inaczej to się nie tłumaczy - żeby zarobić, jeszcze mi smutniej.
Dlatego nie pomogą żadne tłumaczenia. 6 mln zł za taką rewitalizację? 6 mln zł i obietnica, że będzie zielono, a tu beton i wyschnięta ziemia? 6 mln zł i chyba dodatkowe pieniądze na wykładanie trawy z rolki, to nie jest inwestycja, którą będę się zachwycać. To kolejne pieniądze wywalone - jak mawiali starsi - bez pomyślunku. I my to "szczęście" łykamy?
Tekst i foto Hanna Kaup
Przebudują Ikara
Przetarg na przebudowę ostatniego etapu ulicy Ikara rozstrzygnięty.
Kolejna osiedlowa uliczka zostanie w pełni przebudowana. Nowa nawierzchnia ul. Ikara ułatwi codzienne ...
<czytaj dalej>Oni tu zostają
„Zostaję!” to hasło nowej kampanii promującej Gorzów, która ma zwrócić uwagę na zalety naszego miasta, dzięki którym jest ono doskonałym ...
<czytaj dalej>Pielgrzymki
Tegoroczna piesza pielgrzymka powołaniowa odbędzie się w sobotę w sobotę 27 kwietnia.
Wyjście pielgrzymki na trasę z Paradyża do Rokitna nastąpi ...
<czytaj dalej>200 lat dla pani Zofii
Nieczęsto zdarza się, aby tradycyjnie śpiewane „sto lat”, z racji chwili, modyfikowano w sekwencji życzeń na lat „dwieście”. Tak właśnie ...
<czytaj dalej>