Myślałam, że będzie inaczej, ale okazało się, że... W czwartek 14 grudnia Prezydent Gorzowa zaprosił dziennikarzy na podsumowanie trzech lat prezydentury. Wymyśliłam sobie, że jeśli zaprasza media, to przyjdziemy, usiądziemy i pogadamy. Przygotowałam zestaw problemów i... przez godzinę mogłam jedynie słuchać, słuchać słuchać. Co prawda zaplanowano chwilę na indywidualne rozmowy, ale przy tej liczbie chętnych, nie miałam nawet szans zacząć.
Wymyśliłam więc sobie formułę spotkania i przyznaję, jestem w tym naiwna i dziecinnie niereformowalna. Tak już mam, że zawsze chcę postawić krok do przodu, nie lubię się powtarzać i od tych, którzy są na świeczniku wymagam odpowiedniego poziomu.
Tu poziom był - że tak powiem – wyrównany, plan z zegarkiem w ręku ułożony i zrealizowany. A że żadnej dyskusji, żadnej wymiany zdań, opinii, żadnego choćby owalnego stołu, to już inna sprawa. Urząd Miasta spotkanie dla mediów wymyślił po swojemu i tak też je zrealizował.
Były więc wystąpienia szefów wydziałów, wiceprezydentów i samego
Jacka Wójcickiego. Krótkie, konkretne i tylko dobre, tzn. podnoszące jedynie pozytywne treści związane z działalnością naszego samorządu, okraszone pewnym novum, które co chwilę prowokowało – najpierw delikatne, a później wręcz gromkie – wybuchy śmiechu. To novum to ”dowód społeczny”, czyli nagrane wypowiedzi mieszkańców o tym, jak to dobrze żyje się w Gorzowie. Gdyby ktoś chciał wyobrazić sobie, jak wyglądały, wystarczy, przypomnieć słynną scenę Wacława Jarząbka przy szafie prezesa z filmu „Miś”. Jak dla mnie nie było to śmieszne, raczej żenujące. Szefowie natomiast mówili o tym, co dziennikarze doskonale wiedzą z codziennych kontaktów z Urzędem Miasta, w związku z czym ta formuła spotkania niczego nowego nie wniosła. Była jednostronnym, dobrym podsumowaniem minionych trzech lat. Równie żenujące - może właściwsze jest tu słowo „irytujące” - były wypowiedzi ważnych urzędników, którzy – mówiąc o latach, np. 2008, 2015, 2017, z uporem powtarzali: w dwutysięcznym ósmym, w dwutysięcznym piętnastym, itd., nie wyłączając – o zgrozo – pani od spraw edukacji.
I tego będę się czepiać, bo uważam, że gdzie jak gdzie, ale w Urzędzie Miasta, na oficjalnym podsumowaniu, powinno się dbać o poprawną polszczyznę i mówić: w roku dwa tysiące ósmym, zwiększona liczba – nie ilość – uczestników i gwoli przypomnienia, nie - w roli przypomnienia. To tak tytułem wtrącenia.
I może jeszcze warto byłoby popracować nad mową ciała. Bo np. wypowiedź pani wiceprezydent
Agnieszki Surmacz o nowych i pięknych inwestycjach, ale z miną marsową, zabrzmiało niemal groteskowo.
Poza tym – jak wspomniałam - wypowiedzi były krótkie i rzeczowe, ale powtarzały to wszystko, co już wiemy, a na co wciąż czekamy. Nie będę więc o tym pisać. Z prawdziwych nowości muszę odnotować wystąpienie dotąd mi nieznanej prezes Inneko RCS
Moniki Cimochowskiej, której wypowiedź nie tylko dowodziła, że rozumie, gdzie jest i co robi, ale przede wszystkim emanowała spokojem i sposobem prezentacji godnym pozazdroszczenia.
Reasumując, prezydencka godzina, na którą zostaliśmy zaproszeni, była długa i nie wniosła niczego nowego – poza tym, co wyżej. Ale jeśli czekam w nadziei, że wreszcie będzie czas na normalną rozmowę z Jackiem Wójcickim, nie przy okazji Wigilii Narodów, nie przy okazji jakiegoś eventu, nie przy okazji jego obecności w roli honorowego gościa, ale właśnie na takim podsumowaniu, a potem z tego zostają niespełnione marzenia, to Prezydent powinien liczyć się z tego typu głosem.
Pan Prezydent powiedział, że droga do sukcesu jest ciągle w budowie, jak nasza ulica Warszawska. Ja bym tylko chciała, żeby za tę budowę brali się odpowiednio przygotowani specjaliści, bo prezentacja prezentacją, nagrania wdzięcznych obywateli nagraniami, a rzeczywistość jaka jest, każdy widzi. A tak gwoli ścisłości, to chyba więcej pożytku i mniej wydatków byłoby, gdyby Urząd Miasta wysłał do mediów materiał prasowy z informacjami, jakie zostały przez dyrektorów i prezydentów przedstawione na spotkaniu.
Oczywiście, rozumiem, że każdy ma prawo do jakiegoś podsumowania, ale i ja mam prawo do opinii, szczególnie gdy nie dano szansy, by dłużej porozmawiać o: bałaganie i reklamie w mieście, wycince drzew (nie myślę tu o Kostrzyńskiej), problemach z przetargami, niegospodarności w temacie marki miasta, rewitalizacji czy nietrafionych nominacjach personalnych. To tylko z grubsza. Inne sprawy mogłyby poczekać. No i ostatnia refleksja. Nie wyobrażałam sobie, że to podsumowanie będzie miało taką formę, bo też mam wciąż w pamięci wielkie show, jakie nam zafundowano w kwietniu 2016 w Filharmonii Gorzowskiej, gdy Jacek Wójcicki mówił o Wieloletnim Planie Inwestycyjnym na lata 2016-23. To zderzenie dwóch skrajnie różnych światów.
PS
Jeszcze słowo wyjaśnienia, dlaczego w czasie spotkania, na pytanie, z czym kojarzy mi się prowadzenie samorządu, powiedziałam, że z samolotem. Bo w jednym i drugim wypadku pilotem musi być specjalista najwyższych lotów, za którym stoi drużyna stewardów, ludzi nie tylko zewnętrznie pięknych, ale przede wszystkim wyszkolonych do zaradzenia najtrudniejszej nawet sytuacji w równie trudnych warunkach.
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć