Czytając tytuł, można pomyśleć, że jestem szaloną, liberalną zwolenniczką braku wychowania, życia w swobodzie i na luzie! Niektórzy pewnie poszliby dalej, ale słów, jakich użyliby, wolę nie przytaczać. Tymczasem, wszystkich zaniepokojonych zapewniam po tysiąckroć: Wymagać trzeba,… ale od siebie!
Jeśli chcemy, aby nasze dziecko odnosiło się do nas z szacunkiem, musimy go tego szacunku nauczyć. Powstaje pytanie: Jak to zrobić? Czy konstruując swój autorytet, nieraz będący misternie utkaną siecią cnót-marzeń? A może lepiej po prostu być sobą i pozwalać dziecku uczyć się na naszych rodzicielskich błędach? Ktoś powie, że wtedy to dopiero stracimy w jego oczach. Nie, pod warunkiem, że do naszych wad i błędów będziemy potrafili się otwarcie przyznać i zaczniemy nad nimi pracować. Skoro oczekujemy wysiłku od syna/córki, pokażmy mu/jej, jak to się robi.
Pamiętajmy! Młody człowiek uczy się przez naśladowanie, czerpiąc z wzorców otoczenia. Dom jest pierwszym i najsilniejszym środowiskiem kształtującym go. Dobre relacje wewnątrz rodziny, atmosfera bezpieczeństwa i zaufania to – nie tylko dla dziecka, bo i dla dorosłych, np. w pracy – najważniejsze czynniki zapewniające komfort i satysfakcję. Ktoś, kto doświadcza na co dzień pozytywnych aspektów życia, będzie optymistyczny i zadowolony, chętny do poznawania i twórczy, będzie dawał to samo innym.
Pomyślmy, ile razy w ciągu dnia jesteśmy niesłowni? Ile razy powiedzieliśmy coś nieprzyjemnego tylko dlatego, że wcześniej ktoś nas zdenerwował. Ile razy wyładowaliśmy się na obcych, choć podobno dorosłość to dojrzałe działanie?
A teraz zastanówmy się nad swoim dzieckiem. Pomyślmy o nim, jak o kimś, kto ma plany, marzenia i… wątpliwości. Czy to, o czym myśli, kiedyś, w jakimś stopniu, się ziści? Dziecko ma rozterki, czuje, martwi się i przeżywa. Owszem, jego świat jest inny, ale to nie znaczy, że łatwiejszy. Każdy wiek rządzi się swoimi prawami…
Wracając do wymagania. Kiedyś powiedzenie „Dzieci i ryby głosu nie mają” było nad wyraz często używane. Dziś trochę mniej. Na szczęście. Jednak wciąż odnoszę wrażenie, że szacunku wymaga się głównie od dzieci, nie dając im tego samego. A może miałam do czynienia z trudnymi przypadkami? W każdym razie istnieje powszechne przekonanie, że dziecko musi to, to i to, i jeszcze to oraz to. Musi! A jak nie, to będzie złym dzieckiem.
A czy rozumiemy, czego ono potrzebuje od nas, rodziców? Czy wiemy, ile je kosztuje codzienna walka w świecie, w którym uczymy się rozpychać łokciami? Wpierw o zabawkę, flamaster, potem o prawdę, dobre imię, szacunek w grupie, itp. Czy zdajemy sobie sprawę, jak wiele znaczymy dla nich w momencie, gdy dojrzewają do tego trudnego świata, a ile dajemy im siebie?
Proponuję przemyśleć to na zasadzie dobrowolnego zadania domowego.
Dominika Kizińczak
foto: www.darmowe-zdjecia.org
Przebudują Ikara
Przetarg na przebudowę ostatniego etapu ulicy Ikara rozstrzygnięty.
Kolejna osiedlowa uliczka zostanie w pełni przebudowana. Nowa nawierzchnia ul. Ikara ułatwi codzienne ...
<czytaj dalej>Oni tu zostają
„Zostaję!” to hasło nowej kampanii promującej Gorzów, która ma zwrócić uwagę na zalety naszego miasta, dzięki którym jest ono doskonałym ...
<czytaj dalej>Pielgrzymki
Tegoroczna piesza pielgrzymka powołaniowa odbędzie się w sobotę w sobotę 27 kwietnia.
Wyjście pielgrzymki na trasę z Paradyża do Rokitna nastąpi ...
<czytaj dalej>200 lat dla pani Zofii
Nieczęsto zdarza się, aby tradycyjnie śpiewane „sto lat”, z racji chwili, modyfikowano w sekwencji życzeń na lat „dwieście”. Tak właśnie ...
<czytaj dalej>