Dziś kino Helios ostatni dzień gra "Burleskę". Jesli nie wykorzystacie szansy, możecie żałować.
Welcome to Burlesque. Film wita nas otwartymi ramionami, a my już na wstępie otwieramy usta z lekkiego zdziwienia. Pierwsze nasze wow należy do Cher. Oczywiście, nie zaglądamy w metrykę, bo nie ma sensu. My, Polacy wiemy, że istnieje coś takiego jak prawda ekranu. Tam Cher to boska figura, boski głos, boski brokatowy ważący tonę make-up i niezastąpiony już kolagen.
Drugie wow należy do jednej z pierwszych scen. Główna bohaterka, młoda dziewczyna – w tej roli Christina Aguilera – przyjeżdża do wielkiego miasta LA z jeszcze większymi własnymi marzeniami. I czym się tak ekscytować? Ano tym, że nie epatuje przy tym seksem i z nikim nie idzie na damsko-męski układ. Nawet po alkoholu. Przyzwoitość! Czy w Burlesce to w ogóle możliwe? Film pokazuje, że tak.
Podobała mi się ta przyzwoitość postępowania bohaterów. Przez to z założenia ich lubimy. Gdy ktoś zszedł z tej drogi moralnej, to naprawiał swój błąd, a jego przeprosiny były przyjęte, co tworzyło rodzinny klimat. Bo Burleska to rodzina i jeden z nielicznych obrazów amerykańskich, w którym twórcy nie pokazują wyuzdanego świata, szybkiego seksu i randek, pseudowyzwolenia bez żadnych zasad moralnych. To naprawdę jest wow.
Trzecie wow pojawią się mniej więcej po 40 minutach, jak zaczyna śpiewać Christina. No tak, głos ma bez dwóch a nawet i pięciu, zwłaszcza moich, zdań. Na ekranie dużo ruchu, dużo świateł, błyskotek, pięknych panien. Myślę, że oko może nacieszyć nawet najbardziej wymagający mężczyzna.
Historia, choć niczym nie zaskakuje i każdy wie, że zakończy się happy endem, jest fajna. W filmie chodzi o dobrą zabawę, śmiech, przytupywanie nogą, mieniące z zachwytu źrenice widzów, łezkę, która kręci się w oku i tęsknotę, dlaczego u nas nie może być tak klimatycznie i pięknie (mam kilka swoich teorii na ten temat, ale może podzielę się nimi kiedy indziej).
Film jest po prostu dobry. Soundtrack cudowny, chwytliwe rytmy, pięknę dudnienie perkusji, ostra trąbka. Ma się wrażenie, że instrumenty śpiewają razem z Aguilerą i z Cher. Wedle mnie dwie najlepsze piosenki należą do tej drugiej.
Dobre historie z happy endem zawsze są w cenie i będą się podobać. Dobrze, bo czy musimy się smucić po wyjściu z kina z każdego filmu, jeśli nie jest komedią?
Karolina Perska
200 lat dla pani Zofii
Nieczęsto zdarza się, aby tradycyjnie śpiewane „sto lat”, z racji chwili, modyfikowano w sekwencji życzeń na lat „dwieście”. Tak właśnie ...
<czytaj dalej>Oni tu zostają
„Zostaję!” to hasło nowej kampanii promującej Gorzów, która ma zwrócić uwagę na zalety naszego miasta, dzięki którym jest ono doskonałym ...
<czytaj dalej>Pielgrzymki
Tegoroczna piesza pielgrzymka powołaniowa odbędzie się w sobotę w sobotę 27 kwietnia.
Wyjście pielgrzymki na trasę z Paradyża do Rokitna nastąpi ...
<czytaj dalej>Prezydent w ministerstwie
Prezydent Gorzowa w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
- Z doświadczenia wiem, że najważniejsze są relacje bezpośrednie. Ustalenia, które zapadają wtedy ...
<czytaj dalej>