13X2020.
Na przekór dacie i całej niepokojącej sytuacji, związanej z rosnącą liczbą potwierdzonych zakażeń (znów przekroczyliśmy 5 tys.), dziś mam dobrą wiadomość. Może ktoś uzna ją za niewiele znaczący drobiazg, ale dla mnie i nie tylko dla mnie jest to ważne.
Prace adaptacyjne starego szpitala oraz budowa nowych obiektów, które w całości stworzą Centrum Edukacji i Biznesu, posuwają się, choć już w tym roku mieli tam rozpocząć naukę uczniowie. Duże rzeczy widać od razu, więc każdy, kto jedzie ul. Warszawską, zauważy, że powstała cała nowa część, która wypełniła lukę i zasłoniła wnętrze terenu dawnego szpitala. Gdyby ktoś chciał wiedzieć, co się tam dzieje, musi szukać jakiejś szpary w osłonach, ale i tak nie dowie się, na jakim etapie jest całość inwestycji i co naprawdę robią tam budowlańcy. Chyba że przypadkiem podsłucha ich rozmowę przy położonym niedaleko markecie.
I po takiej „podsłuchanej” rozmowie zadzwonił do mnie czytelnik, który przekazał ubolewanie pracowników nad niegospodarnością miasta, któremu nie zależy na tym, by całkiem dobre dachówki karpiówki czy blachę, którymi wyłożono część budynku remontowaną w okresie najbliższym likwidacji szpitala, wykorzystać gdzie indziej.
Zgłębiłam nieco temat i mogę powiedzieć, że dobrze się narzeka – choć jest w tym narzekaniu sporo racji – ale nie wyobrażam sobie, by ci panowie – dachówka po dachówce – rozkładali całość i bezpiecznie znosili na dół czy zwozili jakimś systemem np. taśmociągu. Oczywiście, można byłoby jakoś zagospodarować wspomniane dachówki, ale podejrzewam, że nie ujęto bezpiecznego rozbioru w obowiązkach wykonawcy.
Poza tym, pozostawienie dachówki – jak radzili budowlańcy – nie jest wyjściem, bo jednak za całość bierze odpowiedzialność projektant, który decyduje, czy coś się nadaje do dalszego użytku czy nie. I gdyby jednak się nie nadawało, nikt mu nie odbierze całości i nie dopuści do użytku.
A teraz wreszcie ta dobra wiadomość. Na ścianach starego budynku wciąż jeszcze znajdują się elementy, które mają sporo lat i dobrze by było je zachować. Dlatego, w sprawie tablic z numerami ulicy rozmawiałam z dyr. Muzeum Lubuskiego im. J. Dekerta w Gorzowie
Ewą Pawlak. Poprosiłam, by w imieniu instytucji, którą kieruje, spowodowała, bezpieczne ich zdjęcie. Dyr. Pawlak obiecała, że skontaktuje się w tej sprawie z miejskim konserwatorem zabytków. Dziś przysłała wiadomość: „Na prośbę muzeum wykonawca remontu dawnego szpitala przy ul. Warszawskiej zabezpieczył tabliczki. Odbierzemy je przy najbliższej okazji.”
Być może nie jest to sensacja, być może tabliczki nie mają największej muzealnej wartości, ale z pewnością stanowią element ważny dla całej historii budynku mieszczącego się przy ul. Warszawskiej 52,54,56,58.
Hanna Kaup
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
Oni tu zostają
„Zostaję!” to hasło nowej kampanii promującej Gorzów, która ma zwrócić uwagę na zalety naszego miasta, dzięki którym jest ono doskonałym ...
<czytaj dalej>Pielgrzymki
Tegoroczna piesza pielgrzymka powołaniowa odbędzie się w sobotę w sobotę 27 kwietnia.
Wyjście pielgrzymki na trasę z Paradyża do Rokitna nastąpi ...
<czytaj dalej>200 lat dla pani Zofii
Nieczęsto zdarza się, aby tradycyjnie śpiewane „sto lat”, z racji chwili, modyfikowano w sekwencji życzeń na lat „dwieście”. Tak właśnie ...
<czytaj dalej>Prezydent w ministerstwie
Prezydent Gorzowa w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
- Z doświadczenia wiem, że najważniejsze są relacje bezpośrednie. Ustalenia, które zapadają wtedy ...
<czytaj dalej>