Czasami dzieją się – choć nie powinny – takie rzeczy, że nie wiadomo, co powiedzieć. Czasami mówić nawet nie warto. Ale są sprawy, o których trzeba wręcz krzyczeć, tym bardziej że ich przyczyną jest prezydent miasta, który w obowiązki ma wpisaną dbałość o – mówiąc w największym skrócie – mieszkańców miasta, którym rządzi.
Najpierw
Tadeusz Jędrzejczak pokazał światu, jak potrafi potraktować gości i jakim jest doskonałym Sherlockiem Holmesem, wymyślając teatralną farsę w wykonaniu organizatorów sympozjum „Do trzech razy… SZTUKA” na temat filharmonii, a zaraz potem wybełkotał coś na temat równych praw wobec wszystkich, mając na myśli swoją niezgodę na otwarcie wyjazdu z ul. Szpitalnej w Warszawską. I choć wszyscy są za otwarciem wyjazdu, choć argumenty wskazują za słusznością tego posunięcia, on wie najlepiej i ignoruje potrzeby mieszkańców.
Dlaczego nie może być w Gorzowie normalnie? Bo prezydent nie chce. Czepia się każdego. Każdy polityk wg niego jest niedouczony, radny nie zna przepisów, a ja kłamię. I nie mam zamiaru pisać, że rozumiem go, bo jest w trudnej sytuacji i puszczają mu nerwy. Mam zamiar napisać, że albo człowiek wie, czym jest godność, albo nie i dla krętactw nie ma żadnego usprawiedliwienia. Nie ma tym bardziej, że w sprawie, którą właśnie rozstrzyga sąd, z pewnością będzie brał pod uwagę wiarygodność i prawdomówność oskarżonego. A tę – po ostatnim swoim skandalu z sympozjum – w moich oczach prezydent stracił całkowicie.
Wiele razy pisałam, że Tadeusz Jędrzejczak powinien w swoich zachowaniach i traktowaniu innych pokazać klasę, bo… jest prezydentem. Powinien słuchać dobrych rad, rozważać to, co mówią mieszkańcy, spokojnie tłumaczyć, jeśli ma argumenty i zapomnieć o ignorancji czy opluwaniu innych, bo po prostu tak nie przystoi prezydentowi. Tak samo powinien zachować się w sprawie sympozjum. Powinien przyjść na nie, zobaczyć i posłuchać, przekonać się, że nikt niczego nie knuł, nie było spisku ani farsy. Ale przecież jemu to nie było potrzebne, bo on wie najlepiej. Teraz czepił się niewłaściwego terminu – a ponieważ usłyszałam to po sympozjum nie tylko od niego, więc mogę się domyślać, skąd ten niby-argument – i dalej brnie w to nielogiczne uzasadnienie, bo przecież termin sam zaakceptował. I tego już się nie wypiera.
Swoją drogą ciekawa jestem, jak teraz – choćby po wycofaniu się kandydatów do fotela dyrektora Filharmonii Gorzowskiej – czują się ci, którzy nakręcili prezydenta, którzy stworzyli kolejną spiskową teorię dziejów?
Kiedy w piątek, po powołaniu nowej dyrektor FG, zadałam prezydentowi pytanie, dlaczego oszukuje mieszkańców, udał, że nie wie, o co chodzi. Trzy razy pytał, potem nie patrzył w oczy, nie chciał skonfrontować sytuacji, wysłuchać tego, co mam do powiedzenia ani spokojnie rozmawiać i odszedł w pół zdania, rzucając: „A jedźcie sobie do Słupska i dajcie mi święty spokój”. Przecież to nawet nie jest śmieszne. To jest żałosne.
Oto jak przebiegała nasza niby-rozmowa z piątku:
– Chciałam panu zadać publicznie pytanie, dlaczego pan oszukuje mieszkańców?
– Nie słyszę.
– Dlaczego pan oszukuje mieszkańców?
– No proszę. Słucham panią?
– Dlaczego pan oszukuje mieszkańców? Byłam u pana, przedłożyłam panu plakat, widział pan, kto będzie na sympozjum, a potem powiedział pan…
– Pani mi nie przyniosła plakatu.
– Ależ oczywiście, że przyniosłam i mogę panu pokazać, że razem ustalaliśmy…
– Niech pani zapyta Trzaskowskiego, co pani ma robić…
– A jest pan zadowolony z tego zamieszania, które pan zrobił?
– Oczywiście, że nie. Oczywiście, że nie.
– No właśnie, to po co ten skandal, jeśli pan sobie z tego zdaje sprawę?
– Ale pani Haniu, nie robi się konferencji z udziałem przedstawicieli jednej z filharmonii, z jej dyrektorem, przed konkursem.
– Ale myśmy ustalali to z panem i nie powiedział pan ani słowa, że panu nie pasuje termin, nikt nie powiedział ani słowa. Panie prezydencie…
– Nie ustalaliśmy.
– Panie prezydencie, dlaczego pan…
– Powiedziała pani, że będzie zabierał głos Kunicki, że będzie zabierał głos Buszkiewicz. O tym, że będzie dyrektor filharmonii nie wiedziałem, pani ani słowa nie powiedziała, tydzień przed tym spotkaniem…
– Cały czas pan kłamie. Jaka jest teraz pana wiarygodność, ja nie wiem…
– Nic nie kłamię.
– Kłamie pan. Po prostu kłamie pan, a ja nie wiem, dlaczego. Być może pan źle coś wie albo ktoś panu źle powiedział.
– Ja wszystko wiem. Ja wiem więcej, niż się pani wydaje. Jedźcie sobie do Słupska i dajcie mi święty spokój.
Tak rozmawiał ze mną prezydent, wycofując się z sali do korytarza.
Przypomnę tylko, że: w sprawie sympozjum najpierw ustaliliśmy szczegóły z dyr.
Małgorzatą Perą, a zaraz potem ustalenia przekazałam prezydentowi Tadeuszowi Jędrzejczakowi, który je zaakceptował. Ale gdyby nawet przyjąć moją pomroczność, prezydent nie mógł nie wiedzieć o zaproszonych gościach i zmienić zdanie godzinę przed sympozjum, ponieważ materiały na ten temat ukazały się:
A oto plakat, który został przedłożony prezydentowi w jego gabinecie już 17 kwietnia. Widać na nim wprowadzone zmiany, jednakże od początku widnieje nazwisko Bohdana Jarmołowicza.
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
Nie wiem, co dzieje się z naszym jeszcze prezydentem. Wiem, że za często sam strzela sobie w kolano. O całe zło tego świata oskarża innych, twierdząc, że sam jest uczciwym człowiekiem. Ja mam powody, by w to zapewnienie już nie wierzyć.
Hanna Kaup
redaktor naczelny/wydawca