
Na terenie Lipek Wielkich Zarząd Dróg Wojewódzkich prowadzi inwestycję, która ma zwiększyć bezpieczeństwo użytkowników drogi biegnącej w ciągu ul. Szosowej. Inwestycja, która w całości dotyczy przebudowy relacji: Gorzów Wlkp. - Santok – Drezdenko, trwa od 15 czerwca 2018 i ma się zakończyć 30 sierpnia 2019. Fragment drogi w Lipkach Wielkich oznakowany nr. 158 jest poddawany modernizacji na odcinku 1,41 km, a chodnik - 1,81 km. Zadanie otrzymało dotację z Unii Europejskiej.
Głosy sprzeciwu
Inwestycja jest realizowana w oparciu o wszelkie uzyskane pozwolenia, dokumenty techniczne, zezwolenia i uzgodnienia na wycinkę drzew. W lutym pojawiły się jednak głosy sprzeciwu. Z tego powodu wójt gminy Santok
Paweł Pisarek spotkał się 26 lutego w mieszkańcami Lipek Wielkich.
- Trafiły do nas pisma osób zaniepokojonych wycinką przy ul. Szosowej w rejonie Ośrodka Szkolno-Wychowawczego – rozpoczął spotkanie wójt. - Te piękne i dorodne dęby zawsze tu były, ale to one są przy drodze, a nie droga przy nich. Ona została wytyczona wcześniej, ale ruch się zmienił i drzewa stanowią zagrożenie. Stajemy więc przed pytaniem: Chronić drzewa czy realizując inwestycję, zadbać o bezpieczeństwo mieszkańców? Ponieważ wszystkie uprawnienia są, a pojawiło się niezadowolenie społeczne, postanowiliśmy poddać sprawę pod dyskusję. Osobiście bardzo ubolewam nad wycinką dębów, ale jestem za realizacją inwestycji – powiedział Paweł Pisarek i otrzymał gromkie brawa od obecnych na spotkaniu mieszkańców Lipek Wielkich.
– Dotykamy tu kwestii niedoskonałości naszego prawa, bo gdyby Lasy Państwowe miały obowiązek zatrzymywać te drzewa do śmierci biologicznej, to dęby rosłyby w lasach. Teraz nie przystają do rzeczywistości. My nasadzimy nowe i one oczywiście nie wyrosną za naszego życia ani życia naszych dzieci, ale nie mamy innego wyjścia – dodał wójt.
W wypełnionej do ostatniego miejsca sali wiejskiej w Lipkach Wielkich pojawiło się ponad 150 osób, ale nikogo z inicjatorów sprzeciwu nie było.
Wszyscy za wycinką
- Jestem sołtysem, prowadzę też agencję pocztową i jak rozmawiam z ludźmi, którzy do mnie przychodzą, to wszyscy są za wycięciem drzew. Może dwie, trzy osoby znalazły się przeciwne, ale nam chodzi o to, żeby było bezpiecznie – mówiła przed rozpoczęciem spotkania Mirosława Porańczyk. Podkreśliła też, że przycinka gałęzi nic nie da. - To są stare drzewa, a w pobliżu mamy piękny park i tam nie ma żadnej wycinki.
Pani sołtys była przekonana, że mieszkańcy będą za wycięciem dębów. - Ludzie chcą, żeby droga była ładna, dokończona, żeby były zatoczki. Tu chodzi o bezpieczeństwo uczniów, którzy korzystają z autobusu. Także pracownicy OSW twierdzą, że tam jest niebezpiecznie – uzasadniała.
Wycinka konieczna
Na spotkaniu z mieszkańcami pojawiła się zastępca dyrektora Zarząd Dróg Wojewódzkich w Zielonej Górze
Katarzyna Rudkiewicz. Na pytanie, czy drzewa muszą być wycięte, odpowiedziała:
- Ze względu na bezpieczeństwo i funkcję drogi, muszą, ponieważ planujemy tam dwie zatoki i przejście dla pieszych. Ma to poprawić widoczność i dla uczestników ruchu jest to bardzo ważne. Te drzewa są w słabej kondycji, rosną w skrajni jezdni, ich kora jest naruszona także przez pojazdy. Trzy z nich są w miejscu planowanej zatoki, a jedno - przejścia dla pieszych i uniemożliwia widoczność. Lokalizacja zatoki wymusza przystosowanie geometrii drogi do bezpieczeństwa osób, które mają wsiadać czy wysiadać z autobusu i przechodzić rzez przejście. W tej sytuacji nie mamy wyjścia.
Przesunąć inwestycję
Przeciwnicy wycinki dębów podnosili, że można je uchronić, wystarczy tylko przesunąć inwestycję w drugą stronę.
- Tam mieszkańcy mają swoje posesje, a tu jest propozycja, by zabrać im grunt? Ingerencja w tereny prywatne nie jest możliwa – podkreślała Katarzyna Rudkiewicz.
W tej sprawie głos zabrał
Radosław Wawrzyniak, świadomy, że taka inwestycja niesie ze sobą albo zabranie prywatnych działek, albo usunięcie dębów:
– Inwestycja miała mi wyciąć 6 metrów działki – mówił. – TIR-y miałbym pod samymi oknami. Dobrze decyduje się o cudzej własności, ale jak by się ktoś zachował, gdyby chcieli mu zabrać choćby pół metra. Każda nowa inwestycja związana jest z jakimś bólem. Użalanie się nad dziesięcioma czy 20 dębami w miejscu, gdzie jest piękny stary park i z drugiej strony siódmy co do wielkości kompleks leśny, to nieporozumienie.
Siedliska chronione
Na portalu społecznościowym zaangażowany w obronę drzew
Adam Korzeniowski zamieścił informację, że 200-letnie dęby są siedliskiem chronionych gatunków porostów.
- Chciałabym, by pokazano mi, gdzie są te siedliska – powiedziała zastępca dyrektora Katarzyna Rudkiewicz, natomiast wójt Paweł Pisarek uzupełnił, że jeśli idzie o porosty, to żyją one na korze i można je bezpiecznie przenieść w inne miejsce. Dodał również:
- Deklaruję, że w uzgodnieniu z zarządcą, przystąpimy do wysadzania drzew z odpowiednim doborem. Jesteśmy w Lipkach, więc oczywistym wydają się tu lipy, ale trzeba je odpowiednio prowadzić. A Lipki Wielkie z pewnością zyskają dzięki tej inwestycji.
Korzyść z surowca
Katarzyna Rudkiewicz odniosła się również do innego zarzutu Adama Korzeniowskiego, który napisał: „Jak tanio i bez zbędnych formalności wejść w posiadanie cennego surowca. Starych pięknych drzew jest coraz mniej. Więc jak można przepuścić taką okazję, jaka trafia się w Lipkach Wielkich?”
- Nie taki jest cel inwestycji, żeby zarobić na drzewach. To poprawa bezpieczeństwa mieszkańców, którzy tu mieszkają – mówiła dyrektorka. - Oni czekali na tę inwestycję wiele lat. Były konsultacje społeczne. Wycinka tych drzew jest usankcjonowana decyzją wójta, miały miejsce komisje bezpieczeństwa ruchu drogowego, które oceniły konieczność wycinki drzew, dwa albo trzy razy. Ja jestem za drzewami, ale te musimy wyciąć, ponieważ część z nich ingeruje w jezdnię. Nie chcemy zabetonować rzeczywistości, chcemy otaczać się zielenią. Jednak projekt musiał uwzględnić wycinkę drzew. Nasadźmy nowe. One zrekompensują te straty i nie pogorszą bezpieczeństwa na drodze.
Zastępca dyrektora poprosiła również o zaufanie wobec projektantów. – Oni mają odpowiednie uprawnienia, to są osoby świadome, które wiedzą, jak ma przebiegać prawidłowa geometria drogi, wszystkie odległości przejścia dla pieszych, zatok autobusowych. Proszę zaufać naszej wiedzy, organowi zarządzającemu ruchem, który wielokrotnie się wypowiadał na temat bezpieczeństwa na tym odcinku drogi i dać wiarę fachowcom, bo oni wiedzą, co mówią. W tej chwili te drzewa, które są w skrajni drogowej, nie są bezpieczne, dlatego ja chętnie się z przeciwnikami spotkam, by palcem pokazali, co zrobić w zamian.
Spotkanie zakończyło się głosowaniem. Nikt z obecnych nie wyraził sprzeciwu wobec wycinki drzew. Na pytanie, kogo jeszcze należy przekonać, również nie zgłosił się nikt. Na sali panowała jednomyślność.
- Swoją opinię wyrażam z bolejącym sercem – dodał wójt Paweł Pisarek i zakończył temat:
- W tej sprawie nie trzeba być przyrodnikiem, wystarczy być człowiekiem, ale wszystko ma swoją cenę.
Tekst i foto Hanna Kaup
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć