
Rozmowa z poseł Prawa i Sprawiedliwości
Elżbietą Rafalską, która 9 listopada została zaproponowana przez nowy rząd
Beaty Szydło jako Minister Pracy i Polityki Społecznej.
Mija właśnie dziesięć lat pani obecności na Wiejskiej. Będzie jakieś świętowanie?
- Nie, nie będzie żadnego świętowania. Nie ma czasu. Ja nawet tego nie zauważyłam, że to już dziesięć lat. Może jakaś chwila refleksji...
To spróbujmy przyjrzeć się temu, co minęło. Jak było na początku tej drogi i co wydawało się najtrudniejsze?
- Na początku był Senat. Tam od razu dostałam propozycję i zostałam przewodniczącą senackiej komisji samorządu terytorialnego. Oczywiście, pojawiło się pytanie, czy dam radę? Byłam jedyną kobietą w komisji. Miałam samych kolegów z dużym doświadczeniem samorządowym. Ale wzięłam się ostro do pracy, jak zwykle, więc od razu znalazłam się w prezydium klubu parlamentarnego i nie było czasu na pieszczoty. Była ciężka praca. Ułożyłam sobie ją, złapałam oddech i już mogłam spokojnie pracować, gdy dostałam propozycję pójścia do ministerstwa, wtedy dla mnie bardzo niewygodną.
Z powodu?
- Ponieważ od pół roku prowadziłam bardzo ważną komisję. To była praca nad poprawianiem samorządu. Komfortowa, w spokojnych warunkach. Robiłam coś, na czym się znałam, a dostałam wyzwanie z ministerstwa pracy, do resortu, który był objęty przez Samoobronę. Byliśmy w trudnym układzie koalicyjnym. Ja z PiS-u, więc dla samoobrony byłam trochę ciałem obcym, dla PiS-u byłam z resortu Samoobrony, choć należałam do Prawa i Sprawiedliwości, więc to nie była taka komfortowa i łatwa sytuacja. A wiceminister nie idzie tam, żeby być kwiatkiem do kożucha, nie idzie reprezentować resort, nie idzie, po to, żeby jeździć zagranicę i ładnie wyglądać, tylko to jest człowiek do ciężkiej pracy.
Rozumiem w takim razie koncepcję z wystawieniem Sebastiana Pieńkowskiego do Senatu. Miał pójść w pani ślady...
- Na pewno Sebastian Pieńkowski jest kandydatem młodszego pokolenia. My - Marek Surmacz, Ela Płonka - jesteśmy tu jak starzy polityczni wyżeracze, którzy mają świadomość mijającego czasu i nie tylko muszą zdobywać coraz większe doświadczenia, ale myśleć o pozostawieniu jakiegoś zaplecza i swoich wychowanków. To na nas spoczywa odpowiedzialność nie zagospodarowania całego pola, tylko zostawienia tu młodych przygotowanych ludzi. No i trzeba się pogodzić z upływającym czasem. Ja nie mam z tym najmniejszego problemu.
Z czego jest więc pani najbardziej dumna?
- Najbardziej jednak, że mam stałych wyborców i że z kadencji na kadencję mam lepszy wynik wypracowany, że jednak dwukrotnie z dwójki zrobiłam najlepszy wynik w województwie lubuskim, mając do dyspozycji znacznie mniejszą część województwa. Przecież ja do Żar czy Żagania mam znacznie dalej, niż moi koledzy, którzy w Zielonej Górze mają pod ręką Nową Sól, nawet do Słubic i Świebodzina mają blisko. Dla nas jest zdecydowanie dalej. Jestem też zadowolona - dumna, to może nie jest właściwe określenie - że jednak mam większe doświadczenie, większe kompetencje, szczególnie w obszarze finansów - bo politykę społeczną znam przecież już od lat. I jednak udało mi się wypracować, nie zdobyć, zupełnie mozolnie jakąś pozycję polityczną w komitecie politycznym. Nigdy się tym nie chwaliłam, ale może raz kiedyś trzeba to zrobić. W komitecie politycznym są trzy kobiety: Beata Szydło, Ela Witek i Elżbieta Rafalska. Nie chodziłam za tym, nie czyniłam starań, została doceniona chyba moja praca. I to jest miłe.
Jedno pytanie odnośnie Gorzowa. Niedawno wróciła sprawa zagrożenia wyprowadzenia stąd siedziby TVP. Co pani zrobi, by tu została?
- Jeśli chodzi o podział instytucji i wieczne targanie się o nie, mam jasny pogląd, który od dawna reprezentowałam. Gdyby był wprowadzany w życie, nie byłoby żadnych bojów. Instytucje podległe, publiczne, państwowe, niesamorządowe, ich siedziby, powinny być zlokalizowane tam, gdzie jest siedziba wojewody, gdzie jest administracja rządowa, a siedziby samorządowe powinny być tam, gdzie jest stolica samorządowa. Stało się inaczej, nikt nie wiedział do końca, jak potężna będzie siła województwa samorządowego, jakie faktyczne pieniądze będą dzielone. Dziś wiemy, że pieniądze to jest władza. Dlatego uważam, że telewizja - a mówimy o telewizji publicznej - nie może podlegać samorządom, które będą na nią wpływać i jakoś kusić. Zupełnie inną sytuacją jest kwestia działki. Natomiast sama telewizja powinna być jednak zlokalizowana w Gorzowie i nie ma co tu robić jakiegoś pola minowego, bo decyzja już dawno zapadła.
Dziękuję.
Rozmawiała Hanna Kaup
Od słowa może zacząć się wszelkie zło
Na początku było słowo. Tak, Biblia. Od słowa zaczyna się wszelkie dobro, ale i od słowa może zacząć się wszelkie ...
<czytaj dalej>Rodzą się dzieci dzięki programowi in vitro
Gorzowski program polityki zdrowotnej, pomagający w leczeniu niepłodności, realizowany jest od dwóch lat. Dzięki wsparciu z miejskiego budżetu na świat ...
<czytaj dalej>Gigantyczna afera na szczytach władzy
Publikujemy felieton Jerzego Wierchowicza.
Kilka tygodni temu zjednoczona prawica przegłosowała 4 pytania referendalne, z których dwa dotyczyły kwestii nielegalnych imigrantów czyli, ...
<czytaj dalej>Jak posprzątasz, może dostaniesz książkę
Gorzów Wielkopolski po raz kolejny włącza się do akcji „Książka za worek śmieci”. 16 września odbędzie się wielkie sprzątanie terenów ...
<czytaj dalej>