
Rozmowa z światowej sławy skrzypkiem
Konstantym Andrzejem Kulką, który 1 marca zagrał z Orkiestrą Filharmonii Gorzowskiej, a 5. skończył 66 lat.
Czego od człowieka wymaga mistrzostwo?
– To jest bardzo obszerne pojęcie. Czego wymaga? Przede wszystkim publiczność przychodzi na koncert w moim wykonaniu i spodziewa się dobrego koncertu. W związku z tym nie obchodzi ją fakt, czy jestem zdrowy czy chory, czy się dobrze czy źle czuję, czy dobrze pamiętam utwór, czy nie… Jest tyle rzeczy ważnych naokoło wykonania, że wszystko musi funkcjonować. Ja muszę zawsze grać dobrze. I zawsze powtarzam jedną swoją generalną maksymę, że grać można różnie, wspaniale, bardzo dobrze i dobrze, na jakimś przyzwoitym poziomie, ale nigdy nie można schodzić poniżej jakiejś kreski. Tę linię trzeba stale w życiu podnosić i to chyba jest najważniejsze.
Czy dzisiaj, w czasie ogromnego rozwoju myśli technicznej, jest coś takiego, co jeszcze nie powstało, a powinno, by mogło pomóc wam artystom?
– Na pewno bardzo wielu z nas narzeka na tremę, więc gdyby pojawiło się uniwersalne lekarstwo, które pozbawiałoby tremy, wtedy każdy mógłby się wykazać swoimi możliwościami i umiejętnościami. Ja nie mówię, że całkiem tremy już nie mam, zawsze troszkę mam i ona też zależy od utworu i miejsca, w którym gram. Różnie to bywa, ale przeważnie jakoś to opanowuję. Natomiast jest wiele osób, które zmagają się z tym problemem. To byłaby wielka sprawa, gdyby coś takiego odkryto, ale obawiam się jednak, że takiego panaceum nikt nie odkryje.
Po raz pierwszy zagrał pan w budynku Filharmonii Gorzowskiej.
– Niewątpliwie w tym budynku po raz pierwszy. Bardzo się cieszę, że powstał, bo to przecież znakomita sprawa, że miasto, które nie należy do największych miast w Polsce, ma tak wspaniałą salę koncertową, której zazdroszczą na pewno inne nasze polskie miasta, bo wiele instytucji filharmonicznych chciałoby mieć takie miejsce. Tu gra się bardzo dobrze, bardzo przyjemnie. Dobra akustyka zawsze pomaga w wykonaniu, jeśli jest kiepska, to jest źle.
Oby pana słowa przekonały wszystkich, nawet tych, którzy woleliby mieć zamiast filharmonii salę czy obiekt sportowy.
– Wszystkie sale są potrzebne. I te do ćwiczenia i treningów, ale również jest potrzebna taka sala, w której mogą odbywać się koncerty różnego rodzaju. Przecież ta również nadaje się nie tylko na taki koncert, ale i na wszelką inną działalność, w której wymagana jest większa liczba publiczności. Jest więc niewątpliwie potrzebna i miastu, i przede wszystkim kulturze. Muzyka potrzebuje czegoś takiego i chwała Bogu, że coś takiego jest…
Grał pan z niezliczona liczbą muzyków na świecie. W Gorzowie z taką młodą orkiestrą…
– Bardzo dobrze. Właśnie, młodzież, która się stara grać dobrze, jest zaletą dla orkiestry. Jeśli młodzi, którzy są sprawni, przyzwoicie grają i chcą nauczyć się tego wszystkiego, to na pewno osiągną dobry poziom.
Grywa pan z takimi, którzy przeszkadzają?
– Różnie to bywa, naprawdę różnie.
A co najbardziej przeszkadza soliście?
– Wiele rzeczy. Orkiestra musi dobrze akompaniować i to jest sprawa przede wszystkim dyrygenta. On czasami potrafi dobrze przeszkodzić. I muszę powiedzieć, że niektórzy najwybitniejsi dyrygenci nie są najlepszymi akompaniatorami. W związku z tym bywa różnie. Każdy ma swoją koncepcję. Tym czasem ja uważam, że solista ma pewne prawa, ale przede wszystkim też obowiązki. Pierwszym obowiązkiem solisty jest słuchanie orkiestry. Jeżeli tego nie robi, to wykonanie nie może być dobre. To wszystko to są wzajemne zależności, to jest sprawa praktyki estradowej i z tego to wynika.
Wykonał pan w Gorzowie swój ulubiony repertuar?
– Tak, ja bardzo lubię Karłowicza, zwłaszcza że ten koncert jest bardzo piękny i należy go grać. Niestety, poza granicami jest dość mało znany. Nie wiem dlaczego. Są gorsze koncerty, dość często grywane, natomiast Karłowicza jest mało znany i grywany, dlatego ja staram się grać go najczęściej.
Jaki był dla pana miniony rok?
– Nagrałem prawie całą twórczość kompozytora Lipińskiego, wielkiego skrzypka przed Wieniawskim, który był konkurentem Paganiniego. Niestety jest dość mocno zapomniany, a jego utwory są moim zdaniem lepsze od utworów Paganiniego. To świetna literatura skrzypcowa, która powinna się rozpowszechniać po świecie, dlatego teraz wyszedł mój album sześciopłytowy, poza koncertami, wszystkie opusy muzyki Karola Lipińskiego.
Czy jest pan człowiekiem refleksyjnym?
– Nie wiem, o czym teraz pani mówi.
Pytam, czy nachodzą pana refleksje związane z kolejnymi urodzinami, z tym, co pan przeżył, czego doświadczył?
– Aaaa, nie… Ja o sobie nie myślę i nie mówię. Niech inni o mnie mówią.
Proszę więc przyjąć najlepsze życzenia z okazji pana 66. urodzin i powiedzieć, czego życzy się muzykom?
– O, to już nie jest powód do chluby ani dumy w tym wieku, więc lepiej takich urodzin nie obchodzić. A życzy się zdrowia, tak jak wszystkim. Żeby można było w miarę spokojnie grać, bo całe to oprzyrządowanie człowieka jest już zniszczone. Ja mam wytarte różne panewki w rękach, mięśnie, więc to sprawia mi troszkę bólu, nawet to słynne ruszanie ręką. Więc żeby było jak najmniej przypadłości, by można było spokojniej grać, żeby nerwy, które na starość coraz bardziej są nadszarpnięte, wytrzymywały. A poza tym to chyba niczego. No, teraz to może sukcesów pedagogicznych, bo troszeczkę się zajmuje w Warszawie i Gdańsku pedagogiką.
Dziękuję.
Rozmawiała Hanna Kaup
foto Hanna Kaup
Gorzów promuje się w Czechach
Do zwiedzenia Gorzowa Wielkopolskiego, zdobycia i poszerzenia wiedzy o naszym mieście, poznania jego historii i walorów, zachęca głównie czeskich turystów ...
<czytaj dalej>