
„Niespodziewany powrót” Serge’a Kribusa to spektakl ukazujący próbę rozliczenia syna z ojcem.
Rzecz przełożona z francuskiego przez
Bożenę Puchalską, wyreżyserowana i zaadaptowana przez Magdę Łazarkiewicz tak, byśmy myśleli, że w oryginale dzieje się w Polsce, ma wydźwięk ponadczasowy i choć jest komedią, to taką, która pozostawia wiele do myślenia. Nie wszyscy też – oglądając przedstawienie – wybuchają gromkim śmiechem, bo odnajdują w wiedzionych przez bohaterów dyskusjach własne historie i rodzinne problemy.
Ostatni dzień 38. Gorzowskich Spotkań Teatralnych należał do
Daniela Olbrychskiego i
Tomasza Karolaka, którzy stanęli naprzeciwko siebie jako ojciec i syn.
Szczerze mówiąc, w pierwszych minutach myślałam, że zanudzę się na śmierć, bo początek był kalką tego, co znamy nie tylko z filmów czy przedstawień, ale przede wszystkim z życia. Kłótnie, kłamstwa, brnięcie w nie, obrażanie się na siebie i nieustanny szantaż emocjonalny, to tzw. stara śpiewka, która strasznie męczy. Ale wkrótce zaczęła się druga odsłona, w której zarówno ojciec, stary aktor, który ma znów pojawić się na scenie i zagrać szekspirowskiego króla Leara, jak i wyrzucony z pracy i porzucony przez żonę 50-letni syn Henryk zaczęli mówić do siebie szczerze. I te skomplikowane relacje były głównym tematem sztuki, dotykającej – z jednej strony – problemów ojca aktora, który w czasie aktywności zawodowej musiał pracować i zarabiać, więc na rozmowy z synem i jego wychowywanie nie miał czasu, a z drugiej – syna, który nie zasługiwał na bycie w związku, bo tak samo jak ojciec, którego się bał, był upierdliwy i nieustępliwy.
Panowie, choć początkowo się obrażają, wreszcie dochodzą do porozumienia. Wybierają się na wspólną kolację, a wracając z niej – przez zbyt głośne zachowanie „króla Leara” – trafiają do aresztu. Wreszcie, gdy o świtaniu stają przed oknami domu syna, widzą w nich światło. I wtedy okazuje się, że „Niepodziewany powrót” został zagrany, by ratować związek Henryka.
Świetna gra aktorska Olbrychskiego i Karolaka, świetny scenariusz, w którym toczą się rozmowy o życiu i jego sensie, o polskich czy żydowskich kompleksach i lękach, o stygmatyzacji i przywiązaniu do tradycji czy wreszcie o dążeniu do wyzwolenia się z tego, co ciąży od pokoleń, to bez wątpienia wartości komedii, którą obejrzeliśmy w ostatnim dniu 38. Gorzowskich Spotkań Teatralnych.
Za kolejną ich odsłonę należy się podziękowanie całemu zespołowi Teatru im. J. Osterwy, którym kieruje dyrektor Jan Tomaszewicz. I tylko żal, że na następną trzeba będzie czekać znów rok. Ale – jak wczoraj na pożegnanie powiedział „mistrz Jan”– gorzowski zespół każdego dnia daje przedstawienia, więc przychodźcie Państwo do Osterwy. Tam dzieją się takie rzeczy, które potrafią zaczarować, chwycić za gardło i przede wszystkim choć na krótki czas przenieść do innej rzeczywistości. Później łatwiej znosić najróżniejsze życiowe niespodzianki.
Tekst i foto Hanna Kaup
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
Nie zawłaszczać mitu założycielskiego Lubuskiego
- Nie wierzę w tę inicjatywę – mówi o spotkaniu dotyczącym Nowej Umowy Paradyskiej marszałek województwa lubuskiego Marcin Jabłoński.
W poniedziałek, ...
<czytaj dalej>Coraz bliżej święta
Otwarcie hali sportowo-widowiskowej Arena GORZÓW jest głównym elementem tegorocznej kampanii „Gorzów blisko świąt”. Dwudniowa impreza zaplanowana jest w dniach 9-10 ...
<czytaj dalej>Chcą nowego porozumienia paradyskiego
Prezydent Gorzowa Jacek Wójcicki, wspólnie z prezydentami Zielonej Góry Januszem Kubickim i Nowej Soli Jackiem Milewskim, jest inicjatorem i współorganizatorem ...
<czytaj dalej>Uzasadnienie inicjatywy obywatelskiej
Publikujemy UZASADNIENIE INICJATYWY OBYWATELSKIEJ na rzecz skrócenia urzędowej nazwy miasta Gorzów Wielkopolski i przywrócenia jej historycznego polskiego brzmienia – GORZÓW.
WSTĘP
tylko ...
<czytaj dalej>