„Jestem numerem cztery” to tanie fantasy dla nastolatków i to dla tych niewymagających. Już po obejrzeniu trailera wiedziałam, że świata to ten film nie zawojuje.
Same efekty specjalne jakieś 10 lat temu mogły uratować całą produkcję i zrobić z niej zjawisko kultowe. Ale jeśli wcześniej zaserwowano nam sagę Zmierzchu, Harry’ego Pottera, Władcę Pierścieni, Matrixa i milion odcinków „Z archiwum X”, to trudno coś takiego przebić półtoragodzinną realizacją niezaskakujących efektów, jak np. tandeciarskie święcące dłonie.
Taka potrawka może okazać się polipotwórcza i mocno niestrawna. Z drugiej strony, pewnie nikt nie beknie za takie "arcydzieło", bo komercja rządzi się swoimi prawami. Trudno. Wojować z wiatrakami nie będę, ale naprawdę nie wiem, kiedy skończy się era tak bezsensownych filmów.
Widza zawsze trzeba zaskakiwać. Nie można dać mu scen i dialogów już wcześniej widzianych milion razy w innych produkcjach i wpierać, że jest to cudo zawinięte w sreberko.
Główny bohater – mdły. Nie wypowiedział żadnego zdania godnego zapamiętania. Zagubiony, trochę sfrustrowany życiem w ukryciu, nieznający swoich możliwości, ale kierujący się zasadą: ja wam jeszcze pokażę, stać mnie na więcej niż myślicie. Nie mógł podołać zadaniu podtrzymania całej fabuły, bo… ciągle sam potrzebował pomocy i to jego trzeba było chronić jak pisklę, choć z założenia miał wypełnić zadanie ocalenia swojej rasy.
Za to był blondynem, z kędziorkami i niebieskimi oczyma. Dziewczyny w przedziale 12-18 lat z pewnością zdobyły kolejny obiekt westchnień. Starsze już wiedzą, że ideałów nie ma i nie wygląd się liczy, a taki bohater to musi być twardziel od mokrej roboty. Dopiero wtedy słowa: „wszystko będzie dobrze”, brzmią jak należy i jesteśmy w stanie w to uwierzyć.
Ostatnio wyznaję zasadę, że film jest dobry sam w sobie, dopóki ktoś nie wyciągnie broni i nie zacznie strzelać. Wtedy zaczyna się bezsensowna jatka, walka o nic, rozlew krwi, seria wybuchów i wszystko się rozpada. Film można budować od nowa. Czasami sobie myślę, że takie sceny akcji mają odwrócić uwagę od fabuły, która zaczyna nasiąkać sprzecznościami. Tu strzelanie z laserów, dematerializacja, świecący sztylet i wszystko, na czym ten film stoi.
Nie mogę napisać, że się wynudziłam. Ale pewne momenty trzeba po prostu obśmiać.
Mi w tym filmie brakowało jeszcze motywów z gwiezdnych wojen i Lorda Wadera. Wtedy powstałby dreamteam, jak się patrzy.
No cóż. Ameryka jaka jest, każdy widzi. A filmów, które z niej wychodzą, nie da się powrzucać do jednego worka. Tylko czy komercja musi być aż tak górująca nad zdrowym rozsądkiem?
Ja po napisaniu recenzji, czytam ją uważnie i nanoszę poprawki. Natomiast po wyjściu z kina coraz częściej mam wrażenie, że twórcy nie oglądali w całości swojego filmu po montażu. Nie mogli. Bo zaczyna nie mieścić się w głowie, jak można było coś takiego wypuścić.
”I am number four” nie zachwyca, nie porywa, ale też nie denerwuje. To, że nie ma głębszego sensu i jest naszpikowany tanimi motywami i w czasie oglądania chce się zaśpiewać „ale to już było”, nie znaczy, że jest to film nie do zniesienia. Nie do zniesienia to była „ Pirania.3D”. Ten film po prostu jest. Przejdzie bez echa, ale przynajmniej nie wzbudzi zażenowania. A o to chyba już coraz trudniej w mega komercyjnych produkcjach.
Karolina Perska
II etap prac
28 marca rozpocznie się II etap prac na skrzyżowaniu ulic: Słowiańskiej, Żwirowej, Roosevelta i Kosynierów Gdyńskich.
W czwartek (28 marca), na ...
<czytaj dalej>Wielki Tydzień
W Wielki Czwartek (28 marca) o godz. 10.00 w katedrze gorzowskiej bp Tadeusz Lityński będzie przewodniczył mszy św., podczas której ...
<czytaj dalej>Negocjacje rolników z rządem
Delegacja protestu rolników z S3 węzeł Myślibórz obejmującego trzy powiaty: gryfiński, myśliborski i pyrzycki brała udział wczoraj w negocjacjach pomiędzy ...
<czytaj dalej>Kalwaria Rokitniańska
W piątek 22 marca diecezjalne sanktuarium maryjne w Rokitnie zaprasza do udziału w nabożeństwie Kalwarii Rokitniańskiej urządzanym tradycyjnie w tygodniu ...
<czytaj dalej>