
W pierwszy piątek kwietnia w Teatrze im. J. Osterwy
Monika Kowalska zaprezentowała recital „Mała francuska piosenka po polsku”.
Monika Kowalska związana jest z gorzowską kulturą od urodzenia, bo to córka znanego (nieżyjącego już) artysty Bolesława Kowalskiego. Najpojemniejsze słowo, które ją określa to „animatorka” kultury. Ma za sobą prezesowanie w DKF Megaron, utworzenie kina 60 krzeseł, a od kilku lat dyrektoruje kinu Helios. Kiedy jeszcze istniał klub Lamus, można było usłyszeć ją i zobaczyć wśród wykonawców okolicznościowych wieczornic poświęconych ludziom kultury, ważnym datom czy rocznicom.
Po jakimś czasie nieobecności, z pewnością związanym z zamknięciem Lamusa – z rzadka można było ją usłyszeć np. w klubie Jedynka na rocznicowych spotkaniach Lucynek organizowanych przez
Katarzynę Radkiewicz - Monika Kowalska zaprosiła do Sceny Letniej Teatru im. J. Osterwy na autorski recital.
Sama przetłumaczyła teksty byłej modelki, żony Prezydenta Francji
Carli Bruni. Zachęciła do współpracy pięciu muzyków. Na scenie towarzyszyli jej:
Ireneusz Budny, Krzysztof Ciesielski, Marcin Nowak, Mariusz Smoliński i
Ziom Ziomkowski. Byli też goście, osoby ważne dla Moniki Kowalskiej, czyli A
nna Łaniewska, Sergiusz Sokołow (we wspomnieniach również Elżbieta Kuczyńska). Nie muszę pisać, że wykonanymi utworami, ich prezentacją i treścią wzbudzili wielki aplauz.
Na koncert Moniki Kowalskiej do Sceny Letniej przyszedł komplet, ba! nadkomplet widzów, którzy zasiedli nie tylko przy stolikach.
Piątkowy wieczór natychmiast odbił się echem na portalu społecznościowym. Ludzie wyrażali swój zachwyt nad głosem Moniki Kowalskiej -
Marta Bejnar-Bejnarowicz napisała: „Monika ma głos wprost stworzony do śpiewania francuskich piosenek” - ale też interpretacją.
Andrzej Trzaskowski dodał: „Koncert rewelacyjny! Monika śpiewa i porusza się na scenie z taką naturalną gracją i prawdziwie, że miło było słuchać i patrzeć. A przesłanie z pieśni (piosenki?) zaśpiewanej przez Sergiusza (nie kłaniajmy się światu, niech on, raczej, nam się pokłoni) powinniśmy sobie wszyscy (szczególnie dzisiaj) wziąć do serca!”
Na zakończenie pojawił się gospodarz sceny, czyli dyr.
Jan Tomaszewicz, który zaprosił gorzowian do podobnej artystycznej aktywności. Zwrócił się do obecnych radnych (reprezentowała ich jedna, o której słowo wyżej), by namówili Prezydenta i oddali choćby wakacyjną scenę właśnie utalentowanym gorzowianom. W ten sposób trącił we mnie strunę refleksji, która drży do dzisiaj.
Zadaję sobie pytanie, czy gdyby Monika Kowalska nie zrobiła profesjonalnego plakatu, nie zorganizowała koncertu w teatrze, a zaprosiła np. do Jedynki, to zjawiłoby się równie dużo chętnych? To właściwie pytanie retoryczne, za którym idzie dalsza konkluzja. Gorzów, a właściwie jego odłam kulturalny nie ma miejsca, w którym mógłby się artystycznie – bez wielkich nakładów finansowych – realizować. Co z tego, że dzieje się w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej; co z tego, że kilkanaście lat
Barbara Schroeder zaprasza Na Zapiecek; co z tego, że Uniwersytet III Wieku gromadzi garstkę nieco starszych mieszkańców; co z tego, że Jedynka robi, co może, by ściągać ludzi; co z tego, że jest MOS, Teatralka czy inny prywatny klub, kiedy nie ma ośrodka, w którym ten artystyczny ferment mógłby się mieszać i łączyć.
Nie ma Lamusa, nie ma Grodzkiego Domu Kultury, nie ma klubu Magnat, Przemysłówka sterczy i straszy, nie dając nadziei na cokolwiek, a ci, którzy mogliby pokazać światu siebie i swoje artystyczne pasje, zepchnięci są na margines, bo jednak wynajęcie Sceny Letniej to jakiś koszt, a poza nią trudno znaleźć w Gorzowie miejsce, o podobnym klimacie i na takim poziomie.
Wielu nie widziało i nie słyszało koncertu Moniki Kowalskiej. Nie umiem odpowiedzieć, czy będzie ciąg dalszy, bo i ona sama tego nie wie. Przecież nie ma nic za darmo. Męczy mnie więc cały czas ta myśl, czy Gorzów doczeka się miejsca z charakterem, w którym będzie można zobaczyć gorzowian i realizację ich artystycznych pomysłów? Bo że nasze miasto kuźnią talentów jest, to wiemy, tyle że te talenty wciąż stąd uciekają.
Hanna Kaup
Foto Marta Bejnar-Bejnarowicz
Rodzą się dzieci dzięki programowi in vitro
Gorzowski program polityki zdrowotnej, pomagający w leczeniu niepłodności, realizowany jest od dwóch lat. Dzięki wsparciu z miejskiego budżetu na świat ...
<czytaj dalej>Gigantyczna afera na szczytach władzy
Publikujemy felieton Jerzego Wierchowicza.
Kilka tygodni temu zjednoczona prawica przegłosowała 4 pytania referendalne, z których dwa dotyczyły kwestii nielegalnych imigrantów czyli, ...
<czytaj dalej>