A na holere bylo mi to fszysko. Dobże, rze dostauam lek czszeciej czy czfartei generaci. Inaczej niepszeszyła bym teko szoku po powrocje ze śpitala. S saphanei reklamowym simietnikiem szkszynki pocztofei wylaua sie na mie warta. I od razu w suowie od jakieiś „redakci” z (cytuje) „Łokitka” zapowiedziaua, ze bedzie sie wylewaci co miesionc.
Tak chyba powinnam zacząć pisać i dać sobie święty spokój z ortografią, poprawnością składniową, gramatyczną, frazeologiczną i wszelką inną, która reguluje używanie języka ojczystego, której ciągle uczą w szkołach, której mnie uczono na studiach, której zasady sama przez lata wpajałam dzieciom i młodzieży.
A na cholerę było mi to wszystko? Zmarnowane młode życie i państwowe pieniądze, za które profesorowie: Jerzy Ziomek, Edward Balcerzan, Stanisław Barańczak i wielu innych wpajało mi na studiach miłość i poszanowanie dla języka i literatury. Dobrze, że dostałam przeciwnadciśnieniowy lek trzeciej czy czwartej generacji. Inaczej nie przeżyłabym tego szoku, jaki spotkał mnie po powrocie ze szpitala. Z zapchanej reklamowym śmietnikiem skrzynki pocztowej wylała się na mnie „Warta”. I od razu – w słowie od jakiejś „redakcji” z (cytuję) „Łokitka” zapowiedziała, że będzie się wylewać co miesiąc. Już chciałam dzwonić do sztabu zarządzania kryzysowego wojewody, ale wojewoda pewnie nic o tym zagrożeniu nie wie, choć i samemu prezydentowi Komorowskiemu też niedawno się wylało z powodu „bulu” i „nadzieji.”
„Warta”, która dopłynęła do mnie z całą masą niechcianych reklamówek, rzuca najczarniejszy cień na cały wojewódzki Gorzów i przynosi wstyd każdemu jego mieszkańcowi. Nie mam zamiaru owijać w bawełnę. Dość wyrozumiałości dla dyletanctwa, analfabetyzmu i niewiedzy. Gdzie choćby odrobina przyzwoitości biorących się za wydawanie miesięcznika, „którego jeszcze w Gorzowie nie było” i nazywających się „redakcją”? To, co – pożal się Boże – zrobili, to jakiś koszmarny żart, za który zapłacili – niestety – naiwni reklamodawcy. A są wśród nich poważni przedsiębiorcy, biznesmeni oraz firmy z najwyższej półki (na ich miejscu zażądałabym zwrotu kasy i odszkodowania za straty moralne). Nie mam pojęcia, w jaki sposób zostali omotani, by pokazać się w czymś, co nie grzeszy ani szatą graficzną, ani składem, ani pomysłem, a z dziennikarstwem ma tyle, ile przedszkolak ze studiami. Nic. Nul. Zero. Nothing. Ortografia, stylistyka, składnia, interpunkcja, poprawność gramatyczna to pojęcia w „redakcji” miesięcznika, „jakiego jeszcze nie było” obce i niepotrzebne. Stąd w tzw. wstępniaku mamy życzenia:
„Zokazji zbliżających się Świąt Wielkiej Nocy życzymy Wam drodzy czytalnicy radosnych Świąt spędzonych w gronie rodzinnym. Bez kłutni przy stole o sprawach błachych, odpoczynku od bierzących spraw i pośpiechu z nimi związanym. A w świąteczny Poniedziałek dużo ruchu na świerzym powietrzu.”
Dla mnie to skandal i kolejny upadek obyczajów. Ktoś moje oburzenie skwitował stwierdzeniem, że w demokratycznym kraju każdy może sobie wydawać, co mu się żywnie podoba. Zgoda. W takim razie, dlaczego piętnujemy praktyki ludzi, którzy nie są lekarzami, a przyjmują chorych i biorą za to pieniądze? Albo „leczenie” raka, np. wodą utlenioną? Albo dlaczego, gdy chcą nam zważyć nadgniłe jabłko czy pomidora, odrzucamy je, skoro to ciągle jest jabłko i pomidor? Dlaczego na egzaminach z prawa jazdy musimy znać wszystkie przepisy, a nie tylko kilka? Dlaczego składamy reklamację na nierówno położone kafelki, źle podłączony kran, przemakające buty, krzywo podwiniętą spódnicę czy zapalniczkę, która nie daje ognia?
Ostatnimi czasy w Gorzowie wszyscy wydają tzw. gazety. Ma się rozumieć, że darmowe. Ma się rozumieć, że po to, by zarobić na reklamach. Przecież zawsze znajdzie się kilku naiwnych, którym zaproponuje się promocyjnie obecność w 50-tysięcznym nakładzie i oni będą zadowoleni. Tylko to, w czym się pojawiają, nie ma nic wspólnego z gazetami i dziennikarstwem, a jest zwykłą bezczelnością tych, którzy biorą się za robotę, o której nie mają bladego pojęcia. Ten ostatni twór z nieszczęsną Wartą w tytule przekracza wszelkie zasady przyzwoitości. Pisze, np., że: „5 zł to zeszyt i kretki”, a „60 zł to plecak i obówie do szkoły”, że (cytuję): „Na łamach naszego miesięcznika znajda Państwo również zdjęcia nowonarodzonych Gorzow-ian, swego rodzaju album rodzinny, tablo dzieci z oddzialu noworotkowego…”
Nie będę więcej przytaczać tych wiosennych „kwiatków” rodzimych „redaktorów”, bo one nie pachną, ale wydają smród na całą Polskę. Drogi Panie Synowiec. Nie miał Pan racji, pisząc, że jesteśmy pierwszym pokoleniem na sedesie. My ciągle tkwimy z tyłkami w pokrzywach, udając, że nikt tych naszych gołych tyłków nie widzi. Przy tym – zadowoleni z siebie – nadymamy się, jak byśmy walczyli z zatwardzeniem, gęby (jak pisał Gombrowicz) mamy nabrzmiałe do czerwoności, a obrzydliwie napaskudziwszy, podcieramy się dobrem wspólnym – Wartą.
Dość tego! Ja już nie apeluję o przyzwoitość, zdrowy rozsądek i poszanowanie zasad. Ja ich żądam. I będę o nie walczyć do końca świata i wszystkie dni dłużej. A jeśli pozwolimy na robienie z siebie pośmiewiska, to nie nazywajmy się ludźmi kulturalnymi i najlepiej od razu zburzmy Filharmonię, a na jej zgliszczach urządźmy dzikie igrzyska. Tylko koniecznie zróbmy na tym dobry interes. W końcu pieniądze nie śmierdzą, szczególnie gdy profesjonalizm i uczciwość to nic nieznaczące archaizmy, a zza pokrzyw wystają nam gołe tyłki.
Hanna Kaup
redaktor naczelna/wydawca
« | kwiecień 2024 | » | ||||
P | W | Ś | C | P | S | N |
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 |
8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 |
15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 |
22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 |
29 | 30 |