
Facebook umożliwia docieranie do bardzo specyficznych grup wyborców ze specjalnie przygotowanymi dla nich reklamami. Są one konstruowane w oparciu o to, co sztaby wyborcze wiedzą o wyborcach, oraz o to, co wie o nich Facebook. Dzięki danym zostawianym w serwisie przez użytkowników oraz ich porównaniu z zachowaniami milionów innych osób wiedza ta może być bardzo dokładna.
Profilowanie, czyli tworzenie dokładnych charakterystyk wąskich grup wyborców, oraz tzw. mikrotargetowanie, czyli kierowanie do nich specjalnie przygotowanych reklam, jest wykorzystywane od wielu lat – przyczyniło się chociażby do sukcesu wyborczego Baracka Obamy. Z roku na rok proceder ten nabiera coraz większej skali, jest też coraz bardziej wyrafinowany.
Problemów z wykorzystaniem marketingowego potencjału Facebooka w politycznej grze jest więcej: od arbitralności blokowania politycznych treści, przez nadużycia prywatności, po udział stron trzecich i zatajenie prawdziwego celu i nadawcy reklamy.
Ta ostatnia kwestia kojarzona jest zwykle z udziałem rosyjskich służb. Z brakiem przejrzystości marketingu politycznego na Facebooku mamy problem również w Polsce. Za przykład może posłużyć choćby skoordynowana działalność „niezależnych” stron facebookowych wspierających jedną z partii politycznych, opisana przez portal wp.pl.
Środki zaradcze podejmowane przez platformy społecznościowe pod wpływem międzynarodowej krytyki są wciąż niedoskonałe. Dlatego tak ważne są działania monitorujące oraz praca nad regulacjami, które ograniczają nadużycia.
KOMENTARZE
Katarzyna Szymielewicz, prezeska Fundacji Panoptykon
Głośne kampanie polityczne w Wielkiej Brytanii i USA, jak również prowadzone wcześniej podobnymi metodami kampanie na Bliskim Wschodzie, pokazują, że mikrotargetowanie można skutecznie wykorzystać w grze politycznej. Wiedza o naszych upodobaniach, poglądach, ale też lękach, problemach i stanach emocjonalnych – w połączeniu z możliwością kierowania do nas mocno spersonalizowanych komunikatów – staje się ważnym narzędziem perswazji. Tym skuteczniejszym, że reklamodawcy mają możliwość łatwego testowania, na jakie tematy, hasła, a nawet grafiki jesteśmy najbardziej podatni.
Już samo to jest niepokojące, pokazuje bowiem, jak wyrafinowane narzędzia mają do dyspozycji polityczni specjaliści od agitacji. Ryzyko manipulacji bierze się jednak przede wszystkim z naszej niewiedzy – bardzo rzadko zdajemy sobie sprawy z praktyk marketingowych, którym jesteśmy poddawani.
Nie wiemy, w jaki sposób i na podstawie jakich danych Facebook nas charakteryzuje; nie mamy wystarczającej wiedzy o tym, dlaczego akurat nam wyświetla taki, a nie inny sponsorowany post. Często nie wiemy nawet, że ten komunikat ma charakter i cel polityczny. Może przecież dotyczyć ważnego dla nas problemu (np. wieku emerytalnego albo suszy), który po przetestowaniu w mediach społecznościowych trafi do któregoś programu politycznego. Brak pełnej wiedzy o tych mechanizmach czyni z nas łatwy cel. Nie wiedząc, że mamy do czynienia z wyrafinowaną polityczną agitacją, tracimy czujność i nie możemy się przed nią bronić.
Korzystanie z mikrotargetowania w celach politycznych ma wpływ nie tylko na przejrzystość kampanii wyborczej i wynik konkretnych wyborów. Taki sprofilowany i wybiórczy sposób komunikacji przekłada się na całokształt życia politycznego i społecznego. Mikrotargetowanie może w nas budować wybiórczy, jednostronny obraz rzeczywistości, wzmacniać lęki społeczne, pogłębiać polaryzację i podział na „polityczne plemiona”.
Tak podkręcona debata w mediach społecznościowych podnosi temperaturę politycznych sporów, antagonizuje różne grupy społeczne i utrudnia dialog. Dlatego mikrotargetowanie – i szerzej: prowadzenie kampanii politycznych w serwisach społecznościowych – powinno być naprawdę przejrzyste i poddane społecznej kontroli.
Dominik Batorski, członek zarządu Sotrender
Dotychczasowe analizy mikrotargetowania w kampaniach politycznych w Polsce pokazują, że jest ono wykorzystywane przede wszystkim do optymalizacji wydatków, a nie do kierowania różnych i wzajemnie sprzecznych przekazów do różnych grup wyborców.
Pojawiają się jednak działania wymierzone w zniechęcanie do udziału w wyborach osób sympatyzujących z przeciwnikami politycznymi. Tego typu działania miały miejsce przede wszystkim w trakcie wyborów samorządowych w 2018 roku.
Od marca 2019 roku Facebook i Google udostępniają dane dotyczące reklam o charakterze politycznym. Niestety, dane te tylko w ograniczonym zakresie pozwalają na kontrolę wykorzystania mikrotargetowania. Google nie uwzględnia większości reklam, bo ogranicza się tylko do kontroli tego, co partie i politycy robią oficjalnie. Facebook w założeniach udostępnia dane o wszystkich reklamach dotyczących polityki i spraw społeczno-gospodarczych. Niestety, dane te nie zawierają szczegółowych kryteriów targetowania, jakie definiują reklamodawcy.
Krzysztof Izdebski, dyrektor programowy Fundacji ePaństwo
Wydatki na marketing polityczny, mimo prawnych obowiązków informacyjnych, ciągle nie są w Polsce wystarczająco przejrzyste. Fundacja ePaństwo od lat odpytuje polityków, w jaki sposób partie i komitety finansują swoje działania w mediach społecznościowych. Niektóre z partii w ogóle nie odpowiadają na nasze pytania, inne odmawiają informacji i wymuszają zaangażowanie sądów administracyjnych do wydania wyroków, które nakazują przekazanie nam danych. Z lektury odpowiedzi na nasze wnioski wynika, że pieniądze są w dużej mierze przekazywane agencjom specjalizującym się w marketingu w Internecie, a te już bez możliwości kontroli społecznej wydają je na konkretne kampanie marketingowe.
Problemem, z którym musimy się mierzyć po zmianach w kodeksie wyborczym, jest również dopuszczenie wyborców do kręgu osób mogących prowadzić kampanię – również w Internecie. Dzięki takiemu zaangażowaniu partie mogą mniej wydawać oficjalnie na kampanię w mediach społecznościowych, ale ich przekaz rozchodzi się po całej sieci. To tak, jakby partia sfinansowała tylko jeden billboard, a wyborcy spontanicznie postawili kolejne 100. Prawo nie wymaga, by składano z tego tytułu sprawozdania. Również badająca wydatki partii Państwowa Komisja Wyborcza nie posiada odpowiednich środków, by kontrolować ten proceder.
W projekcie „Kto cię namierzył” chcemy zbadać skalę tego zjawiska i zaproponować środki, które w większym stopniu umożliwią efektywną kontrolę nad finansowaniem i prowadzeniem kampanii wyborczej w mediach społecznościowych.
źródło Fundacja Panoptykon, panoptykon.org
Foto Wikipedia
Coraz bliżej święta
Otwarcie hali sportowo-widowiskowej Arena GORZÓW jest głównym elementem tegorocznej kampanii „Gorzów blisko świąt”. Dwudniowa impreza zaplanowana jest w dniach 9-10 ...
<czytaj dalej>Chcą nowego porozumienia paradyskiego
Prezydent Gorzowa Jacek Wójcicki, wspólnie z prezydentami Zielonej Góry Januszem Kubickim i Nowej Soli Jackiem Milewskim, jest inicjatorem i współorganizatorem ...
<czytaj dalej>