Dzień Pracownika Socjalnego obchodzimy 21 listopada. Z tej okazji publikujemy rozmowę z kierownikiem Środowiskowego Domu Samopomocy w Krzyszczynce
Rafałem Deptułą.
Rok 2020 w Środowiskowym Domu Samopomocy w Krzyszczynce zapowiadał się chyba inaczej.
- Z pewnością. Całkowicie inaczej. Mieliśmy dużo planów. Z wielu projektów nie skorzystaliśmy. Niestety, koronawirus zmusił nas do zrezygnowania z kilku ważnych dla nas działań, imprez integracyjnych czy wyjazdów.
W jakich okresach ośrodek był nieczynny?
- Ośrodek był zamknięty od marca do połowy czerwca i teraz od 2 listopada do odwołania.
Jak znosili to podopieczni?
- Czas zamknięcia jest bardzo trudny zarówno dla uczestników jak i dla nas, pracowników, ponieważ musimy przygotowywać dla nich zadania, żeby nie nudzili się w domach. Jesteśmy w kontakcie telefonicznym, mailowym, na Facebooku czy za pomocą kamery internetowej. W ten sposób prowadzimy zajęcia.
Jak zachowywali się podopieczni po powrocie z pierwszego zamknięcia?
- To była wielka radość, kiedy osoby wróciły do ośrodka, ale u wielu zauważyliśmy również regres. Wypracowane przez nas w czasie wielomiesięcznych zajęć umiejętności, zatarły się szybko. Dlatego musieliśmy nadrabiać te zaległości, które uciekły. Jak już ponownie zaczęło się normalnie pracować, dotknęło nas kolejne zamknięcie. Ale cały czas jesteśmy w kontakcie z rodzinami i uczestnikami. Motywujemy ich. Kończymy też rozmowy z psychologiem, więc będą porady psychologiczne, choć tylko przez telefon.
Jak wygląda sytuacja z finansowaniem ośrodka?
- Na ten moment nie ma problemu. Dostajemy 100 proc. dotacji z budżetu państwa.
Co w tym krótszym niż zwykle roku udało się zrobilić?
- W tym roku na zewnątrz nie realizowaliśmy projektów, usprawniliśmy tylko komunikację, by łatwiej było autobusowi manewrować. Zrealizowaliśmy trzy projekty. Dwa mikrogranty – po 5 tys. zł z 40-procentowym wkładem własnym – pozyskaliśmy z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Pierwszy to był wyjazd integracyjny na jedną noc do Ośna. Drugi – spotkanie integracyjne na terenie naszego ośrodka.
A „Moje postrzeganie świata w dobie koronawirusa”?
- To projekt fotograficzny zrealizowany dzięki środkom Działaj Lokalnie. Nasze Stowarzyszenie „Splecione Ręce” dostało grant w wysokości 6 tys. zł. W ramach tych środków zakupiliśmy aparat, sztalugi, ramy, powstało 20 profesjonalnych zdjęć i wernisaż tych prac. Każdy z uczestników pokazał, jak postrzega świat w okresie koronawirusa. Prezentujemy fotografie w holu ośrodka, a przez epidemię nie mogliśmy z wystawą wyjść na zewnątrz. Chcieliśmy ją pokazać także podczas kiermaszu świątecznego, który miał się odbyć w grudniu, ale już wiemy, że się nie odbędzie.
Przygotowujecie specjalne pakiety personalizowane. One trafiają do podopiecznych. Nad czym teraz pracują?
- Nasi uczestnicy mają przydzielone zadania. Opiekunowie codziennie są z nimi w kontakcie. Rozmawiają o potrzebach. Przesyłamy im różne pomysły i materiały do realizacji, pakiety z narzędziami, które wykorzystują w ramach swoich możliwości. Teraz pracują m.in. nad projektem zielonej łąki, która powstanie w całości na szydełku. Mamy osoby z różnymi sprzężeniami i w ich przypadku, oprócz pracy opiekuńczej, nie da się wiele więcej zrobić.
Czego was nauczyła sytuacja epidemii?
- Chyba każdy stanął wobec konieczności przeorganizowania zajęć zarówno uczestników jak i pracowników. Doszliśmy do wniosku, że brakuje nam komputerów. Trzeba było w nie wyposażyć ośrodek, bo praca zdalna wymaga dostępu do takiego sprzętu. Tak więc te zakupy dość mocno obciążyły ośrodek. Duże wydatki związane były też z zabezpieczeniem covidowym, czyli zaopatrzeniem w środki odkażające, rękawice, maseczki, przyłbice. Ponieważ wcześniej nie używaliśmy ich, to też była taka zmiana dla uczestników, którzy musieli się przyzwyczaić, widząc nas w tych przyłbicach i maskach. Wszyscy odkażaliśmy ręce, choć osoby z niepełnosprawnościami intelektualnymi nie musiały stosować masek, bo te mogłyby zagrażać ich życiu.
Jak podsumuje pan ten rok?
- Był na pewno trudny dla każdego.
A jakie są oczekiwania wobec kolejnego?
- Liczymy, że sytuacja się uspokoi i jak najszybciej powrócimy do ośrodka, bo wiemy, jaką potrzebę bycia tutaj mają nasi podopieczni. A nie ukrywam, że także pracownicy. Wszyscy wolimy kontakt bezpośredni niż na odległość.
Dziękuję.
Rozmawiała Hanna Kaup
Foto Hanna Kaup
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
Prezydent w ministerstwie
Prezydent Gorzowa w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
- Z doświadczenia wiem, że najważniejsze są relacje bezpośrednie. Ustalenia, które zapadają wtedy ...
<czytaj dalej>Tarasy jeszcze niedostępne
Woda w Warcie opada, odsłaniają się zalane tarasy. Niestety, ze względów bezpieczeństwa, nie mogą być jeszcze udostępnione.
Zdecydowała o tym ekspertyza ...
<czytaj dalej>Apel o pomoc w sprawie odbudowy AJP
W dramatycznej dla uczelni i miasta sytuacji potrzebne jest wspólne działanie. Dlatego prezydent miasta Jacek Wójcicki apeluje o pomoc w ...
<czytaj dalej>Rozmowa z komisarzem Wojciechowskim
Komunikat w sprawie rolników.
Zgodnie z wczorajszą rozmową telefoniczną z komisarzem rolnictwa Januszem Wojciechowskim przekazuję, że na najbliższym i ostatnim w ...
<czytaj dalej>