
29 maja. Obiecaliśmy najmłodszej wnuczce, że będziemy na jej szóstych urodzinach. Ponieważ ich termin zbliża się nieuchronnie, czas był najwyższy pożegnać gościnny dom w Donaueschingen i ruszyć dalej, oczywiście trzymając się biegu Dunaju. Wczorajszą trasę rozpoczęliśmy od miejsca o nazwie Donauursprung, znajdującego się dokładnie w punkcie, gdzie spotykają się rzeki Breg i Brigach. Przygotowano tam kilka platform widokowych, ścieżek pieszo-rowerowych i punktów obserwacji ptaków, no i trafiła mi się gratka podglądania czapli w trakcie polowania na drobnicę.
Pięć kilometrów za Donaueschingen znajduje się Pfohren, reklamujące się jako pierwsza wieś nad Dunajem. Obejrzeliśmy sobie tamtejszy kieszonkowy zameczek Entenburg z własnymi bocianami na dachu (wyraźnie było widać co najmniej dwa maluchy w gnieździe). Legenda głosi, że Karol III Gruby z dynastii Karolingów, król Franków i cesarz rzymski, zginął tutaj podczas polowania na kaczki na naddunajskich bagnach i pewnie stąd wzięła się nazwa zamku. Podobno są tacy, którzy widzieli lub słyszeli jego kwaczącego ducha. My byliśmy tam w samo południe, więc historii z duchem potwierdzić nie możemy, bo to zdecydowanie nie pora na straszenie.
Trzydzieści kilometrów dalej, pomiędzy miejscowościami Immendingen i Fridingen, znajduje się kolejna naddunajska ciekawostka, czyli Donauversickerung. Zachodzi tu zjawisko krasowego zanikania rzeki. Dzieje się to w okresach niskiego poziomu wód (głównie latem), a wtedy Dunaj schodzi do podziemi. Jego wody są dosłownie zasysane przez ponory (otwory lub korytarze wydrążone przez wodę) i można chodzić suchą stopą po jego korycie. To jednak nie wszystko, bowiem te zassane wody wynurzają się kilkanaście kilometrów dalej w Aachtopf – największym w Niemczech wywierzysku krasowym (obszar źródliskowy), dającym początek rzece o nazwie Radolfzeller Aach. Rzeka ta zasila Jezioro Bodeńskie, a zatem pośrednio i Ren, czyli Dunaj oddaje swe wody Renowi. Upraszczając, jest to jawna kradzież wody jednej rzeki przez drugą. Geologicznie mówiąc, następuje tu przechwytywanie wody ze zlewni Morza Czarnego do zlewni Morza Północnego. Wiem, że to skomplikowane, ale nikt nie mówi, że geologia jest prosta.
Mamy dopiero końcówkę maja, więc w Donauversickerung poziom wody w młodym Dunaju sięga do kostek. Nie chcąc moczyć nóg, można przedostać się na drugi brzeg po głazach ułożonych w poprzek rzeki. Nad brzegiem ustawiono słup, na którym oznaczono skrajne poziomy wody, jakie zdarzają się tutaj w okresie zimowym. Rekordowy stan zdarzył się w lutym 1990 i wynosił 401 cm.
Dzień zakończyliśmy spacerem wzdłuż starorzecza Dunaju w Sigmaringen, po skonsumowaniu przepysznego obiadu przygotowanego dla nas przez śledzącą naszą podróż Agnieszkę. Marzenia się spełniają. Wystarczyło napisać, że tęsknimy za smakiem rosołu oraz śledzi z dodatkiem ziemniaków w mundurkach…
Maria Gonta
foto Gontowiec Podróżny
Nowa e-usługa w urzędzie skarbowym
Oczekiwana przez użytkowników usługa „Rozliczenia” już dostępna w e-Urzędzie Skarbowym.
Dzięki nowej usłudze w e-Urzędzie Skarbowym (e-US) podatnicy i płatnicy mogą ...
<czytaj dalej>Od słowa może zacząć się wszelkie zło
Na początku było słowo. Tak, Biblia. Od słowa zaczyna się wszelkie dobro, ale i od słowa może zacząć się wszelkie ...
<czytaj dalej>Rodzą się dzieci dzięki programowi in vitro
Gorzowski program polityki zdrowotnej, pomagający w leczeniu niepłodności, realizowany jest od dwóch lat. Dzięki wsparciu z miejskiego budżetu na świat ...
<czytaj dalej>Gigantyczna afera na szczytach władzy
Publikujemy felieton Jerzego Wierchowicza.
Kilka tygodni temu zjednoczona prawica przegłosowała 4 pytania referendalne, z których dwa dotyczyły kwestii nielegalnych imigrantów czyli, ...
<czytaj dalej>