Koncertem Galowym w Amfiteatrze zakończono 7 lipca XXV Międzynarodowe Spotkania Muzyki Cygańskiej Romane Dyvesa. Za nami trzy dni koncertów. Jakie pozostawiły wrażenia?
XXV Międzynarodowe Spotkania Muzyki Cygańskiej Romane Dyvesa to – poza Międzynarodową Konferencją Cyganologiczną Cyganie (Romowie) w Polsce i w Europie. Kultura, religia i obyczaje – przede wszystkim koncerty. Najpierw w piątkowy wieczór dla wszystkich na bulwarze zachodnim, w sobotę i niedzielę - biletowane w Amfiteatrze.
W piątek wiadomo było, że występujące zespoły ułożono tak, by stopniować atmosferę zabawy. I rzeczywiście, najpierw zaczęła polska grupa Warsaw Balkan Madness, po niej rozbujała publiczność energetyczna Gipsy.cz, a kiedy na zakończenie na scenie pojawił się ukraiński zespół Haydamaky, zaczęło się szaleństwo.
– Tylko muzyka, żadnego fałszu! – wołał lider grupy, pochodzący z Czarnobyla Oleksandr Yarmola, zachęcając widzów do zabawy. I pod sceną była zabawa – starszych i młodszych. A na scenie, gdyby nie wylane przez muzyków hektolitry potu, pewnie zapłonąłby ogień.
Ukraiński temperament, głośne brzmienie i szczerość muzyków wyrażana nie tylko w grze na instrumentach, ale i we współpracy z fotoreporterami, sprawiła, że piątkowy wieczór okazał się świetnym początkiem jubileuszowych spotkań.
W sobotę w Amfiteatrze zaszalało Buffo. Pisaliśmy o tym tu:
http://www.egorzowska.pl/pokaz,kultura,4070,
Po tak rozbudzonych apetytach, na niedzielny koncert galowy przyszła podobna liczba miłośników kultury cygańskiej, co w sobotę. Niemal dwie godziny trwały występy Józefa Jochymczyka-Mersteina, Zespołu Zingaros z Argentyny, Zespołu Wojasa z Węgier oraz powtórzony z soboty koncert Edwarda Dębickiego z Cygańską Orkiestrą Harfiarzy. Było po 23.00, gdy sceną zawładnęła Edyta Geppert, a niedługo przed północą rozpoczął się występ Terno. Niestety, wielu musiało zrezygnować z przyjemności oglądania ich artystycznego pokazu, bo przecież poniedziałek był dniem pracy.
Należy docenić przygotowania organizatora i zróżnicowanie zaproszonych zespołów, ale cieniem na koncercie kładzie się zarówno niedzielna konferansjerka jak i nagłośnienie. Pierwsze w wykonaniu Piotra Loretza, drugie – odpowiedzialnych pracowników technicznych.
Nie trzeba nikomu tłumaczyć, że kiedy organizuje się wydarzenie z udziałem kilku zespołów, wymagających osobnego przygotowania, to trzeba tym ludziom pomóc, czyli zająć uwagę widza. Wyobrażałam sobie, że prowadzący – może niekoniecznie jak z rękawa, ale – będzie raczył nas swoją wiedzą, opowieściami, anegdotami o mających za chwilę wystąpić artystach, a nie o tym, że: „za chwilę pozbędziemy się zbędnych na scenie rzeczy”, „już za chwileczkę, jeszcze minutkę” albo „Gdzie jest mikrofon dla Edyty? Nie widzę mikrofonu dla niej”, itd., itp. To było po prostu żenujące. A kiedy dodać do tego nerwowo biegających po scenie techników, którym wciąż coś nie grało, sprzęgało i piszczało, trzeba powiedzieć, że to była porażka.
Szkoda, że tak wyszło. Odpowiedzialnym za nagłośnienie należy się przynajmniej nagana. Na szczęście, artyści zachowali spokój i mimo fatalnych spięć pokazali się od najlepszej strony.
Zapraszamy na nasze wspomnieniowe fotorelacje.
http://www.egorzowska.pl/pokaz,galeria,0,0,2013-07-08_romane_dyvesa_za_nami_1,
http://www.egorzowska.pl/pokaz,galeria,0,0,2013-07-08_romane_dyvesa_za_nami_2,
http://www.egorzowska.pl/pokaz,galeria,0,0,2013-07-08_romane_dyvesa_za_nami_3,
« | kwiecień 2024 | » | ||||
P | W | Ś | C | P | S | N |
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 |
8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 |
15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 |
22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 |
29 | 30 |