Amerykanie mają swój Kac Vegas, ale na kacu to znamy się my! Tak promuje się ostatnia polska komedia „Wyjazd Integracyjny”.Trudno nie zgodzić się z tym stwierdzeniem, bo picie, a może raczej chlanie (te dwie czynności zdecydowanie się od siebie różnią), hulanki do białego rana, pijackie spytki, utarczki i bijatyki, innymi słowy nocne rozmowy Polaków, to scheda po sarmackich przodkach. Nie uciekniemy od nich, bo po pierwsze: weszło nam to już w krew, a po drugie: sami o sobie tworzymy takie stereotypowe obrazy. Dowodem na to jest właśnie „Wyjazd’. Pozwolę sobie jednak zauważyć, że o ile w Kac Vegas było dużo picia, to raczej retrospektywnego i połączonego ze spożyciem substancji odurzających, a bohaterowie faktycznie skacowani przeżywali kolejne przygody. Polska produkcja wydaje się mądrzejsza, bo do kaca nie dopuszcza.
Wodzirejami imprezy są same sławy: wszechobecny
Tomasz Karolak w roli dziennikarza,
Jan Frycz – prezes firmy Polish Lody, pracownicy firmy:
Tomasz Kot,
Katarzyna Figura,
Bartłomiej Topa,
Sławomir Orzechowski oraz dawno niewidziany na dużym ekranie
Janusz Czajka – kierownik hotelu, w którym prezes i reszta ekipy się integrują. Robią to nie tyle ze sobą, co – z założenia – z potencjalnymi kontrahentami. Nie można również nie wspomnieć o pikantnej Katarzynie Glince, której rola jest kluczowa dla tego obrazu.
Tytuł filmu odzwierciedla całkowicie fabułę. Do zarządu firmy ma dołączyć nowy dyrektor Marek Stasiak (Tomasz Kot). Pan Marek jest ambitny, inteligentny, porządny. W dodatku kocha narzeczoną, chce pozostać jej wierny na wyjeździe integracyjnym, którego w ramach swoich nowych obowiązków jest organizatorem. Niestety, dla kolegów z zarządu jest totalnie nieżyciowy, głównie dlatego, że nie przesiąknął korporacyjnymi układami. Nie jest rekinem biznesu i nie zdaje sobie sprawy, że wykształcenie i kompetencje w tej firmie to nie wszystko. Choć długo opiera się pokusom, jest niewrażliwy na zaczepki kolegów, na ogólne rozpasanie reaguje raczej nerwowym wytrzeszczem oczu, niż wszechogarniającym podnieceniem, nie daje rady i ten wir wciąga go bezpowrotnie.
Zresztą, wszystko od początku zapowiada raczej „dobrą zabawę”, niż merytoryczne rozmowy z kontrahentami w kuluarach. Zamiast odpowiedniej muzyki, mamy indiański zespół śpiewający „W aucie”, a prezes Gwidon swój apartament w wyniku hotelowej pomyłki musi dzielić z dwoma współlokatorami: piękną modelką Gabi – w tej roli Katarzyna Glinka, oraz wścibskim i samczym, rubasznym dziennikarzem Gerardem (Tomasz Karolak).
Od tego trójkąta wszystko się zacznie i na nim się zakończy.
No cóż, film powalający nie jest. Katarzynę Glinkę musieli chyba dogrzewać termoforami, bo biedna przez większość filmu świeciła golizną, choć urody i seksapilu nie można jej odmówić. Jednak, gdy nastawimy się na żenadę, na żenua żenady, jak to zrobiłam od początku, okaże się, że film nawet nie trącił o jej brzeg. Czyli, im gorzej się nastawisz, w tym lepszym świetle film zobacztsz. No bo cóż w dzisiejszych czasach może nas zszokować w rozrywkowym filmie? Przypadkowy seks, zamówienie pań do towarzystwa, chlanie i odprawianie nieziemskich cyrków, ledwie trzymając się na nogach? Toż to standard takich wyjazdów. Zresztą, w Polskiej rzeczywistości impreza to chlanie, integracja to w domyśle seks bez zobowiązań i rozpasana zabawa.
Skoro wiemy już, co było w filmie, teraz może czego zabrakło…
Ano, przede wszystkim zabawnych albo chociaż śmiesznych dialogów. Momentami trzeba było zaśmiać się z nie lada wysiłkiem i tylko dlatego, że człowiek zdał sobie sprawę, że jest na komedii – z założenia. A po wtóre, szkoda, że w tym całym rozpasaniu twórcy nie zadbali o żeńską część widowni, bo o ile panowie nacieszą oczy, to my nie mamy takiej okazji. Absolutny brak porządnej wysportowanej męskiej klaty. Jest za to samcza, przesiąknięta whiskey twarz Tomasza Karolaka. Ech, życie jest niesprawiedliwe. A zapomniałabym o sado maso, którego zwolenniczką i promotorką w filmie był nikt inny jak pani Krysia (Katarzyna Figura).
Mówi się, że polska kinematografia, jak służba zdrowia, cierpi na permanentny brak kasy. No, nie wiem, skoro znajdują się pieniądze na taką produkcję jak „Wyjazd integracyjny”. Tania rozrywka dla mas, troszkę okraszona erotyzmem, ale tak, by nie było do końca niesmacznie. Jak chcecie napatrzeć się na Banię u Cygana, może powspominać swój integracyjny wyjazd, niemal poczuć parujące alkoholem ciała, odwodnione mózgi, zniszczone wątroby i nerki, a na koniec wysłuchać Grzegorza Halamy ratującego osła przyjaznych Norwegów, którzy wędrują przez Polskę, to film jak najbardziej dla Was.
PS
Być może ta recenzja jest wynikiem mechanizmu obronnego, jaki wytworzyłam w sobie pod wpływem wcześniejszych tegorocznych polskich komedii. Pisząc ją, czuję się trochę tak, jakbym miała wybierać dobro ze zła, tyle tylko że cały asortyment do wyboru jest zły. Tęskno mi już do prawdziwych polskich filmów, których nie wstyd byłoby pokazać na europejskim festiwalu. A tak, w czasach naszej prezydencji w UE, zamiast poszczyć się czymś niezwykłym i przede wszystkim świeżym, musimy pokazywać „Rewers” z 2008 roku, by zwyczajnie nie najeść się wstydu.
Karolina Perska
REPERTUAR KINA HELIOS 11-17.11.2011
PREMIERY
LISTY DO M. (od 15 lat) – 10.45, 13.15, 15.45, 18.30, 21.00
IMMORTALS. BOGOWIE I HEROSI 3D (od 15 lat) – 12.45, 15.00, 17.15, 19.30, 21.45
POZOSTAŁE TYTUŁY
WYJAZD INTEGRACYJNY (od 15 lat) – 9.45, 11.45, 13.45, 15.45, 18.00, 20.00, 22.00
SŁUŻĄCE (od 15 lat) – 11.15, 16.00, 21.00
BABY SĄ JAKIEŚ INNE (od 15 lat) – 14.00, 19.00
3D 1920 BITWA WARSZAWSKA (od 12 lat) – 10.15
KRET (od 15 lat) – 19.00*
*tylko w kinie konesera 15.11.2011
FILMY DLA DZIECI
PRZYGODY TINTINA 2D (od 7 lat, dubbing) – 13.45
PRZYGODY TINTINA 2D (od 7 lat, napisy) – 20.30
PRZYGODY TINTINA 3D (od 7 lat, dubbing) – 9.15, 11.30, 16.00
PRZYGODY TINTINA 3D (od 7 lat, napisy) – 18.15
MNIAM (b/o, dubbing) – 9.30