Myślałam, że po filmie „Wygrany” i ja uszczknę dla siebie coś z tego tytułu. Głównie chodziło mi o zadowolenie z dokonanego wyboru. Zamiast buszować po galerii handlowej w poszukiwaniu nowej bluzki czy spodni, lub bycia na imprezie w modnym klubie, wybrałam salę kinową i najnowszą polsko-amerykańską produkcję.
Złudne były moje nadzieje, chociaż może to i dobrze, bo raczej zaliczę je do tych z kategorii płytkich. Wspominam o tym wszystkim, bo uświadomiłam sobie, z czym dzisiejszy film – dobry czy nie – musi walczyć. O uwagę widza na pewno, ale nie tylko. Konkuruje z innym filmem, kino z innym kinem, ale jest to wojna na linii film – reszta świata. Dziś, idąc do kina, robimy to w przerwie między zakupem torebki a płaszcza, bo przecież galerię zamykają dopiero o 21, a jak nam się uda wcisnąć seans w przeznaczoną lukę czasową, oczekujemy rozrywki, śmiechu, beztroskiej zabawy, z nutką nostalgii, ale z happy endem.
Nie interesują nas historie niedopowiedziane, lub – nie daj Boże – z otwartym zakończeniem, skomplikowane portrety psychologiczne, wielowymiarowość postaci. Dlatego próżno szukać takich pozycji w komercyjnej dystrybucji.
Zrobiło mi się przykro, gdyż nawet beztroski i innych wcześniej wymienionych prozaicznych rozrywek, „Wygrany” mi nie dostarczył. Nie wygrałam półtoragodzinnej uciechy dla oka, a raczej spoglądania co jakiś czas na zegarek. Jedyne sensowne pytanie, jakie sobie zadałam, w trakcie trwania seansu, to czy jeden z głównych bohaterów granych przez Janusza Gajosa wygra milion dolarów na wyścigach konnych w Baden Baden czy nie. Patrząc teraz na to pytanie z boku, widzę totalne jego odrealnienie. Szybko przeanalizowałam obie opcje, dopisałam scenariusz i – o zgrozo – sprawdziło się wszystko, co sobie wymyśliłam przez dziesięć sekund w fotelu. Cud? Nie, raczej zbyt dużo przewidywalnych rzeczy, gestów, a obok takiej prozy losów ludzkich od początku spotyka nas pewna niedorzeczność.
Otóż Wygrany (Paweł Szajda) chce uniezależnić się od werdyktów i opinii, menadżera i od nadopiekuńczej matki, ma złamane serce, którego nawet jego muzyka nie może wyleczyć, w ciągu kilku sekund wpada z deszczu pod rynnę, trafiając na starszego człowieka-hazardzistę, bardzo charakterną postać (w tej roli Janusz Gajos), która dalej poprowadzi go jak dziecko we mgle i zrobi z nim wszystko to, co on chce. Dobrze, że trafił mu się porządny, mądry człowiek, fakt, że ze swoimi przywarami, ale nikt nie jest od nich wolny, a nie złodziej, morderca, terrorysta czy pospolity oszust.
Oprócz Gajosa i Szajdy należałoby wspomnieć o Żmudzie-Trzebiatowskiej.
Ale całą produkcję dźwiga Gajos. Gdyby nie on i epizody Pszoniaka, nie wiem, czy udałoby się wysiedzieć w fotelu. Pojawia się praktycznie w większości scen i chwała mu za to, bo takie aktorstwo to dobra nauka dla wszystkich młodych tego zawodu. Pan Pszoniak, jak zwykle mimo małej roli, stworzył charakter i osobowość, jednym słowem pokazał klasę.
Oprócz tych kilku smaczków z ekranu wieje nudą. A nawet, jak się coś zaczyna dziać, to jesteśmy tak znudzeni wcześniejszą fabułą, że chyba tylko nagłe bombardowanie zbudziłoby nas z letargu, a nie choroba wieńcowa bohatera.
Ja nic nie wygrałam, ale może to skutek zbyt materialistycznego podejścia, może Wam uda się z tego filmu wyciągnąć inne szczęśliwsze losy.
Czekamy jak zawsze na Wasze opinie i recenzje. Nagrody czekają.
Karolina Perska
Prezydent w ministerstwie
Prezydent Gorzowa w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
- Z doświadczenia wiem, że najważniejsze są relacje bezpośrednie. Ustalenia, które zapadają wtedy ...
<czytaj dalej>Tarasy jeszcze niedostępne
Woda w Warcie opada, odsłaniają się zalane tarasy. Niestety, ze względów bezpieczeństwa, nie mogą być jeszcze udostępnione.
Zdecydowała o tym ekspertyza ...
<czytaj dalej>Apel o pomoc w sprawie odbudowy AJP
W dramatycznej dla uczelni i miasta sytuacji potrzebne jest wspólne działanie. Dlatego prezydent miasta Jacek Wójcicki apeluje o pomoc w ...
<czytaj dalej>Rozmowa z komisarzem Wojciechowskim
Komunikat w sprawie rolników.
Zgodnie z wczorajszą rozmową telefoniczną z komisarzem rolnictwa Januszem Wojciechowskim przekazuję, że na najbliższym i ostatnim w ...
<czytaj dalej>