środa 24 kwietnia 2024     Aleks, Grzegorz, Aleksander
eGorzowska - internetowy dziennik Gorzowskiej Agencji Dziennikarskiej
szukaj    szukaj szukaj
« powrót
Spod Husiatynia na Fabryczną
eGorzowska - 7005_aWSqEFevX6ge58ycCgSm.jpg

Preznetujemy pierwszą część historii, jaką opowiedziała nam gorzowianka Janina Sowa. Historii, którą łaczą ludzie i miejsca. Janina Sowa trafiła na ul. Fabryczną spod Husiatynia (obecnie Ukraina). Ale nie od razu.

Kiedy w 1957 r. zamieszkała na Zawarciu, była młodziutką, 22-letnią mamą niespełna pięciomiesięcznej Halinki. 23 grudnia 2015 r. skończyła 80 lat. Wciąż mieszka w tej samej kamienicy przy ul. Fabrycznej 53 i jest tu najstarsza. Janina Sowa.
Tak jak większość wysiedlonych z dawnych terenów polskich, tak i ona - w 1946 r. jeszcze Janina Kondrat - trafiła po wojnie z Kresów Wschodnich na ziemie zachodnie do Krzemowa, 2 km od Kołczyna, niedaleko Krzeszyc.

Przyszła na świat w wigilię Wigilii 1935 r. we wsi Olchowczyk koło Husiatyna w województwie tarnopolskim. Cztery lata wcześniej, 1 maja 1931 r., niemal dwa tysiące kilometrów na zachód, w Charenton-du-Cher we Francji urodził się jej przyszły mąż Czesław Sowa. Jego rodzice wyjechali tam „za chlebem”. Kiedy nieco się dorobili, wrócili do Polski i zamieszkali w Cebrowie pod Tarnopolem. W lutym 1939 zostali wywiezieni na Sybir. W lipcu 1946 r. dotarli do Krzemowa i zamieszkali niedaleko Janiny, która z rodzinnego Olchowczyka wyjechała na zachód z babcią - bez mamy Antoniny z domu Korol i pięć lat młodszego brata Pawła. Tu, 30 km od Gorzowa, spotkała się z tatą Edwardem Kondratem.

Olchowczyk - dzieciństwo
W Olchowczyku rodzice Janiny zajmowali się uprawą roli i hodowlą bydła. Mama dodatkowo szyła, tata pracował w miejscowym folwarku.
- Gdy wybuchła II wojna światowa, mieszkaliśmy w centrum wsi. Zaczęło się bombardowanie, więc musieliśmy opuścić swoje domy i uciekać do schronów. Dokładnie pamiętam ten moment, gdy mama biegła z braciszkiem na rękach, a ja za nią z tobołkiem pieluch. Nad nami przelatywały bombowce, aż w uszach gwizdało. Bardzo się wtedy bałam, ale widocznie byliśmy za biedni, że nie opłacało im się nas zniszczyć - wspomina dziś Janina Sowa.

W dzieciństwie Janeczka nie chodziła do ochronki – tak kiedyś nazywano przedszkole – ale w r. 1942/43 od razu do I kl. niemiecko-polskiej szkoły, z której świadectwo przechowuje do dziś. Nie pamięta już, dlaczego miała przerwę w edukacji (gdzieś "zginął" rok 1943/44), ale w roku 1944/45 uczyła się w II kl. szkoły rosyjskiej (należącej do Narodowego Komisariatu Oświaty URSR) i otrzymała promocję do kl. III, podpisaną przez Janinę Kosztyłę.

- Kiedy brat był mały, tatę powołano do wojska, mama musiała pracować, więc zabierałam braciszka do szkoły. On cichutko siedział w ławce, a mój nauczyciel był bardzo wyrozumiały - dodaje.
I Komunię Św. Janina Kondrat przyjęła w Husiatynie. Żeby się do niej przygotować, chodziła do kościoła oo. Franciszkanów z rówieśnikami po dwa-trzy kilometry w jedną stronę, wydeptaną ścieżką, bo wokół teren był zaminowany. Samej komunii nie pamięta. Wie, że po mszy było śniadanie i z mamą poszła do fotografa. - Nie było wtedy materiałów, więc mama uszyła mi skromną sukienkę ze swojej spódnicy. Na nogach miałam kapcie ze sznurka spadochronowego pofarbowane na biało - opowiada, pokazując swoje zdjęcie.

- Nigdy nie tęskniłam do miejsca swojego urodzenia - mówi podczas naszego spotkania Janina Sowa. - Mam przykre wspomnienia stamtąd. Wojna, bombardowanie, ucieczka w pole albo widok naszego dużego ogrodu, który rozjeżdżają czołgi, wspomnienie ruskich żołnierzy stacjonujących w domu. Pamiętam też sytuację, która miała miejsce na przedwiośniu. Rzeka była zamarznięta, ja bawiłam się na podwórku i nagle słyszę, ktoś woła, prosi: "Puśćcie mnie. Nic wam nie zrobiłem". Okazało się, że to był tatusia wujek. Banderowcy prowadzili go nad rzekę i tam zastrzelili. Przed wojną nie było różnicy między Polakiem i Ukraińcem, razem mieszkali, razem się pobierali, dzieci się bawiły razem, nie było problemu. Dopiero w czasie wojny Ukraińcy znienawidzili Polaków, potworzyły się bandy UPA, straszna nienawiść była. Pamiętam, że gdzieś pod koniec wojny przyszli banderowcy i cały czas patrzyli na duże lustro, które wisiało u nas na ścianie. Widzieli w nim, co się dzieje w mieszkaniu. Chcieli, żeby mama zaprowadziła ich do jej rodziców Karoliny i Marcina Korolów, bo ich syn był chyba w wojsku polskim lub angielskim i dlatego później rodziców mamy wywieźli na Sybir. Nie miałam za czym tęsknić. Moje dzieciństwo i młodość były trudne - podsumowuje.

Przystanek Kołczyn - młodość
Po wojnie, gdy rozpoczął się ruch wysiedleńczy, ludzie wyjeżdżali na Ziemie Odzyskane.
– Ja zdecydowałam, że pojadę do babci, by spotkać się z tatą. Koczowaliśmy na stacji w oczekiwaniu na podstawienie wagonu. Jechaliśmy razem z dobytkiem, końmi, krowami, workami ze zbożem, mąką, na których spaliśmy. Ja nic nie miałam, tylko mały tobołek z rzeczami osobistymi. Czasami pociąg się zatrzymywał, ludzie wychodzili, by na urządzonej naprędce kuchni polowej zagotować wodę lub przyrządzić coś do jedzenia. Wtedy pociąg nagle ruszał, więc często na tym polu zostawały garnki, a ludzie w biegu wskakiwali do wagonów.

Pierwszy przystanek - Kołczyn. Stamtąd tylko dwa kilometry do Krzemowa, gdzie dotarł też tata jedenastoletniej Janiny. Mama nigdy nie przyjechała. W Kołczynie dziewczynka ukończyła szkołę podstawową. W 1950 r. zdała egzamin do Liceum Pedagogicznego w Ośnie Lubuskim.
– 15 sierpnia 1954 r. miałam świadectwo zdania matury, miałam zawód nauczyciela i przydział miejsca pracy na trzy lata. Dostałam nakaz do siedmioklasowej szkoły w Krzeszycach. Uczyłam matematyki i nauk przyrodniczych oraz dziewczynki wychowania fizycznego. Pracowałam też w szkole wieczorowej. Zarabiałam 660 zł. Po roku pracy zaproponowano mi prowadzenie szkoły, tzw. jednoklasówki w niedalekiej Studzionce.

Tam, właśnie w Studzionce, bliżej poznała męża. Był już po wojsku. Postanowili się pobrać. Ślub wzięli w USC w Kołczynie 11 stycznia 1956 r., a kościelny - 22 stycznia w kościele filialnym p.w. Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Krzemowie. Udzielił go repatriant z okolic Lwowa, ks. proboszcz Henryk Szymusik.
Mąż Janiny dojeżdżał do pracy rowerem i pociągiem, a potem jeszcze tramwajem. Było niełatwo. W wiejskim sklepie dostępny był tylko ocet, denaturat, sól i szare mydło, więc produkty żywnościowe Czesław Sowa przywoził z Gorzowa.
– Ale mieliśmy siebie, a moje małżeństwo było lepsze niż dzieciństwo i młodość - podkreśla pani Janina.

cdn.

Tekst i foto Hanna Kaup


Projekt "Łaczą nas ludzie i miejsca" realizowany przez Stowarzyszenie Św. Eugeniusza de Mazenoda, dofinansowany z funduszy Miasta Gorzowa Wielkopolskiego.

Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
spod husiatynia na fabryczna, zdjęcie 1/4

spod husiatynia na fabryczna, zdjęcie 2/4

spod husiatynia na fabryczna, zdjęcie 3/4

spod husiatynia na fabryczna, zdjęcie 4/4
 


26 lipca 2016 08:00, admin ego
« powrót
Dodaj komentarz:

Twoje imię:
 
Pielgrzymki
Tegoroczna piesza pielgrzymka powołaniowa odbędzie się w sobotę w sobotę 27 kwietnia. Wyjście pielgrzymki na trasę z Paradyża do Rokitna nastąpi ... <czytaj dalej>
Prezydent w ministerstwie
Prezydent Gorzowa w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego. - Z doświadczenia wiem, że najważniejsze są relacje bezpośrednie. Ustalenia, które zapadają wtedy ... <czytaj dalej>
Tarasy jeszcze niedostępne
Woda w Warcie opada, odsłaniają się zalane tarasy. Niestety, ze względów bezpieczeństwa, nie mogą być jeszcze udostępnione. Zdecydowała o tym ekspertyza ... <czytaj dalej>
Apel o pomoc w sprawie odbudowy AJP
W dramatycznej dla uczelni i miasta sytuacji potrzebne jest wspólne działanie. Dlatego prezydent miasta Jacek Wójcicki apeluje o pomoc w ... <czytaj dalej>
Przeglądaj cały katalog lub dodaj swoją firmę
Fortis Bank Polska S.A. Oddział

ul. Sikorskiego 15, Gorzów Wlkp.
tel. 95 720 03 93
branża: Banki <czytaj dalej>
Wspólnota Mieszkaniowa 3113 Ul.Krzywoustego 16 w Gorzowie Wlkp.

ul. Wawrzyniaka 79 m. 3a, Gorzów Wlkp.
tel. 95 720 43 07
branża: Wspólnoty mieszkaniowe <czytaj dalej>

Pielgrzymki
Tegoroczna piesza pielgrzymka powołaniowa odbędzie się w sobotę w sobotę ... <czytaj dalej>
Zginęła w swoje 32. urodziny
Data 22 kwietnia 1940 jest uznawana za prawdopodobny dzień śmierci ... <czytaj dalej>
Wicewojewoda zrezygnował
Wojewoda Lubuski Marek Cebula zwołał na 22 kwietnia briefing prasowy. Niespodziewanie ... <czytaj dalej>
Zmiana na stanowisku wójta gminy Bogdaniec
Po niedzielnej dogrywce wyborczej nowym wójtem gminy Bogdaniec został Tomasz ... <czytaj dalej>
Kalendarium eventów
« kwiecień 2024 »
P W Ś C P S N
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
     
dodaj: imprezy@egorzowska.pl
Mała wielka sprawa
eGorzowska - adminfoto_admin.jpg
admin ego:
Piękna inicjatywa w brzydkim mieście
Znany gorzowski lekarz Ireneusz Czerniec zaprosił w niedzielę kandydatów do Rady Miasta, dziennikarzy oraz mieszkańców na spacer ulicami śródmieścia. „Porozmawiajmy i zobaczmy, cóż dobrego możemy zrobić dla naszego miasta, w celu ... <czytaj dalej>
Bez korzeni nie zakwitniesz
Archiwa Państwowe oraz Ministerstwo Edukacji Narodowej zapraszają uczniów klas 4-7 <czytaj dalej>
Kto zdobędzie mural dla szkoły
Murale Pamięci „Dumni z Powstańców” to ogólnopolski konkurs dla szkół <czytaj dalej>

aktualnie nie ma żadnej czynnej sondy
Robisz zdjęcia? Przyślij je do nas foto@egorzowska.pl
eGorzowska - dsc_0769.jpg
admin ego:
Nie posłuchano nas
O czym myślisz Dariusz? O tym, jak można spieprzyć szansę, ... <czytaj dalej>
admin ego:
Najstarszy buski zabytek
Upór ma swoje dobre strony. Uparliśmy się, by zobaczyć wnętrze ... <czytaj dalej>
admin ego radzi:
Alkoholowa mapa Polski
Ponad 95 tys. pijanych kierowców zatrzymała policja w 2023 roku. ... <czytaj dalej>
admin ego radzi:
Filiżanka kawy lub dwie
Czy wiesz, że filiżanka kawy może zdziałać więcej niż tylko ... <czytaj dalej>
Blogujesz? Rób to lokalnie!
Wystarczy jedno kliknięcie w egoBlog
Masz problem?
Napisz do eksperta egoEkspert
Żadna sprawa nie zostanie bez odzewu. Daj znać na eGo Forum
Anonim_2113:
Wolność wypowiedzi kończy się tam, gdzie zaczyna się promowanie nienawiści, znieważanie i rasizm <czytaj dalej>
Anonim_6779:
Literaturę np. Homera czyta się tylko po to, aby podróżować np. do Grecji lub mitologę rzymską do teatru w Neapolu. Tylko z przyczyn turystyczn <czytaj dalej>
Anonim_9617:
Jest wolność myśli i wypowiedzi, więc kto będzie chciał, pójdzie. Zaś ten Ośrodek Monitorowania.....to " ciepłe" posady i chęć & <czytaj dalej>
Anonim_3351:
Won do Warszawy gumofilce. <czytaj dalej>
Anonim_6779:
Nie sądziłem na początku, że Pan będzie aż tak dobrym managerem. Zaczęło się trochę dziwnie, świętem i kurczakami, ale efekty pokazały, <czytaj dalej>
 
eGorzowska.pl - e-gazeta Gorzowskiej Agencji Dziennikarskiej