piątek 29 marca 2024     Wiktoryna, Cyryl, Eustachy
eGorzowska - internetowy dziennik Gorzowskiej Agencji Dziennikarskiej
szukaj    szukaj szukaj
« powrót
Stepy Mongolii oczami Stefana Piosika
eGorzowska - 6109_QUwTKrkcCQVb5OQTTRDA.jpgPrzed nami VII Nocny Szlak Kulturalny. Z 12 na 13 czerwca formalne i nieformalne grupy twórcze, instytucje i stowarzyszenia, osoby prywatne, lokale gastronomiczne będą czekać na złaknionych kultury. Wśród wielu propozycji, w Małej Galerii Fotograficznej odbędzie się kolejny wernisaż z kolejnej podróży Stefana Piosika. Rok temu oglądaliśmy Australię i Oceanię. Tym razem zobaczymy Mongolię.

Zanim zajrzycie na wystawę - to trzeba koniecznie zrobić - przeczytajcie część relacji z podróży, która znajdzie się w katalogu. Jeśli zdążycie na wernisaż, może uda się Wam zdobyć katalog z całą opowieścią i podpisem autora. Z pewnością te fragmenty zachęcą Was do wizyty w Małej Galerii Fotograficznej. Początek o 17.00.

Człowiek i baktriany

"Jedziemy na północny zachód od stolicy. Przed nami 800 kilometrów. Jak na razie, nie ma tu żadnych osiedli ani wiosek. Przez kilkadziesiąt kilometrów towarzyszą nam stada kóz i owiec wypasających się na równinach. Trawa, która je porasta, wygląda jak wystrzyżona kosiarką, ale tak "strzygą" pasące się zwierzęta. Jest ich kilka tysięcy. Są oznakowane. Ze zdziwieniem dostrzegam wielbłądy dwugarbne - baktriany. Podchodzimy je, a one pozwalają na zbliżenie się na kilkanaście metrów. Patrzą na nas z zaciekawieniem, może z lekką nieufnością, ale nie uciekają. Mają zaufanie do ludzi. Robi to na mnie szczególne wrażenie, bo tu na tym stepie nie widać w ich otoczeniu ani jurt, ani innych ogrodzeń, nie ma też pilnującego ich człowieka. Zwierzęta są wolne, a mimo to nie uciekają od nas. Wielbłądy zawsze żyły z ludźmi w wielkiej harmonii, w związku z tym pewnie i nam udzielił się ich spokój, który panuje na tych stepach. Nie ma tu panicznych ucieczek wielbłądów ani też innych zwierząt, z którymi się stykamy. Niby wszystko jest dzikie, ale człowiek w tej dziczy jest jednym z elementów natury.
Baktriany z ufnością odwracają łby, bacznie się przypatrując. Są duże, porośnięte gęstą brązową sierścią. Odnosi się wrażenie, że to kożuch, ale przecież kożuch przyswoił sobie człowiek. One mają to "odzienie" naturalnie. W garbach magazynują tłuszcz, który stanowi zapas energii. Znane są również z faktu, że mogą raz na wiele dni wypić 120 litrów wody i wykonywać przez ten czas nawet najcięższą pracę. Baktriany przywołują mi na myśl znany dowcip o różnicy między Polakiem a wielbłądem. Otóż wielbłąd może wiele dni pracować bez picia, a Polak - wiele dni pić bez pracy. I tyle mamy wspólnego z Mongolią. Chociaż te czasy też odchodzą do przeszłości. Mongolia się zmienia, a my przestajemy tak dużo pić." (...)

Współcześni Mongołowie
"W naszej podróży zaczynają się trafiać jurty, co oznacza, że tam znajduje się rodzina pasterska. Co ciekawe, pasterze nie jeżdżą już tylko na koniach, ale coraz częściej na... motocyklach.
Cały czas poruszamy się szosą. Po kilku godzinach trafiamy na wioskę zbudowaną głównie z drewna, ale widoczne są już budynki murowane. Są sklepy. Ze zdziwieniem dostrzegam pod daszkiem stół bilardowy. To też współczesna zmiana. Prąd we wsi jest wytwarzany z lokalnych agregatów. Nie spotyka się linii przesyłowych z elektrowni. Ludzie tu są bardzo spokojni, przyjaźni, w żadnym wypadku nie przejawiają oznak agresji czy niezadowolenia. Kiedy robię zdjęcia, nie odnoszą się do tego z dezaprobatą. Dzieci - jak na całym świecie - z zaciekawieniem wszystko oglądają, chciałyby dotknąć, są radosne, pogodne, czyste, ładnie ubrane.

Tradycyjne mongolskie stroje widoczne są w połowie, reszta już ubiera się współcześnie w odzież dostarczaną przez sieci handlowe, prawdopodobnie z Chin, bo przecież tam mają najbliżej. Kiedyś odzież była wytwarzana wyłącznie przez mongolskie kobiety. Za materiał służyły im skóry, ale przędły i ubijały w formie filcowej wełnę z owiec, które mają długą sierść. Natomiast sama skóra z sierścią jest doskonałym podłożem do leżenia w jurcie.

Tradycyjnym ubiorem Mongołów jest del. Noszą go zarówno mężczyźni, jak i kobiety. To długie luźne okrycie przypominające płaszcz, sięgające poniżej kolan. Na stepach chodzą w nich wszyscy, przepasując się kolorowym pasem z materiału, chyba z filcowanej wełny. Noszą charakterystyczne spiczaste czapki, chociaż zdarzają się też kapelusze. Przewija się nawet demonstracja elegancji, szczególnie z okazji świąt lub uroczystości." (...)

Owoo na złe duchy

"Wędrując po stepie, napotykamy kopiec usypany z kamieni (owoo), z zatkniętym na wierzchołku słupem, obwiązanym głównie niebieskimi wstążkami (są też żółte i pomarańczowe). To one - powiewając na wietrze - odganiają złe duchy i moce. Owoo to rodzaj przydrożnej kapliczki, miejsce święte dla wyznawców buddyjskiej odmiany szamanizmu. Tradycją jest trzykrotne obejście jej zgodnie z ruchem wskazówek zegara i pozostawienie tam swoich trzech kamieni, a dodatkowo jakichś osobistych rzeczy, np. kul, którymi się ktoś podpierał w chorobie, a które symbolizują wyleczenie, narzędzi gospodarskich, misek, a także butelek czy papierków po cukierkach. Nie sprawia to wrażenia wysypiska śmieci, gdyż butelki są precyzyjnie powtykane między pozostawione kamienie, podobnie papiery czy inne rzeczy. Z uwagi na niewielkie zaludnienie terenów, ludzie pojawiają się tam raz na jakiś czas, nie ma więc obawy, że miejsca te przerodzą się rzeczywiście w wysypiska śmieci, tym bardziej że ich istnienie związane jest z wyznawaną religią i do tych miejsc Mongołowie odnoszą się z ogromnym szacunkiem. Spotykaliśmy owoo co kilkadziesiąt kilometrów, ale zdarzyło się też widzieć kapliczki w bliskim sąsiedztwie, np. przy drodze i kilkaset metrów dalej na szczycie góry."

Jurta
W trakcie dalszej podróży dojeżdżamy do kilku jurt pobudowanych nad jeziorem. Tu znów będziemy nocować. Jurta - ku naszemu zaskoczeniu - to okrągły pokój, czysty elegancki, przygotowany dla turystów, nawet z łóżkami. W miejscu, w którym kiedyś paliło się ogień, stoi piecyk zwany kozą. Kiedy na zewnątrz jest ledwie 5-6 stopni w plusie, tu panuje przyjemne ciepło. W końcu jurta ocieplona jest grubą warstwą wojłoku, a współczesna wykończona okryciem wierzchnim.

Ważnym jest, że drzwi wychodzą na południe. Według zwyczaju, w jurcie należy poruszać się zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Związane jest to z przekonaniem, że dwa filary w środku, podtrzymujące konstrukcję u jej zwieńczenia, symbolizują matkę i ojca, jako nierozerwalną całość rodziny i gwarant jej istnienia. Dlatego obcy człowiek nie może między nimi przejść, by nie zburzyć harmonii funkcjonowania tej rodziny. Tradycyjna mongolska jurta ma trzy strefy: męską, żeńską i dla gości, nieprzedzielone niczym, poza zwyczajami, które trzeba uhonorować i przestrzegać. Jeśli wejście jest od południa, to na północ znajduje się najważniejszy gość, od zachodu mężczyźni, a od wschodu kobiety. We wszystkich jurtach dostrzegam podobne meble, sprzęty, buddyjski ołtarzyk oraz zdjęcia domowników. Co ciekawe, w Mongolii u dzieci do piątego roku życia nie określa się z płci. Chłopcy i dziewczynki bawią sie razem, gdyż w tym wieku mogą być narażone na atak złych mocy. Ten stan kończy się w momencie inicjacji jeździeckiej. Po niej dziecko otrzymuje strój del, specjalny dla dziewcząt i specjalny dla chłopców. Następnym etapem jest ukończenie dziewiątego roku życia. Wtedy otrzymuje talizman, z którym nie rozstaje się do końca życia. Małżeństwa zawierają 16- i 17-latki, a domem staje się jurta (ger) mężczyzny. Ger skrapia się wódką, by zyskać przychylność duchów opiekuńczych. Wiąże się to z całością filozofii buddyjskiej opartej na szamanizmie i lamaizmie, dwóch religiach, które historycznie funkcjonują na tych obszarach."

Specjał z krwi

"Zanim po dwóch dniach podróży zaśniemy w mongolskiej jurcie, czeka nas kolacja zrobiona przez gospodarza. Specjałem, którym nas ugości, jest wyrób podobny do kiełbasy, wypełniony głównie krwią. Uprzedza mnie, żebym się nie obrzydził. Ten przysmak jest trochę posolony, z dodatkiem ostrych przypraw, rzadki i gorący. Każdy, kto się decyduje, próbuje po troszeczkę. Ale przede wszystkim gospodarz wnosi miskę z gotowaną baraniną. Jest w towarzystwie kelnera w ogromnej białej czapce i białym fartuchu - jakbym żywcem widział obsługę na wielkim statku pasażerskim na oceanie. I ten step mongolski kojarzy mi się właśnie z oceanem. Nie dziwi mnie, że Mickiewicz pisał przed laty w "Stepach Akermańskich": "Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu". Mężczyźni wnoszą michę z gotowaną baraniną. Zaczynamy konsumować. Przyprawiona pysznie. Mięso bardzo wszystkim smakuje i odpowiada. Posiłek jest skropiony Czyngis-chanem, który zawiera 39 proc. alkoholu. Przepraszam cię, wielki wodzu mongolski, ale to w twojej ojczyźnie dobrą wódkę nazwano twoim imieniem."

Tradycja pochówku
"Na stepach Mongolii nie ma typowych dla europejskiej kultury miejsc pochówku. Są rozrzucone kręgi o średnicy jednego - dwóch metrów, obłożone polnymi kamieniami. To jedyne świadectwo, że w tym miejscu znajdowały się szczątki człowieka. Nie jest jednak napisane, kto nim był. Tubylcy nie chcą mówić o swoich zwyczajach pochówku zmarłych, ale wiadomo, że po śmierci ciało wynosi się na otwartą przestrzeń stepu, oddając w ten sposób naturze to, co stworzyła. Ciało zmarłego układa się głową na północ, ściąga ubranie, naciera tłuszczem, by zapachem przyciągnąć dzikie zwierzęta. Jest głęboka wiara, iż zjedzenie ciała przez zwierzęta i to szybko, świadczy o tym, że zmarły był dobrym człowiekiem, a dusza trafia do innego wcielenia."

Załamanie pogody
Piękna pogoda załamuje się. Czarne chmury złowieszczo nadciągają zza horyzontu. Zrywa się gwałtowny wiatr. Kończymy pobyt nad rzeką i w te pędy udajemy się skalistym zboczem na wierzchołek wzniesienia. O zgrozo! Widzimy nasze namioty rozciągnięte po ziemi, powyrywane z mocowań, starmoszone. Obozowisko nie do użytku. Nie pozostaje nic innego, jak z powrotem postawić namioty i przetrwać nawałnicę. Tak jak nagle przychodzi zmiana pogody i burza, tak szybko mija. Rozbłyskują gwiazdy na niebie, a kiedy rano wstajemy, na namiotach i śnieg, i temperatura poniżej zera. Nie jesteśmy tym specjalnie zdziwieni, ponieważ tak gwałtowne zmiany pogody - jak nam wyjaśniono - zdarzają się i tutaj w Mongolii, tym bardziej że jesteśmy w górach we wrześniu, kiedy już odczuwa się powiewy północnych wiatrów i zdarzeń atmosferycznych znad Syberii. Przecież od początku listopada do kwietnia obszar przykryty jest śniegiem, a rzeki nad którymi teraz jesteśmy, są zamarznięte. Wszyscy koledzy jesienne stroje zamieniają na zimowe. Na twarzach moich przyjaciół odbija się zadowolenie, ponieważ pogoda usposabia nas do myślenia o tym, że jesteśmy na prawdziwej wyprawie, gdzie obok przyjemności łowienia ryb trzeba myśleć o własnym zabezpieczeniu przed zmiennymi warunkami klimatycznymi."

Zakończenie
"Nie da się poznać żadnego środowiska w dwa tygodnie, a już na pewno nie da się poznać Mongolii. Ten kraj, który jako imperium stworzył Czyngis-chan zwany Temudżynem, ma tak wiele zwyczajów i tradycji, jest tak skrajny kulturowo i wyznaniowo, że trzeba by się tam urodzić i przez całe życie zgłębiać tę bogatą historię. W "Tajnej historii Mongołów" przeczytałem, że Temudżyn urodził się, ściskając w prawej dłoni skrzep krwi. Do nieba wstąpił już jako Czyngis-chan - Książę Oceanu...

Zostawiam więc Was z refleksją na temat tych mongolskich skrajności i zapraszam do indywidualnego poszukiwania wiedzy o tym niezwykle ciekawym kraju, w którym mieszkają niezwykle ciekawi ludzie."

Tekt i foto Stefan Piosik
stepy mongolii oczami stefana piosika, zdjęcie 2/2


7 czerwca 2015 10:00, admin ego
« powrót
Dodaj komentarz:

Twoje imię:
 
II etap prac
28 marca rozpocznie się II etap prac na skrzyżowaniu ulic: Słowiańskiej, Żwirowej, Roosevelta i Kosynierów Gdyńskich. W czwartek (28 marca), na ... <czytaj dalej>
Wielki Tydzień
W Wielki Czwartek (28 marca) o godz. 10.00 w katedrze gorzowskiej bp Tadeusz Lityński będzie przewodniczył mszy św., podczas której ... <czytaj dalej>
Negocjacje rolników z rządem
Delegacja protestu rolników z S3 węzeł Myślibórz obejmującego trzy powiaty: gryfiński, myśliborski i pyrzycki brała udział wczoraj w negocjacjach pomiędzy ... <czytaj dalej>
Kalwaria Rokitniańska
W piątek 22 marca diecezjalne sanktuarium maryjne w Rokitnie zaprasza do udziału w nabożeństwie Kalwarii Rokitniańskiej urządzanym tradycyjnie w tygodniu ... <czytaj dalej>
Przeglądaj cały katalog lub dodaj swoją firmę
"Wiktoria" Przedsiębiorstwo Handlowo-Usługowe Wiktoria Radzińska

ul. Bolesława Krzywoustego 4, Gorzów Wlkp.
tel. 95 783 07 52
branża: Krawieckie usługi <czytaj dalej>
Ośrodek Leczenia i Korekcji Wzroku Bednarek

ul. Witosa 44 A, Gorzów Wlkp.
tel. 95 724 12 66
branża: Optycy <czytaj dalej>
Marczak Brygida Sklep Odzieżowy

ul. Popławskiego 10 /10, Gorzów Wlkp.
tel. 95 735 04 74
branża: Odzież - detal <czytaj dalej>

Teraz Teatr
Orędzie Jona Fossego na Międzynarodowy Dzień Teatru 2024 pt. "Sztuka ... <czytaj dalej>
II etap prac
28 marca rozpocznie się II etap prac na skrzyżowaniu ulic: ... <czytaj dalej>
Pisankowy zawrót głowy
Konkurs pisankarski organizowany przez Muzeum Lubuskie w Gorzowie Wlkp. należy ... <czytaj dalej>
Wykonujesz zawód medyczny? Musisz się zarejestrować
Pół roku, licząc od 26 marca, mają na rejestrację w ... <czytaj dalej>
Kalendarium eventów
« marzec 2024 »
P W Ś C P S N
    
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
dodaj: imprezy@egorzowska.pl
Mała wielka sprawa
eGorzowska - adminfoto_admin.jpg
admin ego:
Piękna inicjatywa w brzydkim mieście
Znany gorzowski lekarz Ireneusz Czerniec zaprosił w niedzielę kandydatów do Rady Miasta, dziennikarzy oraz mieszkańców na spacer ulicami śródmieścia. „Porozmawiajmy i zobaczmy, cóż dobrego możemy zrobić dla naszego miasta, w celu ... <czytaj dalej>
Bez korzeni nie zakwitniesz
Archiwa Państwowe oraz Ministerstwo Edukacji Narodowej zapraszają uczniów klas 4-7 <czytaj dalej>
Kto zdobędzie mural dla szkoły
Murale Pamięci „Dumni z Powstańców” to ogólnopolski konkurs dla szkół <czytaj dalej>

aktualnie nie ma żadnej czynnej sondy
Robisz zdjęcia? Przyślij je do nas foto@egorzowska.pl
eGorzowska - x.jpg
admin ego:
Szkoła wymaga zmian
Jak dobrze, że nie jesteśmy maturzystami. Pisze do mnie nauczycielka akademicka, ... <czytaj dalej>
admin ego:
Duńska wiosna z historią i nami w tle
Duńska wiosna wygląda na onieśmieloną, albo nie do końca jeszcze ... <czytaj dalej>
admin ego radzi:
Filiżanka kawy lub dwie
Czy wiesz, że filiżanka kawy może zdziałać więcej niż tylko ... <czytaj dalej>
admin ego radzi:
Wystarczą dane
Oszuści nie muszą wcale kraść portfela. Wystarczy, że zdobędą Twoje ... <czytaj dalej>
Blogujesz? Rób to lokalnie!
Wystarczy jedno kliknięcie w egoBlog
Masz problem?
Napisz do eksperta egoEkspert
Żadna sprawa nie zostanie bez odzewu. Daj znać na eGo Forum
Anonim_4788:
Ci radni są do d..y wszyscy <czytaj dalej>
Anonim_4788:
Słusznie odjęto punkty. Cyjanek to nie morfina. Pisać o czymś czego się nie wi to zwymyślanie i brak wiedzy więc punkty jak najbardziej uzasadn <czytaj dalej>
Anonim_2329:
Zgadzam sie z oceną radnych.. Jestem emerytem, ale takiego bałąganu nie było, takiego tumiwisizmu. Ci radni powinni się wstydzic, że nie pilnowa <czytaj dalej>
FFFF:
Czy Ci bezRadni nie widzieli, nie chcieli widzieć jakości prac w centrum, parku Róż, dmuchania biurokracji w Urzedzie i spółkach, przedłużanyc <czytaj dalej>
Anonim_4777:
Wszyscy ci kandydaci......porownywac nazwiska, KRS i z własnych źródeł. To jest skok na kasę, dlatego głosujmy na .....niewidocznych. <czytaj dalej>
 
eGorzowska.pl - e-gazeta Gorzowskiej Agencji Dziennikarskiej