To już jest koniec. Wstrzymaj oddech i policz do dziesięciu. Tak Adele śpiewa w piosence „Skyfall”, która promuje najnowszy film o najsłynniejszym agencie brytyjskiego wywiadu – Jamesie Bondzie.
Zaczynam od piosenki, gdyż trafnie zwiastuje upadek wielkiej legendy – agenta 007, człowieka ubranego zawsze w najlepiej skrojony garnitur (co najmniej z egipskiej wełny), który z gracją i rozmachem używał cudów techniki i gadżetów, o jakich przeciętny oficer służb specjalnych mógłby tylko pomarzyć, mężczyzny niezniszczalnego i psychicznie, i fizycznie, a w końcu zniewalająco przystojnego dżentelmena i łowcę kobiecych serc. Agent, który żył tylko dwa razy, a jego śmierć miała nadejść jutro, umiera od środka. James lubiący się bawić w królewskim kasynie, ale zawsze jednocześnie służący jego Królewskiej Mości, posiadający tylko złote pistolety, szpieg, który potrafi kochać, ale tylko dla nielicznych oczu, z licencją na zabijanie w skórzanym portfelu, staje na krawędzi, nie tylko pędzącego pociągu, ale i swojego życia. Choć od dawna świat dla niego to za mało, a wysyłanie pozdrowień z Rosji przestało być zabawne, dopiero teraz zostaje poddany ciężkiej próbie zachwianego zaufania.
23 obraz z serii filmów o agencie 007 jest zupełnie inny od wcześniejszych. Akcja dalej jest szybka i wartka, misja znowu niebezpieczna i ściśle tajna, ale to, co go wyróżnia, to zrzucenie z piedestału, zarówno samego Jamesa, jak i całą jednostkę MI6. Wreszcie widzimy, że pracują tam ludzie, którzy nie są nieomylni, a ich błędne decyzje kosztują nie tylko miliony funtów, ale utratę życia wielu osób. James się starzeje, czas go nie omija i jak każdy z wiekiem traci swoje siły witalne. Nie jest już tak spostrzegawczy i wytrzymały, w dodatku dotykają go bolączki chorób cywilizacyjnych XXI wieku, czyli depresja i uzależnienie od alkoholu i innych używek. Czuje na plecach nie tylko oddech wroga, ale nieunikniony powiew młodej gwardii, która chce go zastąpić, w dodatku udowadniając, że jego zajęcie wypełni szybciej, sprawniej i – co ważne w dzisiejszych czasach – taniej. Film jest wielowymiarowy, obfituje w sarkastyczne i bardzo dobre dialogi, a słowa wypowiadane przez bohaterów mogą dawać do myślenia. Obsada jest doskonała, a charakteryzacja Javier Bardena grającego Raoula Silvę – byłego agenta MI6, który chce zemścić się na słynnej szefowej M (w tej roli po raz szósty Judi Dench) – zrobiona po mistrzowsku. Daniel Craig, choć nieogolony i zasępiony, dalej ma w twarzy coś, co magnetyzuje widza, a twórcy nie zapomnieli także o wianuszku pięknych kobiet wokół bohatera. Zresztą, to nie jedyne piękne elementy filmu, gdyż kadry ukazujące zielono-grafitową Szkocję, z wrzosowiskami i dolinami zachwycają i stoją w opozycji do zaludnionego, głośnego i neonowego Szanghaju, którego obraz też może zapierać dech w piersi.
Film nawiązuje do wielu aspektów życia zarówno w globalnej wiosce jak i małym podwórku. Gra cieni i pozorów jest w obu nader aktualna, a jakakolwiek walka toczy się w ukryciu, a nie na otwartych forach. Dewiza carpe diem może sprawdza się w codziennym życiu, ale już nie w wielkiej polityce i rozgrywkach na skalę międzynarodową.
Jedyny zauważalny dla mnie minus tego filmu, to jego długość, prawie 2,5 h. Pomimo to jestem zaskoczona i zachwycona „Skyfall” i polecam Wam ten film na jesienny wieczór.
Karolina Perska
Oni tu zostają
„Zostaję!” to hasło nowej kampanii promującej Gorzów, która ma zwrócić uwagę na zalety naszego miasta, dzięki którym jest ono doskonałym ...
<czytaj dalej>Pielgrzymki
Tegoroczna piesza pielgrzymka powołaniowa odbędzie się w sobotę w sobotę 27 kwietnia.
Wyjście pielgrzymki na trasę z Paradyża do Rokitna nastąpi ...
<czytaj dalej>200 lat dla pani Zofii
Nieczęsto zdarza się, aby tradycyjnie śpiewane „sto lat”, z racji chwili, modyfikowano w sekwencji życzeń na lat „dwieście”. Tak właśnie ...
<czytaj dalej>Prezydent w ministerstwie
Prezydent Gorzowa w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
- Z doświadczenia wiem, że najważniejsze są relacje bezpośrednie. Ustalenia, które zapadają wtedy ...
<czytaj dalej>