zygmunt_marek_piechocki BLOG
O Muzyce i smutkach
Z cyklu: Wyimki z notatnika Marka P.
Sobota, 23 listopada 2013 (czyli o Muzyce i smutkach minionego tygodnia).
Św. Tomasz z Akwinu:
„Wartość sztuki leży nie w samym artyście, lecz raczej w wytworze, ponieważ sztuka jest prawidłowym pojęciem o rzeczy wytwarzanej: czynność bowiem kształtująca zewnętrzną materię nie doskonali twórcy, lecz wytwór”.
Chyba tych smutków trochę za wiele, jak na te kilka dni minionego tygodnia, chwile życia, które mija szybko i bezpowrotnie, nie zastanawiając się i nie czekając na cokolwiek, traktując człowieka jak podmiot.
Panta rhei.
Tak, tak! I zabiera nas ze sobą, bezwolnych.
We wtorek trudne sprawy rodzinne. Ciążą.
W środę w południe pojechałem do Filharmonii Gorzowskiej posłuchać próby orkiestry przed piątkowym koncertem. Orkiestra ćwiczyła akurat Symfonię kameralną Dymitra Szostakowicza, po kilka razy cofając się o parę taktów dla znalezienia dobrego brzmienia, artykulacji, emocji, dramatyzmu - tego wszystkiego, co kompozytor zawarł w nutach i pomiędzy nimi.
Teraz, kiedy to piszę, mam w głowie, w sobie Muzykę z wczorajszego piątkowego koncertu. Pięknie, dobrze wykonaną i jakby wpisaną swoim dramatyzmem w mój (i zapewne nie tylko mój) nastrój. Tak więc stworzono dzieło, które zachwyciło swoim finalnym koncertowym wykonaniem. I tu bym się tak do końca nie zgodził ze św. Tomaszem – sądzę, że dzieło udoskonaliło i wykonawców, i odbiorców. Powstało dobre, epatujące tym czymś, czego nazwać nie można, a czyniące nas lepszymi. Oby wszystkich! I jeśli wartość sztuki nie leży w samym artyście, a w jego wytworze, to już dla niego samego warto się starać, by dzieło dobrym było! Dawało radość, robiło milszą dookolną rzeczywistość. Nie budziło złych emocji. Sztuka – to nie człowiek.
I tu św. Tomasz ma rację.
Był jeszcze czwartek. Tego dnia pożegnałem ostatecznie mojego Przyjaciela Piotra Milera, odprowadzając go pod jesienne drzewa, które w starej części junikowskiego cmentarza w Poznaniu. To był ktoś, o kim można powiedzieć bez egzaltacji, że rozświetlał świat sobie dookolny. Rozświetlał go nam, którzy byliśmy obok. Empatią.
Był melomanem, bywaliśmy w Filharmonii Gorzowskiej. I sądzę, że podobnie jak ja, zachwyciłby się piątkowym koncertem. Całością, ale również jej fragmentami – szczególnie solówką pierwszych skrzypiec – to Pan Maksym Dondalski czy altówki – to Pan Dawid Pajdzik. Czystym, nieskazitelnym, pięknym barwowo dźwiękiem ich instrumentów, artykulacją. Ładnie ze strony Pani Dyrygentki Moniki Wolińskiej, że wyróżniła Muzyków, pokazując Ich publiczności.
Cóż? Nie pójdziemy już razem z Piotrem na Muzykę!
Ktoś (piszę Ktoś – bo anonimowo) w komentarzu na www.egorzowska.pl pod moim pisaniem zapowiadającym jeden z koncertów w FG, tak między innymi napisał:
„Byłem w gorzowskiej filharmonii 22-11-2013 na wspomnianym koncercie z okazji 200 rocznicy urodzin R. Wagnera. Więcej tam nie pójdę. Wolę jeździć do Poznania, czy Wrocławia (Berlin odpada, bo choć jest blisko, to jest zbyt drogi). Pani Wolińska przyszła na zgliszcza zrobione po poprzednim dyrektorze, który zupełnie wygasił początkowy zapał gorzowskich melomanów. Doszło do tego, że na ciekawe występy nie ma chętnych. Przychodzą więc ludzi "z łapanki", przypadkowe osoby, które dostały za darmo bilet (emeryci, nauczyciele itd.). Dla takiej publiczności ciężko się gra, gdyż nie ma łączności pomiędzy widownią, a orkiestrą. Ciężko też gra się do na wpół pustej widowni. Pani Wolińska robiła wrażenie mocno przybitej, prawie płakała. To nie tak miało być. Co do samego koncertu, to było ładnie, chwilami przepięknie. Jedynym minusem, jak dla mnie, było złe ustalenie proporcji głośności pomiędzy orkiestrą, a głosem sopranistki I. Sobotki w pieśniach Wagnera. Potem (na utworach O. Respighi) było już dobrze. Poza tym, jak na prowincjonalny Gorzów, orkiestra grała dynamicznie, równo, z przekonaniem i wyczuciem. Mamy dobrych muzyków i dyrygentkę, nie mamy publiczności…”
Wszystko to prawda, tyle że ja będę chodził do Filharmonii Gorzowskiej i bardzo namawiam Pana Anonima, by czynił to samo. Bo jak nie my, to kto?
Byłbym zapomniał! Piękne jest Il tramonto (muzyka Ottorino Respighi, opracował na orkiestrę Grzegorz Duchnowski), pięknymi są Wesendonck Lieder Ryszarda Wagnera – i cofam swoje zdanie na temat, że nie lubię śpiewu sopranowego! Cofam! Pani Iwona Sobotka zachwyciła zarówno głosem jak i kulturą wykonania. Trochę marnie było Ją słychać w pierwszej pieśni (Anioł), później było już coraz lepiej.
Napisałem, a teraz wybieram się rowerem do moich lasów, mojego Łośna.
Za chwilę.
26 listopada 2013 22:09, Marek Z. Piechocki
Dodaj komentarz:
Pielgrzymki
Tegoroczna piesza pielgrzymka powołaniowa odbędzie się w sobotę w sobotę 27 kwietnia.
Wyjście pielgrzymki na trasę z Paradyża do Rokitna nastąpi ...
<czytaj dalej>Prezydent w ministerstwie
Prezydent Gorzowa w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
- Z doświadczenia wiem, że najważniejsze są relacje bezpośrednie. Ustalenia, które zapadają wtedy ...
<czytaj dalej>Tarasy jeszcze niedostępne
Woda w Warcie opada, odsłaniają się zalane tarasy. Niestety, ze względów bezpieczeństwa, nie mogą być jeszcze udostępnione.
Zdecydowała o tym ekspertyza ...
<czytaj dalej>Apel o pomoc w sprawie odbudowy AJP
W dramatycznej dla uczelni i miasta sytuacji potrzebne jest wspólne działanie. Dlatego prezydent miasta Jacek Wójcicki apeluje o pomoc w ...
<czytaj dalej>