Piątkowy wieczór oznaczał ostatni koncert I Gorzowskiego Festiwalu Muzyki Współczesnej im. Wojciecha Kilara. Odbył się w wypełnionej do ostatniego miejsca sali Filharmonii Gorzowskiej.
Kilka zdań przed rozpoczęciem koncertu powiedział dyrektor Filharmonii pan Krzysztof Świtalski, który podkreślił, że pomysł zorganizowania festiwalu w niespełna dwuletniej Filharmonii Gorzowskiej był co najmniej ryzykowny. Ale frekwencja i reakcja publiczności, także na koncertach kameralnych, udowodniły, że okazał się trafiony.
– O dzisiejszy koncert jestem spokojny, wszakże za pulpitem staje nie kto inny jak Monika Wolińska, więc życzę państwu niezwykłych przeżyć – podsumował K. Świtalski.
I potem już tylko Muzyka! Najsampierw Janusza Stalmierskiego (obecnego na koncercie) sześcioczęściowe „Te Deum”. Chór, orkiestra, Pani Dyrygent i my w krzesełkach widowni. Jedność i miejsca, i ducha. Tak sądzę. Jakieś małe mankamenty „w blachach”… ale cóż tam! Całość podobała się. To bardzo piękna kompozycja, z ujmującymi słuchacza fragmentami. Renata Ochwat napisałaby o „mrówach” na plecach. Owszem były. W czasie przerwy rozmawialiśmy o widocznej radości grania muzyków. I sądzę, że to poza dobrym zagraniem utworów, jest największą wartością. Owszem, w części drugiej Koncertu jeszcze bardziej widoczną. Sprawia to charyzma dyrygentki pani Moniki Wolińskiej, którą – tak uważam – pokochali zarówno członkowie Orkiestry, jak i publiczność. Myślę, że dowodem tego owacja na stojąco po wykonaniu muzyki filmowej Wojciecha Kilara, wielokrotne wywoływanie Dyrygentki, wreszcie bis. Ja i wielu moich znajomych uwielbiamy patrzeć na Jej pracę przy pulpicie. Na tę swoistą rozmowę kierującej orkiestrą gestami rąk, palców, całą sobą. Tworzenie wspólnoty, która chce wyrazić tę samą myśl – tu Muzykę, kompozycję, utwór. Przekazać, co w niej najpiękniejszego – harmonię, dźwięk, barwę – w końcu przecież uczucia!
Dzisiaj siedziałem bardzo blisko sceny, w dostawianym rzędzie krzesełek. Mogłem z bliska obserwować twarze muzyków, ich reakcje na gesty Dyrygentki. Ba, mogłem słyszeć poszczególne instrumenty. Bardzo podobała się gra koncertmistrza pana Karola Legierskiego. Pociągał za sobą pozostałych. A naprzeciwko mnie zawsze uśmiechnięty, rozbawiający innych muzyków altowiolista pan Dawid Pajdzik. Jest świetny! Nie wszyscy wiedzą, że pochodzi z pobliskiego Myśliborza!
Sumując – to niestracony, piękny, wypełniony dobrą muzyką wieczór.
Z. Marek Piechocki
PS
Malkontentów od mojego „akordowego grania” uprzejmie proszę o konstruktywną polemikę w komentarzach. Nie uważam się za wszystkowiedzącego i na wszystkim się znającego, ale mogę mieć swoje zdanie zarówno na temat muzyki, jak i teatru czy filmu. Moje, osobnicze. Chętnie też podejmę merytoryczną dyskusję pod „mojozdaniowymi” felietonami, w których nie podaję niczego do wierzenia – raczej oczekuję rozmowy, dyskusji. Ba, uwag także – wszak nikt z nas nie jest nieomylny.
Foto Hanna Kaup
Fotorelacja:
http://www.egorzowska.pl/pokaz,galeria,0,0,2013-02-23_bis_na_zakonczenie_festiwalu,
http://www.egorzowska.pl/pokaz,galeria,0,0,2013-02-23_bis_na_zakonczenie_festiwalu_2,
« | kwiecień 2024 | » | ||||
P | W | Ś | C | P | S | N |
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 |
8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 |
15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 |
22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 |
29 | 30 |