9 listopada w Filharmonii Gorzowskiej odbył się koncert "Bądźmy dumni z muzyki polskiej". Zaczęliśmy nim świętowanie 94. rocznicy odzyskania niepodległości.
No więc jestem słabego charakteru! Dałem się namówić do pisania, mimo moich obietnic, że zaprzestanę te mojozdaniowe felietony...
Więc namowy, ale też i magia dzisiejszego wieczoru w naszej Filharmonii!
Najpierw o Pani od zapowiadania. Otóż w pięknej dzisiaj ciemnej i długiej sukience, która znakomicie wpisywała się w atmosferę wieczoru! Także, co ważne, harmonizowała z urodą, sylwetką Pani…
Ufff… może już nie nazwą mnie inkwizytorem!
W programie wieczoru cztery utwory czterech polskich kompozytorów. Tak więc na początek Stanisława Moniuszki Uwertura fantastyczna „Bajka”. Dobrze wykonana, ale mnie akurat swoją melodyką nie uwiodła. Po niej Henryka Wieniawskiego składający się trzech części II Koncert skrzypcowy d-moll op. 22 z przepiękną cantyleną w odsłonie drugiej (Romance. Andante ma non troppo). Tutaj moje gratulacje i za pomysł, i za wykonanie! Pomysł – to zaangażowanie do roli solisty Skrzypka naszej orkiestry – więc (zapewne) oszczędności finansowe. Co nie znaczy, że odbiło się to na jakości! Wielu z nas melomanów miało (rozmowy w czasie antraktu) bardzo dobre zdanie zarówno o grze, jak i jakości dźwięku skrzypiec Adama Roszkowskiego! Instrument wykonano w Petersburgu w XIX wieku. Mi szczególnie podobały się fragmenty utworu grane na strunach „d” i „g” (niewtajemniczonym – to te grubsze). Może gdyby Skrzypek przybliżył się nieco do końca estrady, byłby lepiej słyszalny, zwłaszcza w partiach wspólnych z orkiestrą. Ta, nie zagłuszała solisty, a pani Dyrygentka tak ją prowadziła, by dialogowania nie zakłócić. Dało się zauważyć, że zarówno Soliście jak i Orkiestrze wspólna gra sprawia radość. To ważne! W sumie całkiem to udany występ.
Po przerwie wypełnionej rozmowami o Muzyce (!) – Zygmunta Noskowskiego Uwertura koncertowa
„Morskie oko”. Tutaj mój ukłon dziękczynny za wykonanie tej jakże pięknej, romantycznej, porywającej, niezwykle malarskiej, opowiadającej uroki górskich pejzaży, muzyki. Mój ukłon Orkiestrze – nade wszystko (jednak) pani Dyrygentce, która znakomicie prowadziła Muzyków każdym gestem, mimiką (takie miałem miejsce, że mogłem widzieć) i nie boję się tego słowa użyć (mimo że Panią po raz pierwszy mogłem widzieć, obserwować) charyzmą, której nie każdy artysta dostępuje. Więc mieliśmy niebywałą okazję Monikę Wolińską podziwiać, zachwycać się Jej dyrygowaniem, interpretowaniem Muzyki, oklaskiwać!
Na zakończenie wieczoru Mieczysława Karłowicza Poemat symfoniczny „Odwieczne pieśni” op. 10.
Mnie całkowicie uwiodła, zachwyciła część druga „Pieśń o miłości i o śmierci”. I nie jestem w tym zdaniu odosobniony. Moi znajomi melomani, Romek B. i Jego Żona odczuli podobnie! A z Ich zdaniem zawsze się liczę!
Tak! To był dobry, niestracony wieczór!
Z. Marek Piechocki
foto Hanna Kaup
Fotorelacja:
http://www.egorzowska.pl/pokaz,galeria,0,0,2012-11-10_Koncert_9XI2012,
I jeszcze sam autor felietonu w towarzystwie solisty skrzypka Adama Roszkowskiego:
« | kwiecień 2024 | » | ||||
P | W | Ś | C | P | S | N |
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 |
8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 |
15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 |
22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 |
29 | 30 |