Rozmowa z kapitanem, prezesem Zarządu Fundacji „Szkoła Pod Żaglami” KRZYSZTOFEM BARANOWSKIM
29 października żaglowiec „Fryderyk Chopin” w trakcie rejsu z załogą młodzieżową uległ uszkodzeniu. Był w czasie realizacji projektu Fundacji Szkoła Pod Żaglami Krzysztofa Baranowskiego. Projekt polegał na tym, że uczniowie I klas gimnazjum, którzy za zgodą rodziców zgłoszą swój udział w projekcie, będą w trakcie roku szkolnego nieść pomoc osobom niepełnosprawnym, chorym i potrzebującym, które wskaże im najbliższa placówka Caritas-u, regionalny punkt kontaktowy ZHP lub inne organizacje społeczne (ewentualnie szkoła), także jednostki samorządowe. Najbardziej aktywni wolontariusze wzięli udział w eliminacjach, z których wyłoniono dwie 30-osobowe grupy, które w kolejnym roku szkolnym miały spędzić semestr II klasy gimnazjalnej, ucząc się i pracując na pokładzie żaglowca płynącego w rejs oceaniczny. Wyłoniona załoga żaglowca miała płynąć przez Atlantyk.
- Co zadecydowało o wyborze tego właśnie żaglowca?
- Ze względu na konieczność zamustrowania grupy ponad 30 uczniów oraz kadry nauczycielskiej i żeglarskiej (kapitan, kadra oficerska, bosman, mechanik, kuk) żaglowiec musiał zapewniać możliwość zaokrętowania około 50 osób. W grę wchodziły żaglowce: „Pogoria”, „Fryderyk Chopin”, „Iskra” ewentualnie „Zawisza Czarny”. Ze względu na walory wychowawcze pracy na rejach, przy wyborze preferowane były żaglowce rejowe. Ostatecznie wybraliśmy „Fryderyka Chopina". Nie bez znaczenia był fakt, że jego armator – Europejska Wyższa Szkoła Prawa i Administracji w Warszawie – udostępnił Fundacji żaglowiec bezpłatnie na jeden semestr. Dzięki tej decyzji armatora gigantyczna kwota powyżej pół miliona złotych za jeden semestr obniżyła się do kosztów własnych, czyli dwustu kilkudziesięciu tysięcy złotych.
- Jaki był plan podróży?
- Spotkaliśmy się w Gdyni na pokładzie „Fryderyka Chopina” i wyruszyliśmy w ten wymarzony rejs. Trasa miała być następująca: Gdańsk - Ronne - Frederikshaven - Stavanger- Cherbourg - Plymouth - Gibraltar - Funchal (Madera) - Santa Cruz de Tenerife (Wyspy Kanaryjskie) - Praia (Wyspy Zielonego Przylądka) - Fort de France (Martynika) – Małe Antyle. Od początku towarzyszyły nam sztormy, ale były to sztormy korzystne, bo płynęliśmy z wiatrem. W jeden dzień „przelecieliśmy” do Bornholmu, potem była przerwa, a dzieci odwiedziły muzeum. Następnie był kolejny skok do Frederikshaven, znowu w sztormie korzystnym i tak pod dwóch tygodniach dotarliśmy do Stavanger, skąd ja wróciłem do Polski. Potem żaglowiec płynął przez Morze Północne, cały czas w sztormach, ale tym razem przeciwnych. Na kanale La Manche się uspokoiło. Kolejnym portem był Plymouth. Z tego portu żaglowiec wyszedł po odczekaniu jednej doby, bo był sztorm. Morze było spokojne i „Fryderyk Chopin” płynął do hiszpańskiego Vigo. Po drodze była znana ze sztormów Zatoka Biskajska, ale nie zdążyli tam dopłynąć… Na przedpolu oceanu, na krawędzi szelfu kontynentalnego, przyszedł silny sztorm, 9 stopni w skali Beauforta. Był to sztorm z dużą falą. W tym rejonie fale są szczególnie nieprzyjemne, a wynika to stąd, że oceaniczna fala, która idzie z Atlantyku napotyka nagle płytszą wodę. Wtedy fala robi się stroma i żaglowiec na niej wierzga.
- Wtedy wydarzył się ten wypadek?
- Ta fala pokonała „Fryderyka Chopina”. Złamał się bukszpryt, to jest to drzewce, które podtrzymuje wszystkie przednie liny przedniego masztu. W momencie, gdy się zwolniło napięcie tych lin z bukszprytu, przedni maszt stracił podparcie, zaczął się chwiać i w końcu się złamał, bo przecież cały czas ta fala tłukła o statek. Kiedy się złamał pierwszy maszt, już jego kikut zwisał – maszt ten złamał się w jednej trzeciej długości od pokładu – wtedy lina łącząca maszty, tak zwany topensztag, zaczęła szarpać drugim masztem. Tak mocno, że drugi maszt także nie wytrzymał i też się złamał.
- Jak zachował się w tej trudnej sytuacji kapitan statku?
- Wzorowo. W tym nieszczęściu było i szczęście – nikomu nic się nie stało. Kapitan Ziemowit Barański wykazał się fachowością i zimną krwią. Jak ten drugi maszt zaczął się łamać, kapitan włączył silnik i na tym włączonym silniku wykonał manewr skrętu, dzięki czemu maszt nie zwalił się na pokład, ale na burtę. Tylko dzięki temu nikomu nic się nie stało.
- Mogło być gorzej?
- Oczywiście. Ten kikut masztu mógł się urwać, przebić pokład i przebić dno żaglowca. Wtedy byłby wątpliwy ratunek dla statku i załogi.
- Dlaczego?
- Jakakolwiek akcja ratownicza jest utrudniona przy sile wiatru 9 stopni w skali Beauforta, przy bardzo wysokiej fali… Zresztą, druga decyzja kapitana Barańskiego była też niezwykle trafna. Postanowił on nikogo nie ewakuować, jak już żaglowiec miał asystę innych statków. Żaglowiec, gdy ma całe maszty albo nawet tylko kikuty, nie jest jednostką pływającą, której załogę można ewakuować helikopterem. Nie jest także możliwa ewakuacja w takich warunkach z wody, bo szalupa się nie utrzyma na takiej fali, a podpłynięcie żaglowcem, czyli małym stateczkiem, do burty jakiegokolwiek większego statku oznacza zagładę tego mniejszego.
- Złamane maszty utrudniały chyba manewrowanie?
- Gdy maszty złamały się, olinowanie znalazło się w wodzie. W tym momencie nie można było włączyć silnika, bo śruba mogła zaplątać się w liny i straty mogłyby być jeszcze większe. Sytuacja była dramatyczna, wezwano asystę, zjawiły się większe statki, a mały rybacki, najbardziej odpowiedni do tego, by pomagać – był podobnej wielkości co „Fryderyk” – wziął żaglowiec na hol, a potem nie chciał tego holu oddać... Armator „Fryderyka” wezwał holownik z Plymouth, który do miejsca wypadku płynął całą dobę, ale rybacy holu nie chcieli oddać. Na morzu ludzkie życie ratuje się za darmo, ale ratowanie mienia już sporo kosztuje. „Fryderyk” był chyba najlepszym „połowem” tych rybaków. Obecnie trwają negocjacje dotyczące zapłaty za tę akcję ratunkową.
- Dlaczego maszty złamały się? Może były w kiepskim stanie?
- Wręcz przeciwnie. Na wiosnę „Fryderyk Chopin” przeszedł gruntowny remont. Nowy pokład, nowe żagle, sprawdzano, prześwietlano maszty na wszystkie strony. Złamał się bukszpryt… Armator dołożył wszelkich starań, by żaglowiec był jak nowy.
Cdn.
Rozmawiał
Tomasz Mańkowski
„Twój Tydzień Wielkopolski"
Komunikacja miejska w święta
Miejski Zakład Komunikacji w Gorzowie Wielkopolskim informuje o funkcjonowaniu komunikacji miejskiej w okresie Świąt Wielkanocnych.
30 marca (sobota):
linie tramwajowe nr 1, ...
<czytaj dalej>II etap prac
28 marca rozpocznie się II etap prac na skrzyżowaniu ulic: Słowiańskiej, Żwirowej, Roosevelta i Kosynierów Gdyńskich.
W czwartek (28 marca), na ...
<czytaj dalej>Wielki Tydzień
W Wielki Czwartek (28 marca) o godz. 10.00 w katedrze gorzowskiej bp Tadeusz Lityński będzie przewodniczył mszy św., podczas której ...
<czytaj dalej>Negocjacje rolników z rządem
Delegacja protestu rolników z S3 węzeł Myślibórz obejmującego trzy powiaty: gryfiński, myśliborski i pyrzycki brała udział wczoraj w negocjacjach pomiędzy ...
<czytaj dalej>