czwartek 18 kwietnia 2024     Apoloniusz, Bogusława, Bogusław
eGorzowska - internetowy dziennik Gorzowskiej Agencji Dziennikarskiej
szukaj    szukaj szukaj
« powrót
Gorzów/Landsberg - Miejsce Pamięci (Spotkanie I)
eGorzowska - 5744_GNw04xm8DFqy4Zdljdtk.jpgRozpoczynamy cykl publikacji poświęconych zakończonemu projektowi: LANDSBERG u. Warthe/GORZÓW Wlkp. – MIEJSCE PAMIĘCI. Autorką tekstów jest Agnieszka Kopaczyńska-Moskaluk.

Teksty poniżej są owocem polsko-niemieckiego projektu kulturalno-kulinarnego „LANDSBERG u. Warthe/GORZÓW Wlkp. – MIEJSCE PAMIĘCI. Polsko-niemieckie spotkania ze świadkami historii przymusowo przesiedlonymi po 1945 roku”. Był on realizowany od 18 października do 29 listopada 2014 roku w Gorzowie, w klubie Łubu Dubu, dzięki dofinansowaniu ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach programu operacyjnego Współpracy Transgranicznej Polska (Województwo Lubuskie) – Brandenburgia 2007-2013, Fundusz Małych Projektów i Projekty Sieciowe Euroregionu Pro Europa Viadrina.

Podczas kulturalno-kulinarnych otwartych spotkań „przy stole”, uczestnicy mieli okazję poznać historię czwórki bohaterów – dwójki Polaków: Zofii Nowakowskiej i Waldemara Świątkiewicza, oraz dwóch Niemców: Herberta Schimmela i Petera Beckera, dla których Landsberg/Gorzów po 1945 roku stał się miejscem wyjątkowym, które na zawsze zmieniło bieg ich małej, rodzinnej historii...
Cztery spotkania-seminaria w klubie Łubu Dubu stały się i dla bohaterów, i dla uczestników swoistym wehikułem czasu, który zabrał ich do zupełnie innego „tu i teraz”. Dzięki wspomnieniom, rozmowom, sentymentalnym anegdotom, okazało się, że Landsberg/Gorzów łączy ich nie tylko poprzez wspólną przestrzeń miejską, w której mieszkali/zamieszkali, ale także przez wspólne trudne doświadczenie: wypędzenia, pozostawiania ojcowizny, rozpoczynania życia od nowa w nieznanym, zupełnie obcym miejscu. Trudna historia, która przez lata dzieliła, była raną, która nie chciała się zabliźnić, po dekadach staje się wspólnym doświadczeniem, o którym można wreszcie rozmawiać bez złych emocji, choć z ogromnym wzruszeniem, a czasem i smutkiem.

Wychodząc z założenia, że językiem uniwersalnym, jest język smaku, a miejscem, przy którym wszyscy czują się bezpiecznie, łatwo topią się lody i nawiązuje porozumienie, jest stół, organizatorzy postanowili wykorzystać potrawy i smaki zapamiętane przez naszych bohaterów z czasów dzieciństwa i młodości – jako klucz do ich opowieści i wspomnień. Spełniły one rolę „proustowskich magdalenek”, które pozwoliły naszym bohaterom bezpiecznie zatopić się we wspomnieniach, a uczestnikom seminariów – choć przez chwilę poczuć smak wspomnień o czasie, kiedy Landsberg stawał się Gorzowem…

Dziś, podsumowując projekt „LANDSBERG u. Warthe/GORZÓW Wlkp. – MIEJSCE PAMIĘCI. Polsko-niemieckie spotkania ze świadkami historii przymusowo przesiedlonymi po 1945 roku”, jesteśmy przekonani, że poruszył on problemy historyczne i kulturowe, których poznanie i uświadomienie sobie służy idei pojednania, wzajemnego zrozumienia, współpracy i twórczego współistnienia mieszkańców Euroregionu Pro Europa Viadrina.

Reportaże i opracowanie całości: Agnieszka Kopaczyńska-Moskaluk

Spotkanie I, 18.10.2014 – HERBERT SCHIMMEL

Powrót na „Saneczkowe Wzgórze”
– Po wojnie mówiło się, że w Landsbergu były prowadzone walki – że stąd zniszczenia, spalone kamienice, ruiny… A tu nie było żadnych walk. Pamiętam ulicę Richtstraße. Biegaliśmy po niej z chłopakami w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Widzieliśmy, co się działo. Miasto było już zajęte przez wojsko radzieckie, które plądrowało mieszkania, a potem podkładało ogień. W ten sposób niszczyło dom za domem. Bardzo mnie to poruszyło i mam to wspomnienie przed oczami do dziś – opowiada Herbert Schimmel.

Jest rok 1945. Wojna dobiega końca. Wojska radzieckie zajmują kolejne wsie. Trafiają w końcu do Zanzin (to obecne Santocko) – rodzinnej wioski niedaleko Landsberga. Herbert ma wtedy 10 lat i nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, co się dzieje. Tu, do spokojnej wsi na wschodzie kraju, echa wojny dobiegają bardzo słabo. Po prostu, z biegiem czasu, w gazetach wydłużają się listy poległych, a dorośli coraz bardziej przyciszonym tonem rozmawiają o „poważnych sprawach”, czyli o tym, że wydłuża się także lista znajomych i sąsiadów, którzy już z wojny do Zanzin nie wrócą…

Wojna dotyka Herberta osobiście po raz pierwszy pod koniec lutego 1945 roku, wraz z przybyciem Sowietów. Wsie od Landsberga do Küstrin (to obecny Kostrzyn nad Odrą) zajmują wojska radzieckie. Wszyscy mieszkańcy są ewakuowani. Także Herbert i jego rodzina. Trafiają do Landsberga. Kwaterunek dostają przy obecnej ul. Kosynierów Gdyńskich. Mieszkają tu 3-4 tygodnie. Obserwują degradację miasta. Plądrowanie, podpalenia, transporty kolejnych niemieckich rodzin za zachód. W końcu dziadek postanawia: Wracamy! I wracają „na chwilę” do Zanzin.

Zostają we wsi jeszcze kilka lat po wojnie. Uprawiają ziemię. Robią przetwory. Udaje się zachować równowagę między tymi, którzy zostali, bo byli tu potrzebni – przy uprawach, w urzędach, zakładach, a tymi, co przyjechali – Polakami, którzy przyjeżdżali tu z centralnej Polski czy byli przesiedleni z terenów, które po wojnie zostały wchłonięte przez Związek Radziecki.

W połowie lat 50. opuszczają swoją rodzinną wieś na zawsze. Zanzin/Santocko staje się tylko wspomnieniem.

Kilkunastoletni Herbert nie rozumie, dlaczego to wszystko tak się pozmieniało. Prawie 80-letni Herbert Schimmel wie. Czasem czuje z tego powodu smutek, tęsknotę, ale nie ma w nim żalu. – Co się stało, to się nie odstanie, a życie toczy się dalej. Więc trzeba żyć i nie zatruwać się złością – mówi z lekkim uśmiechem.

Ważne jest to, co wspólne
Herbert Schimmel nie rozpamiętuje wyroków historii. Dziś, podobnie jak przez wiele lat dorosłego życia, uważa, że z każdego wydarzenia – nawet tak traumatycznego, jak przesiedlenie – można wyciągnąć nie tylko naukę, ale też przekuć to w coś pozytywnego. Na przykład we współpracę.
– Cieszę się, kiedy od czasu do czasu mogę przyjechać tutaj, do mojej starej ojczyzny. Na szczęście mieszkam niedaleko od granicy. Jadę około godziny. I nadal czuję się tu jak w domu – opowiada. Jest to możliwe także dlatego, że dzięki działalności sportowej i aktywnemu udziałowi w pracach polsko-niemieckiej grupy roboczej, ma tu wielu przyjaciół.

Kiedy przyjeżdża do Polski, odwiedza Gorzów, rodzinne Santocko, Kłodawę, Różanki, Zdroisko. Choć to piekielnie trudne, zawsze stara się używać polskich nazw. Bo tu już jest Polska, nie Niemcy.
Zdaje sobie sprawę, że statystyczni Polacy – podobnie jak statystyczni Niemcy – mają swoje stereotypy i uprzedzenia. Sprawy nie poprawia działalność Związku Wypędzonych. – Związek prowadzi w Niemczech politykę, która nie odpowiada temu, co myślę ja i moi znajomi – zaznacza. Jemu znacznie bliższa jest działalność Landsberczyków. Przez wiele lat współpracował z Christą Greuling i Stowarzyszeniem Byłych Mieszkańców Gorzowa. Dzięki temu lepiej poznał Polskę i Polaków.

Największa wartość z tej współpracy, spotkań, wyjazdów, grup roboczych jest taka, że ludzie się ze sobą poznają. A jak się dobrze poznają, to przestają się bać. Stereotypy zamieniają na wiedzę. Uprzedzenia na współpracę. A wtedy liczy się to, co wspólne. Myśląc w ten sposób, granicę zaczyna się postrzegać nie, jako coś, co dzieli, a jako to, co łączy.

Parki, cyrk i trolejbus
Herbert Schimmel nie rozpamiętuje wyroków historii. Ale powspominać lubi. I owszem. Dzięki wspomnieniom, na krótką chwilę znów jest małym, beztroskim chłopcem, który wiedzie szczęśliwe życie jedynaka w Zanzin, i jak święto traktuje wizyty w Landsbergu. Dla niego to wielkie miasto, w którym mieszkają wujkowie, a ojciec pracuje w rzeźni (po wojnie były w niej duże zakłady mięsne, a od kilku lat na miejscu rzeźni znajduje się Galeria Askana). Herbert strasznie lubi być w mieście. Często przyjeżdża tu rowerem, który zostawia na ulicy za obecnym Hotelem Mieszko, wsiada do tramwaju i z fasonem wjeżdża do centrum miasta, potem biegnie do pięknego parku miejskiego. Zagląda do kawiarni Voley, która dla takie dzieciaka jest jak powiew wielkiego świata. Tam zawsze gra na żywo muzyka. No i są przepyszne lody!

Kiedy zjesz lody, a masz chory ząb, przechodzi cię nieprzyjemny dreszcz. Jak Herberta – na wspomnienie wizyty u dentysty. Jego zakład był na Richtstraße. Na tej samej ulicy, którą po latach Sowieci niszczyli na oczach dziesięcioletniego chłopca…

Dorosły Herbert Schimmel woli jednak widzieć siebie w weselszych wspomnieniach. Do dziś uśmiecha się na myśl o Zanziner Wald – dzisiejszym Parku Słowiańskim. Tak, jak i dziś w Gorzowie, kiedyś w Landsbergu było to miejsce rozrywki i ludycznych atrakcji. Wiosną pojawiały się tam karuzele, budki „z mydłem i powidłem”, kolorowe jarmarki. A na zimę, na odpoczynek zatrzymywał się tam Cyrk Brombach! Kiedy znów zaczynał się sezon, zanim cyrk ruszył w drogę, dawał pokaz. Potem było wiele miesięcy czekania i cyrk wracał. Dawał pokaz. Odpoczywał. Dawał pokaz. Wyjeżdżał. I tak w kółko… Warto było pokonywać 5 km dzielące Zanzin od Zanziner Wald. I warto było czekać na cyrk.
Tak, jak warto było być grzecznym. Wtedy wujek – motorniczy pierwszego w mieście trolejbusu, pozwalał się przejechać nim za darmo!

Dziś Herbert Schimmel ogląda miasto innymi oczami. Widzi, że Gorzów trochę się zmienił, a trochę nie. Jest wiele nowych budynków, zniszczone przez Rosjan centrum wygląda zupełnie inaczej, ale są jeszcze zaułki, uliczki, które zachowały swój dawny kształt i klimat. Szkoda tylko, że część tych historycznych, pięknych kamienic, jest tak zaniedbana i zniszczona…

Zimowe wspomnienie
A Santocko? Piękne! Idealne do turystyki i czynnego wypoczynku na łonie przyrody. We wspomnieniach Herberta Schimmela czas zatrzymał się tutaj. Jego rodzinny dom, a w zasadzie mały domek, nadal stoi niedaleko szkoły. A mały Herbert patrząc na nią wzdycha: Kiedyś będę nauczycielem! Na razie jednak nawet nie poszedł do pierwszej klasy. Spędza czas na zabawach. Biega nad strumień w środku wioski, po którym pływają kajaki, a zimą z kolegami zjeżdża na sankach z górki, na której stoi kościół. Dzieciaki nazywają ją „Saneczkowe Wzgórze”, bo to najlepsze miejsce do zjeżdżania. Wystarczy tylko wejść na górę, znaleźć poluzowaną deskę w kościelnym płocie, przejść przez nią i już jest zabawa!

Po wielu latach – zaraz po zjednoczeniu Niemiec – Herbert Schimmel zabiera swojego najmłodszego syna do „starej ojczyzny”. Nie do końca wie, jak jechać do Santocka. Nie jest pewien, czy je w ogóle rozpozna. Jedzie jak w nieznane. Dostrzega z daleka wieżę kościoła i „już jest w domu”. Jest zima. Jest kościół. Górka. Sprawdza ogrodzenie… Płot nadal jest zepsuty. A polskie dzieciaki w najlepsze zjeżdżają na sankach.

To niemożliwe, ale tu się nic nie zmieniło, myśli Herbert Schimmel, a łzy same napływają mu do oczu…

Agnieszka Kopaczyńska-Moskaluk

Herbert Schimmel
… pochodzi z dzisiejszego Santocka niedaleko Gorzowa. Jest emerytowanym nauczycielem. Wcześniej pracował jako stolarz. Pasjonował się sportem, szczególnie lekkoatletyką. Do ulubionych dyscyplin należały skoki, np. skok o tyczce. W tej dziedzinie był nie tylko zawodnikiem, ale również sędzią. Często angażował się w wydarzenia sportowe po niemieckiej i polskiej stronie granicy.



27 grudnia 2014 21:06, admin ego
« powrót
Dodaj komentarz:

Twoje imię:
 
Komentarze:


"...Herbert strasznie lubi być w mieście..." - czyli jak "strasznie"? boi się i lubi?
Anonim_7571, 28.12.2014, 19:25, 78.8.29.23 ##

Chcieli wojny to ją dostali.
Anonim_9147, 28.12.2014, 19:25, 62.152.147.54 ##

"Widzi, że Gorzów trochę się zmienił, a trochę nie." - jakim cudem?
Przecież on mieszkał w Landsbergu?!
Anonim_7571, 28.12.2014, 19:42, 78.8.29.23 ##

Niemcami kieruje sentyment do lat młodości. Polakami nadzieja na kasę od Niemców.
Emigranci ze wschodu nadal "ziemie odzyskane" traktują jak "trofiejny majątek"
Anonim_8164, 31.01.2016, 11:28, 78.8.217.223 ##

Serwis www.egorzowska.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, które są wyłączną własnością ich autorów.

Prezydent w ministerstwie
Prezydent Gorzowa w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego. - Z doświadczenia wiem, że najważniejsze są relacje bezpośrednie. Ustalenia, które zapadają wtedy ... <czytaj dalej>
Tarasy jeszcze niedostępne
Woda w Warcie opada, odsłaniają się zalane tarasy. Niestety, ze względów bezpieczeństwa, nie mogą być jeszcze udostępnione. Zdecydowała o tym ekspertyza ... <czytaj dalej>
Apel o pomoc w sprawie odbudowy AJP
W dramatycznej dla uczelni i miasta sytuacji potrzebne jest wspólne działanie. Dlatego prezydent miasta Jacek Wójcicki apeluje o pomoc w ... <czytaj dalej>
Rozmowa z komisarzem Wojciechowskim
Komunikat w sprawie rolników. Zgodnie z wczorajszą rozmową telefoniczną z komisarzem rolnictwa Januszem Wojciechowskim przekazuję, że na najbliższym i ostatnim w ... <czytaj dalej>
Przeglądaj cały katalog lub dodaj swoją firmę

Marta Bejnar-Bejnarowicz wkrótce nie radna
Najaktywniejsza radna Rady Miasta Gorzowa Marta Bejnar-Bejnarowicz przyjmuje stanowisko architekta ... <czytaj dalej>
Koniec blokowania S3 na węźle Myślibórz
Rolnicy blokujący trasę S3 nie dostali zgody na przedłużenie protestu. Tydzień ... <czytaj dalej>
W tym roku gruszka
Miasto Gorzów ogłosiło nabór do kolejnego Nocnego Szlaku Kulinarnego. Zaprasza ... <czytaj dalej>
Dobrzy ludzie zostają w naszych sercach
Nie zawsze liczne zajęcia pozwalają zmieścić się w czasie. Nie ... <czytaj dalej>
Kalendarium eventów
« kwiecień 2024 »
P W Ś C P S N
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
     
dodaj: imprezy@egorzowska.pl
Mała wielka sprawa
eGorzowska - adminfoto_admin.jpg
admin ego:
Piękna inicjatywa w brzydkim mieście
Znany gorzowski lekarz Ireneusz Czerniec zaprosił w niedzielę kandydatów do Rady Miasta, dziennikarzy oraz mieszkańców na spacer ulicami śródmieścia. „Porozmawiajmy i zobaczmy, cóż dobrego możemy zrobić dla naszego miasta, w celu ... <czytaj dalej>
Bez korzeni nie zakwitniesz
Archiwa Państwowe oraz Ministerstwo Edukacji Narodowej zapraszają uczniów klas 4-7 <czytaj dalej>
Kto zdobędzie mural dla szkoły
Murale Pamięci „Dumni z Powstańców” to ogólnopolski konkurs dla szkół <czytaj dalej>

aktualnie nie ma żadnej czynnej sondy
Robisz zdjęcia? Przyślij je do nas foto@egorzowska.pl
eGorzowska - dsc_8183.jpg
admin ego:
W Jaskini Zbójeckiej
A dziś zabieramy Was do Łagowa, ściślej – do Jaskini ... <czytaj dalej>
admin ego:
Skandynawskie mity
Książka ukazała się 3 kwietnia 2024 r. nakładem #wydawnictwozyskiska. Skandynawskie ... <czytaj dalej>
admin ego radzi:
Alkoholowa mapa Polski
Ponad 95 tys. pijanych kierowców zatrzymała policja w 2023 roku. ... <czytaj dalej>
admin ego radzi:
Filiżanka kawy lub dwie
Czy wiesz, że filiżanka kawy może zdziałać więcej niż tylko ... <czytaj dalej>
Blogujesz? Rób to lokalnie!
Wystarczy jedno kliknięcie w egoBlog
Masz problem?
Napisz do eksperta egoEkspert
Żadna sprawa nie zostanie bez odzewu. Daj znać na eGo Forum
Maria :
Szkoła na MEDAL.BRAWO...



<czytaj dalej>
Anonim_3929:
"Ktoś biegł tą uliczką przed nami, miał jak my
wzrok zdjęty uczuciem;"
(Kamil Kwidziński, pierwszy wers wiersza Jotunheim< <czytaj dalej>
Anonim_9617:
Ciekawe, że depresji nie mają ci, którzy ciężko pracują, którym brakuje do wypłaty, tym, którzy wyprzedają się tym, którzy starają się <czytaj dalej>
Anonim_3351:
Powinni ci chatę zablokować w ramach protestu. <czytaj dalej>
Anonim_3929:
Do 5964: noo, najlepiej to zorganizować jakieś obozy pracy przymusowej. Bić i nie dać jeść! Może brukwiową zupę, jak w Auschwitz... Ogarnij s <czytaj dalej>
 
eGorzowska.pl - e-gazeta Gorzowskiej Agencji Dziennikarskiej