Właściwie nie miałam ochoty nigdzie się ruszać. Od roboty pada mi na mózg – może też na oczy – w dodatku Jurek Owsiak apelował, że jak ktoś nie musi, niech do Kostrzyna nie jedzie. Ale kiedy za oknem słońce, wszystko jest lepsze, niż klepanie w klawiaturę. Wystylizowałam więc paznokcie na zielono-żółtą żabę (w końcu Woodstock zobowiązuje), siadłam w swojego staruszka i ruszyłam w odwiedziny XVII Przystanku.
„Dwie godziny mnie nie zbawią. A może kogoś podwiozę i zrobię dobry uczynek?” – pomyślałam i tak się stało. Z Witnicy zabrałam sympatyczne małżeństwo – Małgosię i Tomasza z Gorzowa. Zdążyli zawieźć do rodziny swoją 11-letnią latorośl, stanąć na stopa i po 40 sekundach nadjechałam. Zabrali się, zadowoleni tym bardziej, że wjechali ze mną pod samo przystankowe pole. Zapozowali do zdjęcia i zginęli w tłumie.
Mój fotograficzny spacer po Woodstocku nieco się przedłużył.
Chwilę zajęła mi obserwacja startu Motocyklowej wioski i szaleńców skaczących na bungee. Do końca świata będę podziwiać złaknionych adrenaliny, którzy decydują się na zamocowanie liny wokół kostki i skok z platformy umieszczonej na wysokości piętnastego piętra. Żeby o tym pomyśleć, chyba musiałabym się drugi raz urodzić. Ale taki widok zawsze zatrzymuje.
Za to warkot jednośladów, ich różnorodność i stylizacyjna pomysłowość kierowców robiła wrażenie na wszystkich. Świetnie spisali się organizatorzy, uczestnicy i tzw. ochrona, czyli ludzie z Pokojowego Patrolu i policji. Przecież wystarczył moment nieuwagi i mogło być niebezpiecznie. Na szczęście, nie było.
W drodze do Akademii Sztuk Przepięknych jakieś sympatyczne dziewczyny chciały kupić ode mnie kartę do aparatu, co chwilę jacyś oryginalni panowie – mniej lub bardziej trzeźwi – pozowali do zdjęć, a ktoś nawet zapytał, czy aby nie jestem z Telewizji Trwam, bo Jurek ostrzegał, że to medium także pojawiło się na Woodstocku.
Sobotnie popołudnie na Przystanku było dość spokojne. Pomyślałam nawet, że choć uczestników spotkania w Kostrzynie jest więcej niż kiedykolwiek, to jednak zginęła ta wyjątkowa oryginalność, którą pamiętam sprzed lat, a ludzie po prostu ze sobą są. Organizują jakąś własną przestrzeń, puszczając wodze fantazji. Bo na Woodstocku prawie wszystko jest możliwe. Stąd spotkać tam można błotnego człowieka, który chętnie przytuli każdego, mężczyznę w czerwonym staniku i Ben Ladena, jak żywego. A kiedy życie wydaje się uciążliwe, wystarczy położyć się na jakimś metrze kwadratowym i po prostu zdrzemnąć.
Co ja zresztą tu będę wypisywać. Jeśli nie byliście, obejrzyjcie sami. Jeśli byliście – też zobaczcie.
W każdym razie wróciłam do Gorzowa, gdy w przeciwnym kierunku zaczął się niekończący sznur samochodów. Podwiozłam pod S3 młodych ludzi z Katowic i Lublina i nie chcę sobie wyobrażać, co działo się w czasie niedzielnych powrotów z Kostrzyna. Mnie spacer po Woodstocku wystarczył na kolejny rok.
A! I koniecznie pozdrawiam towarzystwo z Myślenic. Żałuję, że nie mogłam z Wami wypić.
Tekst i foto Hanna Kaup
Wiecej zdjęć w galerii eGo FOTO Spacer po Woodstocku
http://www.egorzowska.pl/pokaz,galeria,0,0,2011-08-07_Spacer_po_Woodstocku,
« | kwiecień 2024 | » | ||||
P | W | Ś | C | P | S | N |
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 |
8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 |
15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 |
22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 |
29 | 30 |