W czwartkowe południe gorzowscy dziennikarze zostali zaproszeni na konferencję prasową do dyrektora Samodzielnego Publicznego Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie
Marka Twardowskiego. Jej tytuł brzmiał: „Ostatnia pełna wypłata już była” i jak się należało spodziewać, najważniejszy temat dotyczył trudnej sytuacji finansowej placówki.
W wypełnionym po brzegi gorzowskimi dziennikarzami gabinecie dyrektora Marka Twardowskiego – po raz pierwszy od czasu objęcia przez niego funkcji szefa SPSW – odbyła się konferencja prasowa. Dziennikarze usłyszeli, że obecny stan zadłużenia szpitala wynosi 257 mln zł. Niestety, z dnia na dzień sytuacja pogarsza się, bo – jak mówił dyrektor – rośnie liczba tzw. płatności wymagalnych, które wynoszą dziś 74,5 mln zł, podczas gdy przychody z NFZ-u oscylują na poziomie 14, 5 mln zł. Gdyby więc chcieć zapłacić wierzycielom należności, trzeba by wydać pięciomiesięczne zarobki. A to jest niemożliwe.
Jakie dyrektor widzi lekarstwo? O tym mówi tytuł konferencji. „Ostatnia pełna wypłata już była” oznacza, że pracownicy zatrudnieni na umowy cywilno-prawne dostaną 20 września 50 proc. należnych poborów. Taka jest decyzja dyrekcji, która woli zapłacić nie im, ale m.in. dostawcom leków czy środków opatrunkowych, gdyż w przeciwnym razie szpitalowi grozi paraliż, bo kasy po prostu nie ma.
– Ponad 300 wierzycieli domaga się spłaty swoich zobowiązań – mówił M. Twardowski.
Sytuację pogarsza fakt, że szpital nie jest klinicznym i w związku z tym nie może ubiegać się o pomoc z Ministerstwa Zdrowia. Dyrektor uznał za słuszne przypomnieć, że właściciel szpitala, czyli Marszałek Województwa Lubuskiego, w ciągu minionych dziesięciu lat przekazał gorzowskiej lecznicy ok. 160 mln zł, a także teraz wsłuchuje się w nasze potrzeby i daje np. na wkład własny, którego nie mamy, by zakupić nowy tomograf komputerowy.
W rozwiązaniu problemów finansowych i gospodarnym zarządzaniu szpitalem dyrektor posiłkuje się firmą konsultingową, która skończyła swoją pracę i stworzyła dokument wyjściowy. Co w nim jest? Niestety: – Po konsultacji z Radą Ordynatorów uznaliśmy, że będzie miał on status poufny i nie zostanie upubliczniony – powiedział M. Twardowski.
W celu poprawy tragicznej sytuacji finansowej, dyrektor podjął negocjacje z wicedyrektorem ds. ekonomiczno-finansowych lubuskiego NFZ-u
Piotrem Bromberem, w sprawie dodatkowych środków dla szpitala, jak również zdecydował o wystąpieniu na drogę sądową o zwrot kosztów tzw. nadwykonań za rok 2011.
Dyrektor nie ukrywał, że w związku z brakiem kasy będzie konieczna redukcja wśród personelu medycznego, co wzbudza silny sprzeciw zwłaszcza związków zawodowych, a głównie OM NSZZ „Solidarność” na czele z przewodniczącym
Andrzejem Andrzejczakiem. I to on nie tylko nie zgadza się z decyzjami dyrektora szpitala, ale także 11 września wysłał do niego pismo – do wiadomości Wojewody Lubuskiego i Marszałek Województwa Lubuskiego – w którym w imieniu związku żąda m.in. zapłacenia zaległych należności za świadczenia socjalne za rok 2011 z odsetkami, respektowania i realizacji zapisów Zakładowego Układu Zbiorowego Pracy oraz przedstawienia planów reorganizacji w zakresie zatrudnienia, likwidacji oddziałów szpitalnych i komórek organizacyjnych szpitala, mających wpływ na zmiany warunków pracy i płacy pracowników.
Dyrektor Twardowski nazywa działania Andrzejczaka prowadzeniem terroru, ale twierdzi, że nie ma zamiaru mu się podporządkować i podkreśla, że decydować o losach SPSW będzie on i tylko on, bo został do tego powołany na mocy konkursu. Uważa też, że pismo, które otrzymał, zawiera hasła i slogany, które można wysłać do każdego dyrektora każdego przedsiębiorstwa w tym kraju.
W temacie Andrzeja Andrzejczaka dziennikarze usłyszeli coś o nepotyzmie, łącznie z jego definicją w odniesieniu do średniowiecza, jak i współczesności. – Ja przyszedłem do szpitala jako Marek Twardowski i nikt z mojej rodziny tu pracować nie będzie – podkreślił i pytał dalej:
– Ile dobrego Andrzej Andrzejczak zrobił jako przewodniczący dla pacjentów z naszego regionu? Przecież pracuje tutaj od kilkunastu lat na etacie związkowym. Został zwolniony dyscyplinarnie przez dyr. Szumną. Potem odbyła się sprawa sądowa, a następny dyrektor podpisał z nim ugodę. Wynagrodzenie, które otrzymał, jest niezgodne z układem zbiorowym, który mam na biurku, bo nie może posiadać – jako zatrudniony w szpitalu wojewódzkim w Gorzowie ani żadnym innym przedsiębiorstwie w Polsce – umowy jako przewodniczący NSZZ Solidarność.
Oburzenie dyrektora budzi również 50-procentowy dodatek funkcyjny, przyznany Andrzejowi Andrzejczakowi przez byłego dyrektora
Andrzeja Szmita.
Sytuacja w gorzowskim szpitalu nabrzmiewa. Dyrektor twardo argumentuje swoje posunięcia, a związkowcy nie odpuszczają. Odpowiedzi na pismo oczekują do 18 września. W przeciwnym wypadku wejdą z dyrektorem w spór zbiorowy.
Karolina Perska, Hanna Kaup
foto Michał Kapuściński
Oni tu zostają
„Zostaję!” to hasło nowej kampanii promującej Gorzów, która ma zwrócić uwagę na zalety naszego miasta, dzięki którym jest ono doskonałym ...
<czytaj dalej>Pielgrzymki
Tegoroczna piesza pielgrzymka powołaniowa odbędzie się w sobotę w sobotę 27 kwietnia.
Wyjście pielgrzymki na trasę z Paradyża do Rokitna nastąpi ...
<czytaj dalej>Prezydent w ministerstwie
Prezydent Gorzowa w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
- Z doświadczenia wiem, że najważniejsze są relacje bezpośrednie. Ustalenia, które zapadają wtedy ...
<czytaj dalej>Tarasy jeszcze niedostępne
Woda w Warcie opada, odsłaniają się zalane tarasy. Niestety, ze względów bezpieczeństwa, nie mogą być jeszcze udostępnione.
Zdecydowała o tym ekspertyza ...
<czytaj dalej>