Nowy rok za pasem. Najlepszy czas na podsumowania i życzenia, ale takie – żeby użyć nowocześniejszego stopniowania – więcej świeckie.
Myślę więc GORZÓW. To moje miasto – od kiedy pamiętam – broni się przed upadkiem i kompletną degradacją i... w tej świadomości cudownie upada. Z roku na rok traci oddech. Nie pomagają mu ani światowej rangi zawody sportowe, ani nowo wybudowana filharmonia, ani promocja marki „przystań”, ani też architektoniczne plany rozbudowy miasta, które przed dwoma laty powstały chyba sobie a muzom.
Wojewódzki Gorzów przypomina mi Westerplatte. Ma tylko innego przeciwnika i innych obrońców. Jesteśmy jak tamten przyczółek, który – wbrew oczekiwaniom – zbyt długo bronił się zbyt małą liczbą żołnierzy, ich wyposażenia i umiejętności w porównaniu z przeciwnikiem. Jesteśmy u siebie, ale jakby obcy. I nie chodzi mi tylko o tzw. macoszy stosunek władz samorządu województwa, które najwyraźniej bardziej kochają swoje południowe dziecko. Chodzi mi o całokształt i rolę w tym upadku tych, którzy niestety, nie przypominają mi bohaterskiego dowództwa Westerplatte, bo zdają się przedkładać interesy wąskich kręgów nad interesami całej społeczności.
Nie mam zamiaru wymieniać z nazwiska ani nawet politycznych opcji tych, którzy winni są „uśmiercania” tego żywotnego niegdyś wojewódzkiego organizmu. Mogę jedynie po dziennikarsku zapłakać nad jego stanem.
Na Gorzowie cieniem kładzie się sytuacja zadłużonego szpitala. W mijającym roku dała o sobie znać na powrót. Ten, który przed trzema laty był nadzieją na cudotwórczą odmianę kulejącego molocha, odchodzi po aferze z zaciągniętą bez zgody marszałka pożyczką i narastającym długiem. Co dalej? Właściciel placówki nie zdradza. Za to przyjmuje dymisję jednego z członków zarządu, który niedawno mówił, że jednak na koniec roku szpital ma szansę wyjść na finansowe zero. Może więc on podejmie się jego prowadzenia. Musiałby jednak mieć w sobie coś z honorowego wojownika, jeśli decyduje się zamienić posadę członka zarządu na dyrektorki stołek i wejść na – skądinąd mu znany, ale – tak grząski grunt. Czy – całkiem teoretycznie – będzie bohaterskim obrońcą, czy – jak wieszczą inni – wbije przysłowiowy gwóźdź do tej wojewódzkiej trumny? Jeśli do przejęcia dyrektorskiej posady dojdzie, efekty czas pokaże.
Szans rozwoju medycznego Gorzowa nie możemy upatrywać również w planach stworzenia centrum onkologicznego.
(Pisaliśmy o tym na
http://www.egorzowska.pl/pokaz,miasto,2136,)
Dziś wiemy, że Marszałek nie wydała zgody.
Południowe władze nie za bardzo kochają nasze miasto. Ostatnio brakuje mu też miłującego gospodarza. Prezydent, który przez ostatnie lata stroił je jak bożonarodzeniową choinkę, tylko za zbyt dużą kasę, nie może już wiele, bo czasy trudne także dla niego samego. Pocieszymy się więc jeszcze trochę tymi tryskającymi pomysłami, dopóki nie trzeba będzie do nich dopłacać, bo się po prostu zużyją lub zepsują. A że po gorzowskich drogach trudno jeździć, że już dawno powinna być wyremontowana choćby Kostrzyńska, że dziennikarze bębnią o tym nie od dziś... Miały być palmy, fontanny i speedway’e, więc są.
A jak o sporcie mowa, to powinnam i o siatkówce, i o nożnej, i o koszykówce. Właściwie powinnam po nich zapłakać, jak poddani po stracie Kim Dzong Ila. Tyle że szczerze.
Nawet w kulturze brakuje optymizmu. Piękna filharmonia jest jak Królowa Śniegu – wyniosła i niedostępna, o czym mówi się już powszechnie. A przecież filharmonia to nie tylko martwy obiekt. To ludzie, którzy tworzą charakter miasta. I ja chciałabym, by o ten charakter dbali, a dbając o niego, chcieli pomyśleć o innych i z nimi współpracować. Dość mamy tych, co sami sobie sterem, żeglarzem...
Dzisiaj słynny jasnowidz
Krzysztof Jackowski mówił w programie telewizji TVN, że nie rozumie swojego proroczego przeczucia, ale widzi w nadchodzącym roku jakieś polskie miasto w ruinach. I nie chodzi mu o to, że to będą ruiny domu czy innego zabudowania. Chodzi o to, że to miasto może jakoś zniknąć.
Na szczęście – na szczęście dla nas – dodaje, że to miasto leży na południu kraju. Ale czy jasnowidz nigdy się nie myli?
Życzę więc naszemu Gorzowowi, by jednak nie podzielił losu Westerplatte, a odrodził się, przynajmniej jak Feniks z popiołów.
Hanna Kaup
redaktor naczelny/wydawca
Prezydent w ministerstwie
Prezydent Gorzowa w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
- Z doświadczenia wiem, że najważniejsze są relacje bezpośrednie. Ustalenia, które zapadają wtedy ...
<czytaj dalej>Tarasy jeszcze niedostępne
Woda w Warcie opada, odsłaniają się zalane tarasy. Niestety, ze względów bezpieczeństwa, nie mogą być jeszcze udostępnione.
Zdecydowała o tym ekspertyza ...
<czytaj dalej>Apel o pomoc w sprawie odbudowy AJP
W dramatycznej dla uczelni i miasta sytuacji potrzebne jest wspólne działanie. Dlatego prezydent miasta Jacek Wójcicki apeluje o pomoc w ...
<czytaj dalej>Rozmowa z komisarzem Wojciechowskim
Komunikat w sprawie rolników.
Zgodnie z wczorajszą rozmową telefoniczną z komisarzem rolnictwa Januszem Wojciechowskim przekazuję, że na najbliższym i ostatnim w ...
<czytaj dalej>